Wrażliwość, empatia, delikatność, troska ale i opiekuńczość, oddanie, sprzeciw wobec ogromnej krzywdy, jaką zwierzęciu potrafi uczynić człowiek. Kobiety odrobinę dziwnie postrzegane przez żyjących obok ludzi. Ratują ptaka ze złamanym skrzydłem, pomagają przejść bezpiecznie jeżowi na drugą stronę drogi albo uwalniają psa z krótkiego łańcucha. Czuły się lekko na marginesie wśród tych pędzących za sukcesem i karierą, trwały jakby w innym świecie. Troszkę zakłopotane darem Matki Natury, czasem się zastanawiały czy tylko one mają taki defekt, czy spotkają podobne dusze?
Nadszedł czas gdy nagle niewidoczne ścieżki zaczęły je prowadzić w jedno miejsce.
Tag: wolontariat
Ewolucja wolontariatu spotkania w Łódzkim Towarzystwie Alzheimerowskim wpisane na stałą listę zadań
No i stało się!
Ja, która dostaję uczulenia i pieklę się zawsze, gdy ktoś się powołuje na znajomość ze mną, ja, która zawsze odsyłam petentów na kontakt, pomijając z rozmysłem wszelkie sympatie i koneksje, stanęłam przed faktem, że mimo twardych zasad, dałam się wmanewrować w sytuację, kiedy naginam plany i terminy spotkań edukacyjnych w myśl sugestii jednej przesympatycznej dziewczyny.
To Maja jest winna mojej słabości. Ona i jej pacjenci, bywalcy pewnego dość specyficznego ośrodka terapeutycznego w Łodzi.
Targi zoologiczne w Hali Expo czyli integracja firmy
Targi branżowe są specyficzne, przeważnie organizowane i kierowane do ściśle określonego odbiorcy. Te zoologiczne, na które corocznie otrzymuje zaproszenie Fundacja Kocia Mama, przyciągają dostawców, producentów, technologów i handlowców z całej Polski.
Jest to swego rodzaju jarmark, na którym można uzyskać próbki karm, poznać gadżety użytkowe, które ułatwiają pracę ze zwierzakami, obejrzeć nowe projekty zabawek, smyczy, ubranek i koszyków. Generalnie schemat targów nie zmienia się od lat, odbywają się w podobnej konwencji.
U schyłku lata witając jesień
Jest taki czas w pracy Fundacji, kiedy my, kocie opiekunki, stajemy się lekko nerwowe. Powód jest prosty: zewsząd płynące apele dotyczące przyjęcia kotów.
Lato kończy się nieubłaganie, nadciągają chłodne wieczory. Porządkując działkowe ogródki nagle zadajemy sobie pytanie: jak poradzi sobie kotka z rodziną, która dotąd przebywała na naszym garnuszku, którą tak troskliwie żeśmy karmili? Patrzyliśmy z ogromną przyjemnością na baraszkujące w słońcu kocie dzieci. Kiedy stajemy przed tym dylematem „Co z nimi dalej?” zaczynamy w pośpiechu, kompletnie bez planu, działać. Sytuacja tym bardziej skomplikowana, że nagle takich „obudzonych” jest niestety niezła gromada.
Szadkowskiej kociej epopei część kolejna, czyli zaczynamy leczyć zaropiałe towarzystwo!
– Facet źle policzył kociaki – usłyszałam któregoś dnia w słuchawce telefonu. – Dwie trikolorki są podobne.
– Cóż, jedziesz! I mała prośba: przejrzyj dokładnie komórki i opłotki, zobacz, może jeszcze jakieś lata?
Liczę w myślach Wioline futra i mówię:
– Coś mi się zdaje, że ich 20 uzbierałaś?! Chyba już czas, byś się odrobinę opamiętała, bo mnie rachunek za ich leczenie doprowadzi do zawału!
Zbliża się Jesień czyli gromadzimy rozmaite dary
U schyłku tego lata sytuacja jest dość kuriozalna, bowiem tylu zgłoszeń z prośbą o przyjęcie kotów nie otrzymywałam już od dawna. Dzwonią i piszą dosłownie zewsząd : Szadek, Zduńska Wola, Głowno, Sieradz, Piotrków, Uniejów.
Wspólne projekty czyli kolejna wizyta w Łódzkim Ogrodzie Zoologicznym
Od pewnego czasu mamy kolejną swoją małą tradycję. Tym razem dotyczy ona współpracy z łódzkim ogrodem zoologicznym. Kiedy dział edukacji planuje wydarzenie, którego głównym tematem są koty, niezmiennie zaprasza Fundację, jako dodatkową, super atrakcję.
Ścieżka wspólnej pracy jest przetarta, wiemy jakie oczekiwania leżą po stronie Kociej Mamy, zawsze staram się wypełnić na pięć!
Różne formy adopcji
Kiedy internet dopiero nabierał rozmachu jako forma przekazu i promocji, najwięcej kociaków i kotów wydawałam dzięki tzw. marketingowi szeptanemu! Całe Chojny wiedziały, że późnym latem, jesienią aż do zimy, w moim domu mieszkają koty czekając na swoich ludzi. Potem fama rozeszła się po Łodzi. Nigdy nie narzucałam się adopcją, nie namawiałam gorliwie, nie wpychałam, nie straszyłam, że jak nie będę miała chętnych oddam kociaki do schroniska!!!
Weryfikacja zawsze była na stałym poziomie. Mając nawet 12 smarków nie byłam w stanie oddać żadnego pochopnie, bez wewnętrznego przekonania, że jedzie do najlepszego domu.
Na ratunek komórkowej rodzinie czyli metamorfoza w działaniu Izy
Tego lata Iza przechodzi samą siebie, dostarcza mi bowiem niebanalnych atrakcji.
Kilka tygodni minęło od dnia, kiedy biegała wokół bloku, w którym mieszka, szukając w krzakach rodzeństwa maleńkiej Afery, którą wyniosła z osiedlowego śmietnika. Jakoś tak się zawsze dzieje, że kocie żale i płacze docierają akurat do uszu moich wolontariuszek. To, że w bloku otworzone były i inne okna nie zmienia faktu, że na ratunek ruszyła tylko moja Iza.
Jak w korcu maku
Nie ma gorszego nieszczęścia w rodzinie niż choroba. Kiedy spada na dorosłego, jesteśmy w stanie ten fakt przyjąć i jakoś się z nim pogodzić. Gdy dotyka dziecka, obwiniamy siebie, zadręczamy pytaniami dlaczego na nas spadło tak okrutne doświadczenie.