Takie sytuacje zdarzały się niestety zawsze, ale z uwagi na pierwiastek emocjonalny jakoś niezręcznie było o nich wspominać. Długo rozważałam różne opcje, zanim podjęłam decyzję, by ten drażliwy temat poruszyć publicznie. Nie z obawy przed reakcją kociarzy, nie ze strachu o hejt czy szykany, zwyczajnie historia jest tak przykra, że ludziom kochającym zwierzęta normalnie nie mieści się w głowie, ale najlepiej będzie, jak zacznę od początku…
Jakoś w kwietniu, a może pod koniec maja, przypadkiem zajrzałam do klinki, swoim zwyczajem dopinałam ostatnie sprawy zanim położę się do szpitala. Wszyscy przyzwyczajeni są do tego zachowania, nie budzi ono zdziwienia ani sensacji. Pracując z ludźmi i żywymi istotami, nie mogę sobie pozwolić na zawieszenie aktywności na przysłowiowym kołku.
Ten dzień był fajny, owocny w niespodzianki. Ja odmówiłam oddania na wieś, by biegały między kołami traktorów, dwóch fajnych, łagodnych kotów. Nie mam pojęcia, czy przywożąca kociaki do końca pojęła ideę pracy fundacji, ale dobro zwierząt w tym przypadku zwyciężyło nad jej propozycją, że koty mogą iść do adopcji prosto z pola! No na takie fanaberie nawet ja nie jestem jeszcze gotowa. Nie po to zostały wprowadzone i ustalone procedury, by osoby kontaktujące się sporadycznie narzucały swoje propozycje. Ja wstrzymałam wydanie na zatracenie młodziaków, ale lekarka mnie przebiła! Odmówiła eutanazji na żądanie. Tak, tak, wcale się nie pomyliłam. Nie będę się wdawać w szczegóły, komentować nieodpowiedzialnego zachowania, rozważać i tak bolesną sytuację, skupię się raczej na istotnych szczegółach i konsekwencjach.
Zdarzenia w żaden sposób nie można zakwalifikować w kategorii incydentu, były już wcześniej podobne przypadki, że kot wypadł z piętra, ponieważ ani okna, ani balkon nie zostały osiatkowane. Celowo unikam szczegółów mogących wskazać bezmyślną, mówiąc delikatnie, osobę. Nie jest ona w wieku, który wskazuje na trudność komunikacji z otoczeniem, wręcz uważam, że traktuje koty w sposób przedmiotowy nie angażując się kompletnie emocjonalnie czy uczuciowo, więc samo nasuwa się pytanie, czy aby nie mamy do czynienia z osobą, która sama ze sobą nie umie się poukładać.
Nikt przy zdrowych zmysłach po jednym niesamowicie traumatycznym doświadczeniu, kiedy to kociak wypada z okna, nie bierze bez wahania w te same warunki, następnego. Stało się jak się stało, my jako fundacja nie mieliśmy najmniejszego wpływu na wstrzymanie decyzji w wyniku, których koty narażone były nie tyle na kalectwo, co na utratę życia.
Taki sam los zgotowała poprzedniemu, a tak faktycznie, to nie mamy najmniejszej pewności, czy rzeczywiście tylko dwa koty doznały urazu, mogło być ich więcej, tylko zwyczajnie nie miały tyle szczęścia i upadek z wysokości zakończył się dla nich śmiertelnie. O dwóch przypadkach wiemy, mamy pewność, im udało się pomóc.
Sygnalizuję temat, ponieważ nie są to tylko sporadyczne sytuacje, tego rodzaju porzucenia kotów właścicielskich w momencie, kiedy pomoc wiąże się z określonymi znacznymi funduszami zdarzają się bardzo często.
Skandalem jest przerzucanie odpowiedzialności finansowej na właścicieli prywatnych lecznic albo kocie organizacje. Nas obarcza się kosztami ludzkiej głupoty, bezmyślności, zaniedbania oraz finalnie działania na szkodę zwierzaka, którego mają pod opieką. Takie zachowanie podlega pod paragraf o naruszeniu dobrostanu i świadome narażenie na niebezpieczeństwo.
Temu kotu się udało, imię ma cudne, po swojej ratownicze, Emilian. Kotek nie ma roku, ale jest z tych dużych osobników, więc typowy przyjaciel dla amatora solidnych futrzaków.
Zabieg przeszedł skomplikowany, oto relacja lekarza:
Kot jest po skomplikowanym skośnym złamaniu kości udowej. Uraz złożony na płytę i wkręty. Koniecznie do przebywania w klatce z uwagi na swoją wagę oraz pęknięcie wzdłużne w odłamie dalszym. Antybiotyk Synulox przewidziany do podawania przez 10 dni,
leki przeciwbólowe na 7-14 dni w zależności od reakcji bólowej Meloxidyl.
Kontrola RTG po 14 dniach od zabiegu, kolejna po około półtora miesiąca od operacji. Po 3 mies. wyjęcie wszczepów.
Koszt operacji oraz wszystkich czynności przygotowujących oraz związanych z rehabilitacją i opieką zamyka się w kwocie 5000 zł. Mamy świadomość, że ta wielkość nie jest liczbą komercyjną a wartością z ogromną bonifikatą także z uwagi na fakt przejęcia kota pod skrzydła. Nie liczę nakładów związanych z zaprowiantowaniem domu tymczasowego, w którym kot przebywa, to jest jakby najmniejsza pozycja w tym ogólnym budżecie.
Piętnując naganne zachowanie, apeluję, nie bierzcie kotów do domów, które nie zapewniają im bezpieczeństwa! Tyle obecnie poświęca się uwagi problemowi prześladowanym, męczonym, zadręczanym zwierzakom, ale w czym tak naprawdę odbiega w swym wymiarze zdarzenie opisane przeze mnie. Kwalifikuje się ono w każdy wymieniony punkt bezwarunkowo.
Prosimy o włączenie się w pomoc dla naszego biednego połamańca.