Wojna ma wpływ nie tylko na migrację kotów, które nagle zostały sierotami bez opieki, ponieważ ich opiekunowie zginęli broniąc swojej Ojczyzny, ale to także ogromna liczba przekazanych świadomie w trosce o ich dalsze losy, przez tych którzy decydowali się walczyć. Takie dramatyczne okoliczności zawsze inicjują dramatyczne decyzje. Ludzie chcąc ochronić te najważniejsze dla siebie istoty decydują się na rozstanie i przekazują je w bezpieczne miejsca. Dotyczy to nie tylko kotów, ale także dzieci, starych matek, ojców.
Patrzymy na to co się wyprawia u sąsiadów nie tylko z troską, współczuciem, obawą, ale i czasem totalnym zdziwieniem i zaskoczeniem. Słuchając analityków wojennych ma się ochotę uciec na inną planetę, by nie uczestniczyć w tym okrutnym przedziwnym wydarzeniu.
Poprzednio, przy okazji kotów uchodźców pisałam o Sońce i kotach skrzywdzonych przez wojnę, są to typowe ofiary tej zawieruchy, ale są jeszcze inne koty, które też ponoszą diaboliczne konsekwencje, a mianowicie produkty hodowli rasowych.
Ukraina była największym producentem i dostawcą na rynek rosyjski kotów rasowych, ale genetycznie modyfikowanych, tych, które swoim wyglądem budziły szok, współczucie i zaskoczenie, że kot tak może wyglądać. Im bardziej zmodyfikowane, wynaturzone, tym większym cieszyły się popytem na rynku. Wiem, że okrutne wypowiadam słowa, ale takie są fakty i karygodna prawda.
Koty rasy Sfinks, Devon Rex, Sfinks Elf czy Bambino, to bardzo młode gatunki, w Europie i Ameryce pojawiły się dopiero w roku 1966 r. w Kanadzie w wyniku naturalnej mutacji dachowej kotki Prune, która urodziła dwa pozbawione sierści kociaki. Świat zwariował i zaczęto ingerować, by wyodrębnić kolejną rasę. Hodowcy mieli pole do popisu, prześcigali się w pomysłach, zapominając kompletnie, że ingerencja przekłada się nie tylko na karykaturalny wygląd, ale i na zdrowie, przy czym wymaga specyficznych warunków bytowania. Te koty przede wszystkim cierpią na bóle stawów, krótkie nóżki muszą nosić dość ciężkie masywne ciało, zdeformowane uszy, ukształtowane pod dziwnym kątem muszle uniemożliwiają samodzielną ich higienę, ponadto skóra ich wymaga szczególnej pielęgnacji zarówno zimą jak i latem. Zimą trzeba zakładać ubranka, ponieważ marzną, a latem na skórę stosować kremy ochronne z filtrem oraz czapeczki na głowę. Produkcja dziwolągów stworzyła niszę dla przedsiębiorców, powstały małe zakładki krawieckie szyjące na wymiar ubranka ochronne. Snobizm aż boli i uwiera jak się patrzy, jak te koty są koszmarnie poprzebierane.
Kiedy wybuchła wojna, wiadomo handel kotami z Rosją został zastopowany, a że „produkcja” stała się kłopotem i obciążeniem finansowym, koty nie mając odpowiednich warunków bytowych zaczęły na domiar chorować, więc zaczęto przerzucanie kotów na tereny zachodniej Europy: do Polski, Czech, Niemiec, Węgier. Polska albo stała się ich nowym domem, albo przystankiem tranzytowym. Nie pochwalam, nie głaszczę. Pobudki w 100% naganne, ale zawsze dobro kota jest celem nadrzędnym, dlatego ile możemy, tyle ich ratujemy.
Oddajemy do domów, z którymi mamy kontakt. Edukujemy z jakich elementów powinna składać się codzienna higiena, uczulamy, że nie może być okazjonalna. I tak jak długie futro wymaga co drugi dzień szczotkowania, tak Elfikowi należy oczyścić zakamarki w uszkach.
Są to koty niesłychanie miłe, radosne, wszystkie o przecudnych charakterach, jednak pamiętać należy, że to człowiek w swojej małości i zabawy w Stworzyciela wyrządził im nieodwracalną krzywdę.
Apeluje do wszystkich opiekunów tych ras, przyglądajcie się uważnie, czy wasze zwierzę nie cierpi!