Temat poniekąd wstydliwy czyli skąd biorę pieniądze na opłacenie faktur

Nigdy dotąd tego nie robiłam, nie publikowałam  faktur, które są dokumentacją skali, na jaką działa Fundacja Kocia Mama. Domom tymczasowym zapewniłam niezwykle komfortową sytuację, bowiem współpracując z wieloma klinikami, opiekunowie kotów mogą wybrać tę, która jest najbliżej położona. Jednak  dyspozycyjność lecznic jest związana z naszą wypłacalnością.

Raz na jakiś czas pojawia się post na roboczej grupie, liczący koty przebywające w naszych domach, oczekujące na adopcję ale i taki, w którym zliczamy zgłoszone przez opiekunów mruczki.

Nie mieszam miotów, nie łączę w jednym miejscu kilku nieznanych wcześniej sobie kocich matek. Raz, że taka nonszalancja narusza spokój i terytorialność karmiących kotek, dwa – powoduje spięcia i wzajemne konflikty, bo każda, w trosce o karmione dzieci, jest czujna i gotowa do ataku. Ponadto zbyt duża liczba zwierząt zawsze jest trudna do właściwego  zaopiekowania i może być początkiem groźnej epidemii.

Przyjmując koty z różnych środowisk musimy pamiętać, że nawet pobyt kociąt kilka dni w klinice nie wyklucza spadku odporności związanej ze zmianą miejsca i otoczenia. Szczególnie kocie dzieci są bardzo niestabilne i wymagają wiele zachodu, by przygotować je właściwie do adopcji. Jest to żmudny i niestety kosztowny proces.

Miesiące wakacyjne są  wyjątkowo trudne. O ile Iwona ładnie umie zabiegać o rzeczowe wsparcie, o tyle opłacenie faktur jest już tylko mnie spędza sen z powiek.

Ten miesiąc i poprzedni, z uwagi na makabryczne chorowanie kociąt, na fakt, że kalcywiroza szalała, do tego niestety jest to rok, w którym mutuje się koronawirus, a po drodze musiałam opłacić kilka operacji ratujących życie, zamknęły się kosztami, które i mnie nieco zaskoczyły.

Od lat wiemy, że pod naszymi skrzydłami chroni się multum kotów. Takiego przerobu adopcyjnego jak Kocia Mama, nie posiada żadna kocia fundacja. Nikt nie może się pochwalić tyloma spektakularnymi interwencjami i zabiegami. Uzyskałyśmy dość nietypową specjalizację, otóż do nas zgłaszane są bardzo często beznadziejne medyczne przypadki.

Oczywiście kiedy już trafi się wyjątkowo trudny zabieg, zawiązuję akcję pomocową, ale powiem szczerze: najwięcej pieniędzy ciurkiem wypływa na opiekę bieżącą, której tak na pierwszy rzut oka nie widać.

Kiedy opiekunka DT zgłasza infekcję, naturalnym jest, że odsyłam pacjenta do lecznicy. Wizyty codzienne, kontrolne badania, analizy i testy, specjalna dieta bądź w przypadkach cięższych hospitalizacja i proszę – nikt nawet nie zauważy, kiedy faktura zbiorcza opiewa na ponad dwa tysiące.

Umowa z lecznicami jest od lat niezmienna, starają się, by faktury nie doprowadzały mnie do zawału i wystawiają je, kiedy opiewają na maksymalnie trzy tysiące.

Jednak czasem z przyczyn, na które kompletnie nie mamy wpływu, z nałożenia się sytuacji niespodziewanych, dzieje się tak jak teraz, kiedy skumulowało się kilka jednocześnie i sama byłam w szoku, ile zejdzie mi kasy z fundacyjnego konta.

Nie odważę się na deklarację, iż zaniecham przyjmowania kocich dzieci, nie zwolnię tempa fundacyjnej pracy, ale jak zwykle proszę, by pomóc mi w opłacie tych horrendalnie wysokich faktur. Każda złotówka jest w tej sytuacji niezwykle cenna, bo mimo iż wakacje się kończą, kolejka kociakowa nadal jest ogromna.