zamykamy dotację

Paradoksy życia codziennego oraz oderwane od rzeczywistości decyzje biurokratyczne sprawiają, że organizacjom opierającym się wyłącznie na pracy wolontariuszy funkcjonuje się znacznie trudniej niż tym, które mogą pozwolić sobie na zatrudnianie pracowników etatowych.

W efekcie, od lat nie jesteśmy w stanie zakwalifikować się do żadnych grantów ani dotacji. Decydującym kryterium ich przyznawania nie jest bowiem skala podejmowanych działań ani ich skuteczność, lecz liczba zatrudnionych pracowników. W naszym przypadku wolontariusze współpracują z Fundacją jedynie na podstawie umów o świadczenie usług, które nie generują kosztów.

W tym roku Daria, przeglądając kategorie ogłoszonych konkursów w Urzędzie Marszałkowskim, trafiła na taki, który idealnie wpisywał się w naszą działalność edukacyjną. Napisała projekt, który został pozytywnie oceniony, a Fundacja stanęła przed ambitnym wyzwaniem – przeprowadzeniem zajęć edukacyjnych dla 4000 dzieci i młodzieży. Miałyśmy możliwość realizacji działań w trzech formach: klasycznej lekcji poglądowej, wykładu, konkursu lub warsztatów.

Liczba 4000 robi wrażenie na każdym. Kluczowe były dwa zadania: spełnienie warunków dotacji, czyli wykorzystanie całej kwoty na realizację zadania oraz zgromadzenie listy obecności potwierdzającej udział wskazanej liczby uczestników.

Po początkowej euforii związanej z zakwalifikowaniem się i otrzymaniem wsparcia w wysokości 20 tysięcy złotych – co w przypadku projektu edukacyjnego stanowi solidny zastrzyk finansowy – przyszła, niczym zimny prysznic, refleksja: trzeba działać szybko, bo zadanie jest naprawdę wymagające.

Ekipa edukacyjna podzieliła się na dwa obozy. Jedni czuli się wystraszeni, drudzy byli przekonani, że skoro mamy czas do końca grudnia, nie ma potrzeby panikować. Ja jednak nie podzielałam żadnej z tych opinii. Nie odczuwałam strachu, ale zdawałam sobie sprawę, jak szybko płynie czas i jak ważne jest optymalne wykorzystanie dziewięciu miesięcy, szczególnie biorąc pod uwagę specyfikę pracy placówek oświatowych.

Plan był jasny: stworzyłam atrakcyjną ofertę edukacyjną opisującą poszczególne zajęcia, a Ania zaczęła promować ją na fanpage’u, zachęcając do udziału. Dużą aktywnością wykazały się osoby z ekipy edukacyjnej – zachęcały swoich znajomych do zapraszania Kociej Mamy na zajęcia. Ciężar realizacji projektu spoczął na wolontariuszkach pracujących z kocimi edukatorami. W działania zaangażowane były moje koty oraz te należące do Natalii, Ady i Kasi.

Nie narzekałyśmy, tylko działałyśmy. Blanka, bez cienia narzekania, woziła zespoły nawet do Piotrkowa czy Zgierza. Po każdym spotkaniu skrupulatnie zliczałyśmy uczestników, zbierając jak perełki kolejne istotki.

Sukces to wypadkowa wyłącznie naszej ciężkiej pracy. Mówi się, że szczęście sprzyja lepszym – i tym razem to powiedzenie sprawdziło się w pełni.

Zaproszenia na zajęcia edukacyjne napływały nieustannie, a zdarzało się, że w jednym tygodniu odwiedzałyśmy nawet trzy placówki. Nikt nie narzekał ani nie oponował – wszyscy wiedzieliśmy, o jaką nagrodę walczymy.

W wakacje nie pozwoliłyśmy sobie na odpoczynek. Do działań dołączyły wolontariuszki z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, które organizowały dla dzieci konkursy i warsztaty. Lista obecności powiększała się żmudnie, ale systematycznie, a liczba uczestników rosła.

Z doświadczenia wiedziałam, że początek roku szkolnego to trudny czas na organizowanie akcji w szkołach czy przedszkolach. Na szczęście z pomocą przyszła Majka wraz ze swoimi podopiecznymi. Z kolei Kasia i Ania kilkakrotnie w ramach projektu odwiedziły Łódzkie Towarzystwo Alzheimerowskie, wzbogacając nasze działania o dodatkowe inicjatywy.

Wysiłek, jaki włożyłyśmy w realizację projektu, był ogromny, ale z determinacją zmierzałyśmy do celu. Gdy brakowało nam jeszcze ponad 1000 uczestników, zaproponowałam udział w warsztatach i konkursach naszym sprawdzonym, wieloletnim partnerom – placówkom, które od lat wspierają Kocią Mamę, systematycznie organizując zbiórki karmy bez oczekiwania jakiejkolwiek rekompensaty. Teraz przyszedł czas na rewanż, i to w pięknym stylu.

Finały konkursów i podsumowania warsztatów przynosiły uczestnikom miłe niespodzianki w postaci prezentów od Fundacji. Uśmiechy na twarzach dzieci pojawiały się na widok uroczych planów lekcji, kolorowych kredek czy zestawów do pisania na tablicy. Prawdziwą sensację wzbudzały kocie worki, bidony i kolorowe odblaski.

Projekt udało się zrealizować dzięki ludziom, którzy doceniają i szanują naszą pracę społeczną. Wiedzą, że jako jedyna fundacja nie ograniczamy się do przyjmowania pomocy – zawsze staramy się również coś dać od siebie. Nasze kocie opowieści wzbogacamy o ciekawe prezenty, które sprawiają radość dzieciom i młodzieży.

Życie nie kieruje się żadnymi regułami – czasem pomoc odmawia osoba, na którą bardzo liczysz, a niespodziewanie wesprze cię ktoś zupełnie przypadkowy.

Wiedząc, że nie można naiwnie liczyć na cud, cały czas trzymałam rękę na pulsie, na bieżąco kontrolując sytuację i pilnując, by projekt przebiegał zgodnie z planem.

Z całego serca dziękuję zespołowi edukacyjnemu za kreatywność, gotowość i ogromną odpowiedzialność. Realizacja zadania to efekt wielu pośrednich i bezpośrednich działań. To dzięki Kasi udało się odbudować bazę szkół i przedszkoli. Diametralna zmiana formy komunikacji z placówkami przyczyniła się do reaktywacji całego projektu. Oferta dydaktyczna opracowana przez Anię eliminuje monotonię, powtarzalność i nudę, sprawiając, że zajęcia są atrakcyjne i angażujące. Dyspozycyjność edukatorów, ich wiedza i profesjonalizm sprawiły, że w mieście znowu krążą dobre opinie o wolontariuszkach z Kociej Mamy.

Edukatorki wykonały zadanie z nawiązką – zamiast zaplanowanych 4000 osób, ostatecznie wzięło udział 5380 uczestników. To świetny wynik! Podsumowanie projektu leży w gestii Grażynki, przy wsparciu księgowej Dorotki.

Zadania zostały podzielone w naszym stylu: jest ekipa bezpośrednio odpowiedzialna za działanie, ale mamy również drugą grupę zajmującą się podsumowaniem.

Serdecznie dziękuję wszystkim zaangażowanym w realizację projektu. Dokumentację z poszczególnych etapów na bieżąco opracowywała Ania na profilu społecznościowym, a wszystkie grafiki przygotowała Emilka.

Fundacja Kocia Mama, przystępując do zadania, zawsze przygotowuje podstawowy scenariusz, według którego będzie działać. Jednak w zanadrzu mamy także awaryjny plan, po który sięgamy w przypadku nieprzewidzianych trudności.

Planowanie i logistyka to od zawsze nasza mocna strona. Nigdy nie porywamy się z motyką na słońce – z reguły przygotowujemy się do działań, mając pod ręką kilka opracowanych wariantów.