Nie lubię rozwiązań radykalnych, ale bywa, że do takowych zmusza mnie życie lub postawa ludzi komunikujących się z Fundacją w kwestii zaopatrzenia bezdomnych kotów.
Fundacja powstała by leczyć, sterylizować i adoptować. Wszelkie działania towarzyszące jak edukacja czy kampanie społeczne są to aktywności mające za cel modelowanie relacji z kotem zgodną z ideą naszej pracy.
Podstawą jednak jest ochrona kocich dzieci, ich socjalizacja, zaopatrzenie medyczne, przemyślana adopcja i kształtowanie świadomości nowych opiekunów.
Każde bez wyjątku spotkanie adopcyjne jest mini edukacją. Szczególny priorytet zawsze mają małe, chore, niesamodzielne kocięta. Modyfikacji ulegają na przestrzeni lat niektóre nasze reguły, ale zmiany wprowadzane są raczej z korzyścią dla kotów i ich przyszłych opiekunów.
Kiedyś cieszyłam się z faktu, że mogę oddawać kocięta do adopcji zdrowe i odrobaczone. Na tyle pozwalała mi kondycja finansowa Kociej Mamy. Od pewnego czasu, dzięki temu, że same także pracujemy, mogę wydawać zaszczepione. To, że nie ma prawa kociak powyżej 6 miesiąca opuścić Fundacji bez stosownego zabiegu nadal bezwzględnie obowiązuje.
Dotąd kocięta i koty dorosłe przyjmowane były według następującego klucza: opiekun bądź znalazca dzwonił na kontakt do wolontariuszek. Opcje były dwie: sam zabezpieczał kocią rodzinę, korzystając ze sprzętu fundacyjnego, a nasza rola sprowadzała się wyłącznie do pomocy weterynaryjnej i w adopcji lub ustalał z wolontariuszką zasady przekazania kociaków oraz termin zabiegu kotki matki.
Fundacja działa w oparciu o pełen wolontariat. Finansowana jest z kilku źródeł, ale nie są to dotacje z urzędu miasta czy gminy. Podstawą jest odpis 1% w ramach OPP, wpłaty darczyńców na konto FKM oraz aktywność wolontariuszek na bazarkach, gdzie sprzedajemy fanty nowe, podarowane przez przyjaciół Fundacji bądź takie, które są z odzysku.
Chcę wyraźnie podkreślić: na tyle mogę zabezpieczać na ile mam na ten cel pieniędzy. Ciągła i systematyczna praca możliwa jest dzięki zdolności opłaty za faktury. Miłość do kotów, troska o ich los, zabieganie o lepszy standard ich życia, nie może zaburzyć realnej oceny stanu bieżącego pieniędzy, którymi dysponuje Fundacja.
Ponieważ nagminnie następują rozbieżności odnośnie ustaleń, żeby nie powiedzieć jesteśmy wręcz okłamywane, sądzę, że należy tę aktywność uporządkować.
Od 1 września, każdy, od kogo będziemy przyjmować kocięta lub dorosłe koty, zobowiązany jest podpisać dwa dokumenty: przekazanie kota oraz drugi formularz określający zobowiązania opiekuna.
Pozwoli to na spokojniejszą pracę, bowiem nie po to zakładałam Kocią Mamę, by bawić się w detektywa, rozjemcę, dociekać kto mówi prawdę, a co się komu wydawało i dlaczego rozmijają się informacje, jakie otrzymuję od wolontariuszek z tymi od lekarzy.
Nie mam czasu na takie aktywności.
Nie chcę niepotrzebnych emocji w Kociej Mamie. U nas się nie kłamie, dlatego by chronić wolontariuszki, eliminując niepotrzebne nerwy, odtąd będziemy stosować te dwa dokumenty.
Trudno, założę kolejny segregator, kolejne drzewa na tym ucierpią, rozrasta się kompletnie niepotrzebnie fundacyjna biurokracja, ale nie ma innej drogi, by wyeliminować oszustów i mataczy.