Przy okazji maleńkich bilansów, ale nie tych, które obrazują fundacyjne dokonania, czasem popadam w zadumę i lekką nostalgię. Wraca wtedy jak bumerang pytanie, dlaczego z jednymi trwamy w przyjaźni przez ponad 25 lat, a z innymi nasze drogi szybciej lub wolniej się rozchodzą.
Refleksje nasuwają się same, kiedy siadam do reportażu. Chcąc wybrać wątek, cofam się do początku tej czy innej znajomości. Nie ma osoby czy instytucji, która nie otarłaby się o znajomość z Kocią Mamą. Wszyscy związani z branżą kocią w jakiś sposób mieli kontakt z Fundacją, osobiście lub pośrednio. Kiedy dopada mnie czarny humor, żartuję sobie, że jeśli w końcu swoim zachowaniem doprowadzą mnie do szewskiej pasji, w przypływie determinacji zmienię numer telefonu i nie zamieszczę go na stronie internetowej. Wzorem innych, kontakt ze mną będzie wtedy możliwy wyłącznie poprzez SMS lub formularz zgłoszeniowy.
Świadomość ludzkiego niechlujstwa w odniesieniu do pisowni imion zmusiła mnie do delikatnej zmiany swojego imienia. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby napisać Anna, Hanna czy Marianna bez jednego „n”, ale już gorzej mają Marzanny, Bożenny czy Izabelle. Żeby uniknąć błędów, zaczęłam używać skróconej wersji swojego imienia, ponieważ mało kto pamiętał, że moje imię pisze się przez dwa „i”.
Wielce szanowne grono, nadęte i napuszone, nie poświęciło ani odrobiny czasu, aby dowiedzieć się, jak poprawnie wystawić dla mnie okazjonalny dyplom. Tak jak powszechnie nie mieści się nikomu w głowie, że można wszechstronnie działać na wielu frontach, nie powołując prezesa na czele organizacji. Zwykła szefowa prowadzi grupę w tonie i rytmie, o jakich inni mogą tylko pomarzyć, a jej autorytet nie wynika z tytułu czy funkcji, lecz opiera się na tytanicznej pracy. Patrząc z boku, wszystko w Kociej Mamie wydaje się być postawione do góry nogami. Bez zebrań, dopingu czy podkręcania śruby, wszystkie tryby działają, a każdy, pilnując swojego poletka, sprawia, że system jako całość, prowadzony przez różnych wolontariuszy, funkcjonuje świetnie. Każdy skrupulatnie odhacza swoje zadania, a gdy z powodu różnych okoliczności piętrzą się drobne zaległości, nie krzyczę ani nie karcę. Zamiast tego, zgodnie ze swoim humorem, stwierdzam, że praca leży i kwiczy.
Wszyscy lubią to określenie! Niedawno, kiedy padło sakramentalne zdanie, Ewelinka napisała dowcipnie, że też chciałaby poleżeć i pokwiczeć. Riposta była błyskawiczna: „Narób trochę zaległości, to cię położę do kwiczenia!”. Cała Fundacja pękała ze śmiechu z naszego dialogu.
Faktem jest, że w jej przypadku nie liczę na żadne zaniedbania – nie ta odpowiedzialność, nie ten charakter.
Wracając do tematu: rozmyślania na temat dwustronnej współpracy nasunęły się po wizycie Ani i Kasi u Majki, która szefuje w Łódzkim Towarzystwie Alzheimerowskim. Od lat, odkąd Maja zaczęła tam pracować, tradycyjnie odbywają się warsztaty Kociej Mamy. Wspólnie prowadzimy projekt mający na celu spowolnienie choroby otępiennej u pacjentów, a zajęcia z kociej edukacji są tylko jednym z wielu działań. Nie rozmyślamy nigdy nad tematem spotkania, nikt nie ingeruje w to, jakie koty przyjadą ani kogo poproszę o poprowadzenie wykładu. Praca trwa wiele lat i nigdy nie było najmniejszej kolizji, niedomówienia czy nadużycia zaufania.
Układ jest czysty i przejrzysty od samego początku. Pracujemy zgodnie, nie zaburzając ani nie naruszając swoich przestrzeni. Niestety, jest to sytuacja jednostkowa i wyjątkowa. Obie firmy działają w oparciu o zbiórkę 1,5%, w obu przypadkach znaczącą rolę w działaniu odgrywają darczyńcy i sponsorzy. Mimo to, nigdy nie doszło między nami do konfliktu z tego powodu. Pomagamy sobie na tyle, na ile możemy. Ja staram się wychodzić poza klasyczny wykład, organizując warsztaty i konkursy, podczas gdy pracownicy Towarzystwa promują Kocią Mamę, polecając jej koty do adopcji znajomym, rodzinie i sąsiadom. Mają świadomość, że koty są dla mnie numerem pierwszym, i nawet po kosmetycznej zmianie Statusu, troska o mruczki pozostaje moim fundacyjnym i osobistym priorytetem.
Słowo „współpraca” ma wiele znaczeń. Jak się okazuje, przeglądając Wikipedię, posiada ono aż 72 synonimy, które zostały podzielone na 8 grup znaczeniowych. Są one zarówno negatywne, jak i pozytywne i odzwierciedlają wzajemny stosunek dwóch stron. Negatywnie bezapelacyjnie kojarzą się określenia „kolaboracja” i „układzik”. Znając nasz kręgosłup, automatycznie unikamy takich zależności. Bardziej cenimy spójność interesów, relację, kooperację, zbieżność i współgranie.
Przytaczając kilka tylko określeń, jasno definiujemy, jaką formą wzajemnej aktywności jesteśmy zainteresowani.
Tym razem wolontariuszkom towarzyszyła czarna Rysia. To również tradycja, że zawsze obecne są koty. Ta mała jest szczególna, została przekazana Fundacji przez Animal Patrol Straży Miejskiej. Otrzymano zgłoszenie o kotce z oskórowanym ogonem, a że była miła i łagodna, szkoda było, żeby trafiła do schroniska. Kotka została operowana i sterylizowana na koszt Kociej Mamy i prawdopodobnie szybko znalazłaby dom, gdyby dzieci Kasi się w niej nie zakochały. Tak więc zakończenie historii było najlepsze z możliwych.
Dodać trzeba, że tym razem wykład miały przyjemność prowadzić obie koordynatorki do spraw edukacji. Ania odpowiada za wszystkie materiały dydaktyczne, a Kasia świetnie prowadzi w oparciu o nie wszystkie wykłady.
Wiele porad udzielałam wolontariuszkom na temat przygotowywania prelekcji, aby były ciekawe i atrakcyjne. Kasi jednak nie musiałam udzielać żadnych wskazówek. Ma ten dar, który posiadam także ja. Wchodzi w społeczność, rzuca okiem na dzieci czy młodzież i już wie, z jakiego scenariusza skorzystać.
Plusem aktywności duetu koordynatorek była również dodatkowa okoliczność – obie są bardzo mocno zaangażowane w pracę na portalach społecznościowych firmy Kocia Mama, więc są na bieżąco z wydarzeniami, interwencjami, prowadzonymi projektami, akcjami i kampaniami. Ta wiedza pozwala im wprowadzać do wykładów informacje nie tylko odpowiadające aktualnej sytuacji, ale także takie, które uwypuklają skalę i rangę codziennych kocich problemów.
Sądzę, że i tym razem wizyta wolontariuszek spotkała się z aplauzem, a mimo choroby pacjenci zachowają w pamięci sympatyczne wspomnienia.