Zgłoszenie do wolontariatu

Świnoujście, znane i popularne miasto w województwie zachodniopomorskim. Odległość dobra w przypadku wakacji, kiedy to z chęcią podróżuje się bagatela nawet 556 km, by ciekawie spędzić urlop, ale to jednocześnie spora trudność, gdy z tego miejsca nadchodzi zgłoszenie do wolontariatu. Jakie przydzielić zadania, gdy wolontariuszkę od siedziby organizacji dzieli 7 godzin jazdy samochodem?

E-wolontariat wymyślony został kilka lat temu, miał wesprzeć działania lokalnych wolontariuszek. Magda weryfikowała od czasu do czasu skład ekipy klepiącej ogłoszenia adopcyjne, wiadomo zmieniają się pomysły na życie i potrzeby bycia społecznym.

Przy wolontariacie rodzaju Kociej Mamy trzeba pamiętać, że cała praca oparta jest na kilku dość istotnych ale bardzo zazębiających się czynnikach: świadomości własnych społecznych potrzeb, czasu, jaki jesteśmy w stanie na ten cel przeznaczyć i naszych osobistych predyspozycji, kompetencji i umiejętności.
Wolontariat, by miał sens, musi wynikać z przekonania, że nawet nasze minimalne działanie czy okazjonalna aktywność finalnie przekuwa się na rozwój organizacji. Weźmy za przykład Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Odcinając się od wszelkiej analizy tematów z nią związanych, skupię się wyłącznie na okazjonalnych jej wolontariuszach. Nikt od nich nie wymaga całorocznej aktywności, pracują na pełnych obrotach tylko tego jednego, szczególnego dnia.

W Kociej Mamie zadziało się podobnie, zbudowałam zespół, który tworzą osoby, od których oczekuję okazjonalnej pracy wynikającej z potrzeb administracyjnych bądź aktywności, które normują naszą działalność, a do właściwego wykonania określonego zadania potrzebne są ich umiejętności i wiedza.

Filozofia jest taka, by każdy działał w obszarze dla siebie najbezpieczniejszym.

Zgłoszenie do wolontariatu nadeszło jednocześnie na wszystkie fundacyjne poczty: „Jestem chętna z Wami działać, bo bardzo podoba mi się Pani Fundacja. Jestem ze Świnoujścia…”
Zapał, empatia, wrażliwość, determinacja mimo odległości.

Weronika była sceptyczna, zresztą bardzo rozsądnie. Odległość eliminowała klasyczny wolontariat. Po zastanowieniu i rozmowie odrzuciłyśmy edukację, bazarki, zbiórki karmy.
Ale dziewczyna drążyła.
– Może Twitter? – rzuciłam wstępnie. – Konto niby jest, ale to martwy profil, nic się na nim od lat nie dzieje. Przejrzyj proszę jak działa Kasia na Instagramie to da Ci obraz jak budować swój.

Zatrybiło.
Już nazajutrz dostałam do akceptacji pierwsze posty.
– W doskonałym kierunku idzie Twoja praca – pochwaliłam Agnieszkę.
Rozmawiałyśmy długo, musimy się wyczuć, zrozumieć, na spotkanie przy herbatce w najbliższym czasie raczej nie ma szans.

Mija tydzień od naszej pierwszej rozmowy.
Agnieszka pracuje spokojnie, rytmicznie ale solidnie.
Porusza istotne dla Fundacji tematy, skupia się na promocji, adopcji, 1%.
Życzę Jej wytrwałości, pomysłów.

Ze swej strony doceniam każde działanie społeczne, bo tylko dzięki niemu faktycznie możemy zmieniać koci świat. Stanie z boku, skupienie wyłącznie na sobie i gromadzeniu wszelkiego dobra może i jest  jakimś sposobem na spędzenie życia, ale co pozostaje po takich ludziach w pamięci innych?

Od ponad roku z ogromną aprobatą obserwuję jak wielkie firmy promują wolontariat, jak pracują nad odbudową formy działania, która odrobinę przez nich została zarzucona.
Płacą chętnym do okazjonalnego wolontariatu normalne gaże, by tylko mieli szansę popracować społecznie pod okiem fundacyjnego koordynatora. Powiem więcej powstają projekty, by odbudować ideę pracy, gdzie zapłatą jest dobro drugiej istoty oraz radość i satysfakcja z bycia dobrym i potrzebnym.

Wolno, bo wolno i trochę opornie przebiega ten proces ale dzięki przywódcom obdarzonym charyzmą łatwiej jest wzniecić jeśli nie ogień to choćby iskrę zachęty do aktywności społecznej.