Marzec i kwiecień to miesiące o dość zdefiniowanej aktywności edukacyjnej, ale tym razem nie o tematyce kociej, lecz w zachęcaniu społeczeństwa do przekazywania swojego 1 % podatku na OPP.
Aktywność wolontariuszek w tym zakresie nie polega na typowej agitacji czyli namawianiu nieznajomych ludzi. Ich obecność na wydarzeniach ogranicza się wyłącznie do informacji odnośnie pracy, na udzielaniu odpowiedzi o każdej płaszczyźni, na której jesteśmy aktywne oraz co najważniejsze, na zapoznawanie z fundacyjnym dorobkiem.
Cele, zadania i wytyczne to są tylko czynniki, które stymulują i kierunkują pracą. Jednak dla podatnika ważna jest przejrzysta informacja o rzeczywistych, konkretnych osiągnięciach. Istotna jest wiedza i przeświadczenie, że jego pieniądze są faktycznie spożytkowane na zwierzaki i cele statutowe.
Niestety wiele osób nie docenia znaczenia jakie dla OPP ma 1% podatku. Często sama słyszę od zaprzyjaźnionych kociarzy, że „wstyd przekazywać taki niewielki % „. Otóż jest to kompletnie błędne stanowisko! Każdy, nawet groszowy odpis, trafia do wskazanej organizacji powiększając tym samym jej budżet i umożliwiając jej bardziej efektywne działanie.
Kiedyś było mniej możliwości dotarcia do wiedzy o realnych działaniach OPP. Wiele informacji pozyskiwaliśmy pocztą pantoflową ale i sugerując się opinią przyjaciół lub znajomych. Bywało, że przekazywano 1 % niejako awansem, by wspomóc i ułatwić start. Tak zadziało się w przypadku Kociej Mamy. Gdy tylko poszła fama w kocim środowisku o rejestracji Fundacji i uzyskaniu OPP, poleciały dla nas przelewy. Faktem jest, że my nie zawiodłyśmy zaufania.
Fundacja ma to niebywałe szczęście, ze Status OPP otrzymała w tym samym roku, kiedy powstała, prawdę mówiąc nie mam informacji, by było takie postępowanie regułą, raczej jesteśmy w tym konkretnym przypadku wyjątkiem, ale jest to wynik wcześniejszej pracy Grupy Kocich Opiekunek.
Wchodziłyśmy w wolontariat z dość pokaźnym jak na amatorki dorobkiem. Odpisy z 1 % dość znacząco zasiliły wtedy koci budżet, pozwoliły na systematyczną pracę na rzecz braci mniejszych. To, że przez te 11 lat nie zmarnowałyśmy ani złotówki, wynika z zespołu, który zbudowałam.
Fundacja nie jest tworem do końca stałym. Rotacja dotyczy w największym stopniu wolontariuszy, którzy nie potrafią zdefiniować swojej potrzeby bycia społecznym, mają ewidentny kłopot z wykonaniem nawet minimalnych obowiązków czyli mówiąc wprost mają problem z systematycznością i pracą cykliczną. Wolontariat nie zawsze jest radością, wiedzą o tym najbardziej opiekunki prowadzące DT, szczególnie te mające koty chore i kalekie.
Staram się by szkielet był raczej stały, by nie czynić diametralnych zmian w Radzie, Zarządzie czy zespole Koordynatorek. Jednak bywa, że następują reorganizacje, ale wynika to ze zmiany trybu pracy czy też przemian dokonujących się w prywatnym życiu. Inaczej bowiem jest aktywna wolontariacko samotna, dyspozycyjna osoba w wieku 50 plus, a kompletnie inaczej robiąca karierę zawodową matka małego dziecka.
Nie narzucam zadań, nie zmuszam do pracy katorżniczej, z faktu, że jestem pracoholikiem nie czynię zasady normującej pracę innych. Staram się nie nawarstwiać obowiązków. Realnie oceniam możliwości i z niepokojem śledzę przyjmowanie przez jedną osobę zbyt wielu zadań z dziedzin kompletnie różnych. Takie aktywności zawsze prowadzą do zaniedbań. Pomijam, kiedy dotyczy to biurokratycznych obowiązków, reaguję kiedy cierpi zwierzę.
Festiwale 1 % są dla nas, kociar, okazją nie tylko do promowania Fundacji, ale i rekrutacją i weryfikacją potencjalnych wolontariuszy. Od kilku lat staramy się przede wszystkim uwypuklać te trudniejsze strony ewentualnego wolontariatu, by sobie zaoszczędzić aktywności związanej z opieką i wprowadzeniem w tajniki pracy nowej osoby. Nie zamykamy się na nowych ludzi, po prostu lata pracy w wolontariacie są niesłychanym zasobem wiedzy, która pomaga nam realnie ocenić zgłaszającego. To szalony komfort szczególnie dla mnie, Szefowej.