Ten temat wlecze się za mną od lat i niestety ciągle stoję w tym samym miejscu.
Z kotami świetnie sobie radzę, jednak psy to dla mnie od zawsze trudny temat.
Od kilku lat zwracam się z prośbą, do każdego komu pomogłam rozwiązać koci problem, a mam wiedzę, że funkcjonują bardzo sprawnie w psiej płaszczyźnie. Wszyscy, przykro mi to pisać, niestety odmawiają mi pomocy wyciągając tysiące dziwnych argumentów, których ja prawdę mówiąc wstydziłabym się będąc szefową Kociej Mamy użyć.
Mam świadomość, że są to mocne słowa, jednak tym razem nie mogę sobie pozwolić na salonowe kurtuazje, zwyczajnie kończy się i mnie, i psom czas z uwagi na bardzo mocno podeszły wiek ich opiekuna.
Wstydem są zalecenia psich fundacji, które w ramach interwencji odwiedzały Pana Dziadka. Jak można osobie nieposiadającej prawa jazdy w wieku ponad 80 lat zalecić wyłapanie i zaopatrzenie weterynaryjne dorosłych w różnym wieku i stopniu socjalizacji psów.
Nie posiada ani stosownego sprzętu, ani umiejętności i budżetu.
Wszystkie zalecenia psich organizacji dopełniłam realizując każde wypunktowane zalecenie, mam na to dokumenty w postaci wypisów z lecznic oraz faktur. Pan Dziadek przekazał mi także dokumenty sygnowane logiem na papierze firmowym odwiedzających go i psy fundacji i stowarzyszeń. Powiedzmy wprost, warunki w jakich żyją psy i kondycję ich opiekuna poznały czołowe aktywistki psie z Łodzi i każdy bezdusznie pomija temat.
Psy są wykastrowane, zaszczepione, systematycznie odrobaczone to zapewnia Kocia Mama. Karmi je oprócz fundacji cała sąsiedzka okolica.
Jesteśmy w stanie zapewnić transport każdego psa we wskazane miejsce, tylko szukamy osób, które wykonają adopcyjną pracę. Z tego miejsca zabrałyśmy już kilka piesków, wszystkie w nowych miejscach zaaklimatyzowały się mimo początkowej nieufności i dystansu. To są psy pilnujące w zamian za troskę i opiekę stają się świetnymi, nie tylko strażnikami obejścia, ale z czasem i towarzyszami spacerów.
Tym razem dość mocno sygnalizuję temat, mając nadzieje znaleźć u prywatnych osób pomoc. Zawiodły i mnie, i psy wszystkie psie organizacje w Łodzi, ale także w najbliższej i dalszej okolicy.
Koty by mi chętnie wpakowali, od moich psów odwracają głowę, ale za to rad, które tylko mnie irytują mam po kokardy.
Chwalą się przy tym podbijając ego, sukcesami adopcyjnymi trudnych psów, a jakoś nie potrafią zaopiekować się nawet jednym, mimo iż oferują do czasu adopcji wyżywienie i wszelkie psie akcesoria w rodzaju smycz, obroży, puszorków.
Proszę, pomóżcie psom.