Co roku powtarza się ta sama sytuacja. Kolejny rok z rzędu wchodzimy w marzec, miesiąc kocich amorów, a Urząd Miasta Łodzi nadal przepycha się z lecznicami w kwestii wyboru tych, które będą świadczyły usługi weterynaryjne dla zwierząt z terenu Łodzi. Dla nas najważniejsza część tych usług to kastracja kotów wolno żyjących, która jest najskuteczniejszym sposobem ograniczania bezdomności tych zwierząt.
Od jakiegoś czasu z zadowoleniem zauważyłam, że Urząd realizując swoje obowiązki, jakie nakłada na niego Ustawa o ochronie zwierząt, zaczął brać pod uwagę sugestie organizacji prozwierzęcych pracujących na terenie Łodzi. Z rozmysłem użyłam słów „pracujących organizacji”, a nie „działających”, ponieważ działać można okazjonalnie, w zależności od nastroju, kaprysu i nawet pogody. Natomiast my w Kociej Mamie sumiennie od lat pracujemy. Równo, systematycznie, rzetelnie. Nie zawieszamy działalności na kołku na czas wakacji czyli największego natężenia bezdomnych maluchów, nie stopujemy wydawania sprzętu w dni wolne od pracy czy przedłużone weekendy. Świadome pracy przyjętej na barki, prosimy o zastępstwo ale wtedy na nasze miejsce wchodzi na moment osoba równie kompetentna . U nas nie ma miejsca na dziwne przypadki, arogancje zgłoszeń czy ignorancję potrzeb kotów i ich opiekunów.
Dlatego ze zgrozą studiowałam listę lecznic, które zgłosiły się do przetargu rozpisanego przez Urząd. Nie będę pokazywać palcem słabych punktów, ale na usta ciśnie mi się pytanie: dlaczego na wstępie nie odsiano tych nie spełniających kontraktowych wymogów odnośnie pooperacyjnej hospitalizacji? Dopuszczono te, które kiedyś pracowały, ale bardzo źle i niesolidnie. Czy w złym zabezpieczaniu zwierząt bezdomnych nie istnieje taka forma jak czarna lista? Przecież skoro nie zmienia się skład lecznicy, trudno oczekiwać, że nagle diametralnie zmienią się ich kontrowersyjne nawyki.
Mimo świadomości, że sytuacja staje się napięta, cieszę się, że zwyciężył zdrowy rozsądek, że jest troska o dobrze przeprowadzone zabiegi, o kondycję zwierząt i ich pooperacyjny komfort.
Pamiętajmy, lekarze startujący w przetargu generalnie mają swoje kliniki powiązane z którąś z łódzkich pro zwierzęcych organizacji, nie posiadam wiedzy, jakie możliwości budżetowe posiadają inni, ale Kocia Mama może być jak w latach poprzednich partnerem w Akcji, ale tylko w tych przez nas wybranych lecznicach.
Naganne jest, że odstąpiono od rekomendacji lecznic. Nie ma lepszych fachowców niż ludzie tworzący kocie organizacje. Oni posiadają prawdziwą wiedzę o tym jak to na co dzień traktowane są bezdomne koty.
Reasumując: zanim Urząd podejmie decyzję o wyborze lecznic, wszystkich opiekunów szczególnie kocic proszę o dokładny monitoring stada, czy aby któraś nie robi się podejrzanie puchata.
Marzec jest miesiącem, kiedy koty latają na amory, a ja w trosce o los ich dzieci, na wszelki wypadek zapobiegliwie gromadzę puchate ciepłe czapki. Niebawem zacznie się sezon na malca w czapce. Chcę czy nie, mimo moich tradycyjnych o tej porze apeli, co roku mamy kilka czapkowych miotów. Są sierotki, bowiem są wypadki, są smutne okoliczności.
Wierna zasadzie, że wolę wyciąć matkę niż zabezpieczać stadko, informuję, że FKM w sytuacji kryzysowej i podbramkowej udzieli wsparcia. Zaopatrzenie operacyjne dotyczy wyłącznie kotek, jeśli znaczenie terenu przez kocura nie sprawiało opiekunowi kłopotu przez kilka lat, czeka sobie spokojnie na fundusz z budżetu miasta, w tym czasie priorytet mają wyłącznie kotki.
Pomoc finansowa nie obejmuje osób związanych z innymi organizacjami, ale chyba tego akurat warunki nie muszę z przyczyn oczywistych nikomu tłumaczyć.