zagadkowa sytuacja

Tę interwencję zgłosił do fundacji Animal Patrol Straży Miejskiej. Od samego początku sytuacja była dziwna i zagadkowa. Jedynym niepodważalnym pewnikiem była łapa wymagająca ingerencji chirurga i nie był to zabieg z cyklu łatwy i standardowy, uraz dotyczył kociej stopy. Okoliczności były i są zresztą niejasne do końca, więc zacznę od początku. Wiemy doskonale, że Animal Patrol sięga po naszą pomoc w sytuacjach, które nie są proste, a dobrem nadrzędnym jest życie lub zdrowie kota.
Zasada panuje jedna, o ile nie wchodzimy w interwencje klasyczne, kiedy zgłoszenie dotyczy dorosłego kota, o tyle przejmujemy kociaki, tym samym ratując od uśpienia. Procedura stała się już publiczną tajemnicą i w sumie lepiej, bo w ten sposób, mając dokumenty możemy zawsze potwierdzić naszą pracę oraz niebagatelne wydatki. Aspekty rutynowego postępowania w przypadku maluszków są czytelne, ale czasem następuje zgłoszenie, które bardziej nadaje się dla detektywa czy śledczego.

Kobieta, karmicielka udawała się najpierw do kliniki z kotką, która ewidentne z bólem stawała na łapce. Lecznica współpracująca po wykonaniu prześwietlenia RTG sugerowała konieczność konsultacji ortopedycznej, przekazując wypis z wizyty jednocześnie przekazała listę proponowanych lekarzy.

Z wywiadu wynikało, że kotka jest środowiskowa, wolno żyjąca, jednak zdziwienie budzi nadane imię, fakt, że kotka na nie reaguje oraz dokładny wiek podawany przez rzekomą karmicielkę.
Zadziwiający jest fakt, że po wizycie w lecznicy, opiekunka decyduje się wezwać Patrol Animal i tym samym sytuacja gmatwa się jeszcze bardziej. Adres zamieszkania w dowodzie jest inny niż podany w lecznicy, a kotka i opiekunka przebywają jeszcze pod innym. Same niejasności i wykluczające się przekazy. Zwierzę zabezpieczone lekami przeciwbólowymi, opatrunek starannie założony, opłacona dość kosztowna pierwsza wizyta. Pytanie, dlaczego nie było próby kontaktu z żądną fundacją już na poziomie pierwszej wizyty i co spowodowało zgłoszenie do Straży kota bezdomnego z lokomocyjnym urazem. Czy faktycznie posiada status środowiskowego czy jest wychodzącą? Jeszcze jedno jest zastanawiające, a mianowicie dlaczego bytująca wolno nie ma oznakowanego ucha?

Zbyt dużo w tej sprawie znaków zapytania. Stan na dzień obecny: pani zorganizowała sobie kennel do zabezpieczenia kota, wpłaciła darowiznę na konto fundacji w ramach wsparcia kosztów operacji, jednak stanowczo odmawia po rekonwalescencji przygarnięcia kotki, a ja Malwiny, bo takie ma imię, po skomplikowanej operacji nie wypuszczę bez nadzoru.
Intuicja podpowiada, nie tylko mnie, że to domowa, bardzo łagodna i oswojona kotka. Historyjka powstała, by obniżyć koszty operacji, bo komercyjne przy tym urazie wyniosłyby około 5 tysięcy złotych.

Żaden totalnie dziki kot nie reaguje tak spokojnie na pobyt w nieznanej klinice, nie pozwala się nosić obcym ludziom na rękach ani wykonywać czynności związanych z przygotowaniem do operacji. Personel ani przez moment nie miał żadnych kłopotów z Malwinką. Operacja się udała, łapa jest poskładana, teraz 6-tygodniowa rehabilitacja.
Jak zwykle proszę darczyńców o wsparcie. Postawiona zostałam w zasadzie przed faktem, nie mogłam wyrzucić z głowy wszystkich tych wiadomości, ponieważ gdybym odmówiła przejęcia kota, w schronisku nikt by się nie wahał i łapę amputował, takie są wytyczne w ramach oszczędności budżetowej.

Zbierając na opłacenie faktury, jednocześnie będę rozglądać się za jakimś odpowiednim domem, świadomym opiekunem, który potrafi właściwie o zwierzę zadbać. Nie oceniam, nie komentuję tylko relacjonuję jakie nietypowe przypadki zgłaszane są z pozoru prostych interwencji.