Przesłodki i przekochany. Wrócił z adopcji, bo nabył się w domu stałym robali od żyjących w nim kotów. Ile w tym prawdy, że był powodem kłótni, nikt nie dojdzie do prawdy. Zgadzały się tylko robale i spełnienie klauzuli, że kot stwarzający problem, wraca na pokład fundacji. Mruczek nie przeżył typowego banalnego zabiegu, jakim jest kastracja. Źle zareagował na podane znieczulenie i mimo szybko podjętej akcji reanimacyjnej, odszedł na operacyjnym stole. Taki przypadek przydarzył mi się po raz pierwszy w trakcie społecznej działalności.