Ponieważ fundację tworzą ludzie, wolontariusze, weterynarze, sympatycy, przyjaciele, darczyńcy oraz karmiciele, siłą rzeczy nasuwa się pomysł, by o tych osobach Państwu opowiedzieć. Tak jak pisałam serię reportaży pod wspólnym cyklem: „Z pozycji szefowej odsłona…”, tak teraz zrodził się następny pod tytułem: „Zaczynamy prezentację pracy od kuchni”.
Pierwszą osobą, którą wybrałam jest Ania, jedna z wielu pracujących w cieniu, w ciszy domu, jednak to jej zadanie pomaga nam nie tylko w promocji czy reklamie, ale jest swoistym działaniem zbliżonym do pracy średniowiecznych kronikarzy, tylko przy użyciu nowoczesnych narzędzi.
Ania, od lat systematycznie, codziennie, bez względu na stan zdrowia, humoru czy nastroju, publikuje na portalu społecznościowym wszystkie najważniejsze działania i aktywności jakie się toczą i dzieją w Kociej Mamie.
Jest swoistym reportażystą. Zagląda na profile wolontariuszy, klinik współpracujących, publikuje nie tylko reportaże, ale i ciekawostki, śmieszne memy opisujące życie kotów, opowiada o podejmowanych akcjach, zaprasza na wydarzenia pod egidą Kociej Mamy, zachęca do wspierania, wyłuszcza wszystkie najważniejsze bieżące problemy. Promuje adopcje, zachęca do udziału w akcjach zbiórkowych, ale i wyszukuje potrzebne mi materiały. Fajnym pomysłem i super inicjatywą, są jej wspominkowe publikacje. Pokazuje to bardzo fajnie, jak na przestrzeni lat modyfikowała się praca w fundacji, ale jest także dokumentem osiągnięć i wszechstronności zadaniowej, mocy sprawczej, jak też konsekwencji merytorycznej i stabilności zapisów statutowych.
Pewne rzeczy są niezmienne i to chyba najcenniejsza wartość wspólnych działań. Wypracowane ścieżki, mimo biegnących lat, nadal są najlepszą drogą, którą idziemy podejmując kolejne interwencje.
Kanon jest jeden: mamy pomagać, a nie krzywdzić czy dręczyć. I takie założenie obowiązuje wobec wszystkich istot związanych z fundacją. Wolontariusz nie może przyjmować zadań, które przekraczają skalę jego możliwości, a kotom należy się szacunek i godne traktowanie. Nie dajemy żadnego przyzwolenia na korzystanie we wzajemnej komunikacji z przewagi intelektualnej czy gatunkowej. Ania, na każdym kroku bardzo mocno podkreśla panującą u nas atmosferę, ale i zasady opieki nad kotami. O tym, że jest autorką wszystkich materiałów edukacyjnych, wspominałam niejednokrotnie, jednak mało kto ma świadomość, że jest także matką chrzestną większości moich reportaży. Uwielbiam, kiedy z przejęciem wypowiada kwestię: „Iza, powinnaś to opisać i momentalnie zaczyna wywód, czego konkretnie ma dotyczyć!”.
A ja potem mielę w głowie temat, ubieram w słowa i się z Państwem dzielę. Praca Ani jest też ścieżką dla wolontariuszek pracujących na Twitterze i Instagramie. Mają gotowy konspekt, czym się z fanami i lubisiami dzielić, które akcje promować, na jakie zapraszać wydarzenia. Mam nadzieję, że z przyjemnością, ale również z odrobiną zaskoczenia poznali Państwo kulisy pracy odnośnie informowania o tym, co się u nas, każdego przeciętnego dnia dzieje. Nie jest ani nudno, ani typowo, a już na pewno nie schematycznie. Codziennie mierzymy się z nowymi, czasem nawet trudnymi sprawami, które staramy się rozwiązywać tak, by nigdy nie było uczucia niesmaku czy wyrzutów sumienia. Tyle w skrócie o Ani i jej zadaniach, za jakiś czas przedstawię kolejną postać z cyklu szarych eminencji.