Awantury i zamieszanie społeczne, po części wynikające z sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźliśmy odkąd żyjemy w strachu i zagrożeniu wywołanym panującym wirusem, nie zachęcają do aktywności społecznej ani hojności patronów. Regulacje jakie wprowadzono we wszystkich placówkach oświatowych zaburzają nasz typowy od lat realizowany rytuał w pozyskiwaniu jednocześnie karmy i prowadzenia edukacji prozwierzęcej. Rzadko otrzymujemy zaproszenia na kocie zajęcia co, rzecz oczywista, eliminuje także typowe zbiórki karmy i kocich akcesoriów.
Iwonka zajmująca się promowaniem Fundacji na przeróżnych portalach zgłosiła Kocią Mamę do kolejnej organizacji prowadzącej kampanię wspierającą lokalne zwierzęce formacje.
Działanie jest typowe i reguły dokładnie takie same jak w zbiórkach, w których dotąd braliśmy udział.
Ania przygotowuje dokumentację kocią z opisem ich chorób lub sytuacji, w wyniku której trafiły pod skrzydła Kociej Mamy. Nie wszystkie historie są banalne i typowe, klasyczne dla naszej pracy. Są takie, które chwytają za serce, wołają o pomstę do Nieba, ale i takie które odbierają wiarę w dobro i honor człowieka.
Nie wszystko co spada na moje barki, nie wszystko z czym muszę się uporać z prostej przyczyny bycia szefową, wypływa na szerokie forum. Bywa, że sama wolę nieść wiedzę, która nie tyle boli, co przeraża i odbiera chęć do dalszej pracy, a pamiętać należy, że my kocie opiekunki by być skutecznymi nie możemy się ani zniechęcać, ani wypalić.
Zasady nowej aktywności są czytelne i proste. Wybieramy spośród prezentowanych kotów pupila, którego historia nas poruszyła albo też który przypadł nam do serca i pod jego profilem deklarujemy kwotę przeznaczonego wsparcia i określamy wyraźnie cel: leczenie lub zakup karmy.
Jak zwykle będę wdzięczna za okazaną pomoc.
Małe, kolorowe kociaki wcześniej czy później znajdą domy, adopcja ich to tylko kwestia czasu. Pamiętać należy, że Fundacja nie stoi w miejscu mimo pandemii, non stop się rozwijamy i podnosimy standardy weterynaryjnej opieki, a to już przy takiej skali niestety nie są bagatelne koszty.
Nowej aktywności pomocowej jestem niezwykle ciekawa, czy spodoba się naszym darczyńcom, czy chętnie w niej wezmą udział? Na te i multum innych pytań odpowiedź uzyskamy wkrótce, ja tylko mam nadzieję, że dla nas i kotów nadejdą lepsze, spokojniejsze czasy.