Wyścig z czasem

Po pierwszej burzy i wstępnym zamieszaniu, w chwili, kiedy karmicielki spostrzegły, że odłowione koty jednak wracają na swój teren, atmosfera wyraźnie stała się mniej napięta.
Mam świadomość, że Kocica Mama ruszając odławiać dzikie, trafia na mur niechęci karmicieli, którzy z obawy, że powielimy proceder typowy dla pewnej organizacji, odmawiają bądź utrudniają współpracę.

Jest taka organizacja na terenie miasta, która od lat zachowuje się mało że nonszalancko wobec kocich opiekunów, ale i nagannie patrząc z pozycji innych zwierzolubów.

Od lat tłukę do głowy, że nie działa się znienacka, że nie wolno zabierać i przenosić kotów bez wiedzy i przyzwolenia ich opiekunów, że łapanie w nocy zawsze nasuwa wątpliwości odnośnie intencji i faktycznego celu działania. Praca społeczna powinna być jasna, zrozumiała i czytelna. Pamiętajmy, że każdy spór, każda scysja, każda nawet mała sprzeczka zawsze finalnie przekuwa się na budowanie wrogich relacji, a nie sympatii.

Wiem, że mają trudno moje wolontariuszki. Staramy się zachować spokój unikając nawet drobnych zatargów. Jesteśmy chętne do wyjaśnień i konstruktywnej współpracy ale niezaburzającej wolontariatu, działania w realiach zdroworozsądkowych. Nikt mi nie wmówi, że normą jest usypianie zdrowych kociąt, nikt nie zmusi mnie, bym dała przyzwolenie na odławianie kotów po kryjomu. Powiedzmy to wreszcie wyraźnie, takie postępowanie jest hańbą dla każdej organizacji.

Bilans kilku dni interwencji był budujący. Dziewczyny odłowiły 13 dorosłych kocich osobników i 4 maluchy. Niestety zamiast radości czułam jakiś dziwny niepokój.
– Maryla, dobrze szukałyście? Przecież to sezon na kocięta, trudno mi uwierzyć, że w tak dużej populacji kotek urodziły się tylko cztery młode. Dzwoń do lecznic, pytaj czy aby nie są wśród złapanych karmiące matki.
Po chwili Maryla oddzwoniła:
– Są dwie kotki karmiące! Wysuszają im pokarm. Obie w końcowej fazie laktacji.
– Jeden miot siedzi w Filemonie. A gdzie dzieci drugiej matki? Macie spacer, gdzieś muszą płakać maluchy.
Liczyłam szybko: to trzecia doba, więc jak mają farta, powinny jeszcze żyć. Jeśli faktycznie lekarze się nie mylą, małe powinny wchodzić w 4 tydzień, może się uda je ocalić.
– Musicie przeszukać każdy kawałek tych ruder, skoro jest matka, muszą być i dzieci!

Dziewczyny dwa dni patrolowały. Postawiły w stan alarmu pracowników porządkujących teren. Maluchów szukali wszyscy. Na szczęście są i tacy, którzy oparli się znieczulicy. Krok po kroku sprawdzały każdy pustostan, zaglądały w każdy zakamarek, nasłuchiwały nad każdą dziurą. O uczuciach i myślach lepiej nie pisać. Mimo tylu lat pracy w kocim temacie za grosz nie ma w nas rutyny.

Trzeciego dnia odkryły gniazdo!
– Są śliczne – meldowała Maryla – Dwa chłopaczki i dziewczynka. Mają maksymalnie 4 tygodnie. Obok nich siedziały dorosłe koty, dlatego się nie rozeszły.

Pierwszy etap zakończył się sukcesem, czekałyśmy co powie lekarz.

Wieczorem Anna reanimowała małą.
Termofor, kroplówka, płyny… i zaciśnięte kciuki.

Udało się.
Mała przeżyła.

Następnym zadaniem przed opiekunką i maluchami była nauka samodzielnego jedzenia i korzystania z kuwety. Pod czujnym okiem, pod troskliwym nadzorem, z radością odliczałyśmy kolejne wspólne dni.

Targały mną dwa uczucia: radość i złość. Radość wiadomo, ale złość chyba silniejsza, bowiem całej sytuacji można było uniknąć. Zbieramy żniwo głupiego zachowania innych!!! Opiekunowie do jednego worka wrzucają wszystkie organizacje prozwierzęce działające na terenie Łodzi. Są to generalnie  ludzie w wieku dość dojrzałym mówiąc delikatnie, im obcy jest internet i wszelkie fora. Informacja przekazywana jest przeważnie ustnie, i jak wiemy z doświadczenia, czasem po drodze kompletnie zmienia pierwotną treść.

Poszła w mieście fama, że usypiane są ślepe mioty, więc z automatu opiekunki bronią maluchów przed każdą osobą, która deklaruje przynależność do jakiejś organizacji. Lata miną zanim do każdego dotrzemy z informacją, że Kocia Mama zachowuje się w tym temacie kompletnie inaczej. Gdyby karmicielki stanęły obok moich wolontariuszek solidarnie obok łapek, palcem mogłyby pokazać, która kotka aktualnie karmi i można było uniknąć dramatu. Nie winię ich , a panie pseudodziałaczki, które z niemocy adopcyjnej, usypiają narodzone mioty.

1