Jesteśmy jedyną kocią fundacją, która może poszczycić się własnym muralem, stanowiącym owoc połączenia pasji i marzeń. To niemalże wybuchowa mieszanka, szczerze mówiąc. Malowidło odnosi się tematycznie do epoki, w której domy przypominały głównie dworki, ulice ozdabiały kolorowe kramy, a karczmy były miejscem ucztowania. Jestem szczęśliwa, że udało mi się z sukcesem zakończyć dzieło, a praca cieszy wszystkich miłośników murali. Popularność zdobył niesamowitą, zresztą każdy z ręką na sercu przyzna, że projekt i cudne wykonanie są doskonałe. To sytuacja typowa dla naszej społeczności. Z realizacji mojego osobistego marzenia, w takim samym stopniu co ja, cieszy się każda osoba związana nie tylko wolontariatem z Kocią Mamą. Brak konkurencji i rywalizacji wynika z faktu, że w społeczności Kociej Mamy każdy dzieli się radością z małych i dużych osiągnięć innych ludzi. Troszczymy się o siebie w trudnych chwilach i dzielimy radość z nawet najmniejszych zwycięstw codziennego życia.
Mural nadal, pomimo upływu czasu, robi dość znaczne zamieszanie na branżowych portalach. To stwierdzenie nie wynika z pychy czy zarozumiałości, lecz jest zwyczajnym odnotowaniem faktu.
Rok minął, a my, tradycyjnie oprócz rutynowych aktywności, rozpoczynamy przygotowania do zbliżających się wielkimi krokami urodzin fundacji.
Standardowe procedury zostały zachowane, czas akcji przewidziany jest na luty. Wydarzenie planowane jest na sobotę o zmienionej godzinie w tym roku, konkretnie o 17:00 zamiast 18:00.
Tak jak przed laty, zaczynamy od wybrania tytułu KotoManii. Rok ubiegły będzie naturalnie kojarzyć się z muralem. To był mój największy projekt. Naradzając się z Anią, podczas dyskusji tytuł sam się nasunął: „Staropolskim obyczajem”, rzecz jasna, w nawiązaniu do muralu.
Skoro najtrudniejsze za nami, zostało tylko wytypowanie miejscówki przypominającej stylem i charakterem obiekt z danej epoki, czyli dworku bądź karczmy.
Ania podesłała mi kilka propozycji miejscówek, wybrałam dwie moim zdaniem najbardziej spełniające warunki.
Dalej już poszło łatwo, bo należało przeprowadzić tylko rozmowy z restauratorami. O ile pierwsze spotkanie było kompletnie dziwne, nie dość, że mało konstruktywne, to jeszcze z manierą kompletnej arogancji wobec potrzeb klienta, o tyle druga osoba w lot pojęła kierujące mną intencje, styl oraz charakter spotkania. Miłym dodatkiem jest jeszcze dość ważny fakt, że za mniejszy budżet mamy wynajętą o niebo lepszą miejscówkę. Celebrować 16 urodziny Kociej Mamy nie będziemy w klasycznej karczmie, a na bogato w szlacheckim, autentycznym i do tego zabytkowym dworku.
Tym razem przygotowania wstępne ukończone zostały w błyskawicznym tempie. Kolacja urodzinowa odbędzie się 24 lutego o godzinie 17 w Dworku na Stawach Jana. Fajny wygodny parking dla gości mieści się tuż obok domostwa. Sale są stylowe, klimatyczne, wygodne i przestronne.
Kotomani już zostali wybrani, rekomendowane zostały osoby do dyplomów wtop roku oraz dyplomów uznania. W tegorocznym scenariuszu Gali wprowadzamy dodatkowy punkt, a mianowicie osobiste prywatne nagrody od szefowej dla najbardziej wyróżniających się wolontariuszy, niekoniecznie przodowników w danej dziedzinie.
Myślę, a wręcz jestem pewna, że jak zwykle będzie szalenie miło, rodzinnie i zabawnie, szczególnie podczas wręczania wyjątkowych nagród.
Ponadto przez nauczycielki pracujące w szkole przyszpitalnej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki został wytypowany kandydat do Stypendium im. Pitusia wyjątkowego kota.
Od strony merytorycznej cała praca wstępna została wykonana. Wybrane zostało menu, zaproszono wszystkich gości, a teraz do akcji wkraczają Emilka z Laurą. Przed nimi stoi najtrudniejsze zadanie – oprawa graficzna całego wydarzenia, czyli stworzenie plakatu, dyplomów, wizytówek na stół, a także opracowanie dekoracji sali oraz stołów.
Zmiana charakteru wydarzenia z otwartego koncertu na elitarną kolację bardziej przypadła wszystkim do gustu. Ta forma przekuwa się na jeszcze większe scalenie fundacji, zbliżenie uczestników i wzajemne poznanie się. Koncerty, choć były spektakularnymi wydarzeniami w mieście, wiązały się z ogromnym wysiłkiem i pracą. Teraz spotykamy się po prostu po to, aby być razem, porozmawiać, wymienić spostrzeżenia czy nawet zwyczajnie poplotkować na tematy niezwiązane bezpośrednio z działalnością fundacji. Oczywiście, otrzymuję sygnały od sympatyków, którzy bardzo tęsknią za tamtymi wydarzeniami, jednak i nam za ciężką pracę należy się chwila relaksu i odprężenia.
Z ogromną niecierpliwością czekamy na projekty graficzne duetu Emilka – Laura, na kocie statuetki dla Kotomanów jak zwykle wykonywane przez Martę i Agnieszkę oraz na wszystkie niespodzianki zawsze towarzyszące tej imprezie.