Wrażliwość, empatia, delikatność, troska ale i opiekuńczość, oddanie, sprzeciw wobec ogromnej krzywdy, jaką zwierzęciu potrafi uczynić człowiek. Kobiety odrobinę dziwnie postrzegane przez żyjących obok ludzi. Ratują ptaka ze złamanym skrzydłem, pomagają przejść bezpiecznie jeżowi na drugą stronę drogi albo uwalniają psa z krótkiego łańcucha. Czuły się lekko na marginesie wśród tych pędzących za sukcesem i karierą, trwały jakby w innym świecie. Troszkę zakłopotane darem Matki Natury, czasem się zastanawiały czy tylko one mają taki defekt, czy spotkają podobne dusze?
Nadszedł czas gdy nagle niewidoczne ścieżki zaczęły je prowadzić w jedno miejsce.
Nie planowały tej znajomości. Kochały koty, szukały dla nich lepszego życia i jakoś przez przypadek odnalazły kogoś równie jak one, niby szalonego.
Mówili o mnie, że umiem gadać z kotami, że rozumiem ich pomruki, gesty, sygnały.
Nigdy nie bałam się kotów. Jako dziecko miałam różne zwierzaki, nawet maskotki i przytulanki musiały mieć cztery łapy, ogon albo skrzydła. Nie mam żadnej przypominającej dzieciństwo lalki, za to pamiętam, jak bardzo kochałam osła na kółkach czy konika na biegunach.
Do mnie też przylgnęła etykietka „Dziwaczki, która lata za kotami”.
Kiedy zaczęłam je poznawać, były nieśmiałe, odrobinę zawstydzone tą swoją dziwną skazą.
Przychodziły mówiąc nieśmiało „Ktoś mi powiedział… Ktoś mi pokazał drogę do pani… Znalazłam go w krzakach i nie mogłam odwrócić głowy… Mam już ich kilka… Wie pani, rodzina dziwnie już patrzy… Jestem obiektem żartów podczas rodzinnych spotkań… Mama biadoli, że skończę jako stara panna wariatka mieszkająca z kotami…”
Wiedziałam aż za dobrze o czym mówią.
– Popatrz na mnie, czy wyglądam na kocią oszołomkę, flejtucha?
Zdziwienie, niedowierzanie, jak można wprost zadać takie pytanie?
– To, że kochasz, że masz inny poziom wrażliwości, nie ma nic wspólnego ze stanem Twego mózgu. Oczywiście ktoś Ci podkręcił próg empatii, ale uwierz mi, to nie jest skaza, to wyróżnik delikatnej, subtelnej natury!
Kiedy teraz po latach przypomnę chwile, gdy poznawałam je kolejno, mam ogromną satysfakcję.
Nie zawiodłam ich ani na moment, pomagałam budować życie, ale według ich pomysłów, zawsze stałam pół kroku za tak, żeby czuły wsparcie. Za to sprawdziły się moje słowa: ukończyły szkoły, założyły swoje gniazda, są piękne, mądre, szalenie wykształcone, mówią kilkoma językami, podróżują, zarządzają ogromnymi firmami, są prezeskami, lekarkmi, prawniczkami a na co dzień, w głębi serca nadal są moimi, cudnymi kociarami.
Kocia Mama ma prawie 10 lat.
Jest stabilna, czytelna, rzetelna.
I ma szefową, która mimo upływu lat nadal jest niespokojnym duchem.
– Renia, chyba nadszedł czas byśmy zaczęły się odrobinę szkolić!
Cisza, wiem, że zbiera myśli
– A konkretnie?
– Myślę o wolontariuszkach pracujących w kontakcie, tych prowadzących DT dla trudnych i powypadkowych, dla dziewcząt zajmujących się księgowością. Rozwój i kondycja firmy przekłada się wprost proporcjonalnie do posiadanej wiedzy. Zobacz DT pracują znakomicie, bo mają zasoby i sprzęt, to samo dotyczy interwencji. Wystarczyło zapewnić narzędzia, a łapanki kocie są poza naszą aktywnością.
– Świetny pomysł! Jak zwykle w dobrym czasie, ty to masz intuicję, trwają przygotowania do Kongresu Behawioralnego, który odbędzie się w październiku w Warszawie. Temat dla nas idealny: strach, lęk, agresja, właściwe żywienie.
– Zatem postanowione, jedziemy: ja, Ty, Aneta i Monika. Od tych dziewcząt zaczniemy.
Wybór oczywisty: wszystkie prowadzimy DT dla kotów z wyjątkowymi problemami, ponadto Aneta z Moniką prowadzą telefonicznie interwencje.
Skoro już ja, szefowa mająca przydomek Mackwacz wydam na jakiś cel pieniądze społeczne, muszę mieć pewność, że podjęłam dobrą decyzję.
Korzyści.
Pracujemy z kotami trudnymi, agresywnymi, skrzywdzonymi przez ludzi i okoliczności. Na Kongresie przedstawiono materiały i przypadki, które dały nam pewność, że mimo braku dotąd tej wiedzy, podejmujemy słuszne decyzje pracując z kotami kłopotliwymi, że nasze obserwacje i wnioski są poprawne. Bezcenna jest świadomość, że my, kociary bez szkoleń, bez fachowego przygotowania właściwie rozpoznajemy i klasyfikujemy przypadki chorobowe, ograniczenia, wycofania, że nasze koty to klasyczne przypadki dokumentujące wyprowadzenie kota z agresji, lęku, strachu.
Bardzo byłyśmy zdziwione, kiedy kolejni wykładowcy referowali ciekawe prezentacje, szeptałyśmy cichutko do siebie: Leon, Iwan, Mopik, Danka, Princessa, Pituś, Rabunia, Ajlawiu, Szola, Tenor…
Poznanie publikacji naukowych, popartych badaniami, doświadczeniami, obserwacjami prowadzonymi na przestrzeni kilku lat, to dowód na właściwy kierunek naszej pracy, słuszności podejmowanych intuicyjnie decyzji. Przykłady zachowań kotów trudnych, objętych lękiem, agresją, tych wycofanych i komunikujących chorobę oraz metody terapii z nimi z pewnością pomogą w resocjalizacji kolejnych.
Kongres okazał się także potwierdzeniem słuszności decyzji, że nadeszła pora by Kocia Mama od czasu do czasu powróciła na sale wykładowe. Renata ma jeszcze jedno zadanie: monitorowanie szkoleń adekwatnych do tematyki działań Fundacji.