Rewanż

Znamy się od lat. Zaczęło się od przejęcia białej, głuchej kotki. Nie wiem dokładnie skąd ją odebrali, ale była po traumatycznych przejściach. Mieszkała pod schodami popadając w coraz to większą psychozę, atakowana przez przyjmowane z interwencji psy.

Wiadomo, koty są specyficzne. Psy mają kompletnie inną naturę. Zarówno Azyl jak Kocia Mama poruszają się na niezwykle trudnym gruncie ratując te niechciane, porzucane i wyrzucane. Kotka dostała na imię Czarna i zamieszkała z Martą.

Czytaj dalej

Intrygujące zgłoszenie

Wtorek
– Masz chwilę? – zapytała kompletnie niepotrzebnie Maryla. Obie wiemy, że dzwoni w godzinach mojej pracy wyłącznie w nagłych przypadkach.
– Mam. Opowiadaj.
– Kotka czarna siedzi w centrum miasta, na trawniku, prawdopodobnie dzika. Obok jest parking miejskich rowerów i raczej mocno uczęszczany chodnik przy zbiegu ulicy Piotrkowskiej i Sienkiewicza. Zgłaszająca dzwoniła po nasz słynny Patrol Animal, ale odmówili tłumacząc, że interweniują wyłącznie w przypadku zwierząt powypadkowych.
– Jestem pod wrażeniem ich argumentów… – nie odmówiłam sobie maleńkiej złośliwości.
– Pani próbowała kotkę złapać, ale uciekła na pobliską posesję.

Czytaj dalej

Zaczyna się wysyp

Opinię kształtuje zachowanie i podejmowane decyzje.
O tym, że Kocia Mama nie skazuje na eutanazję niesamodzielnych kociąt, huczy na kociarskich forach. Jak zwykle są dwa obozy: zwolenników, którzy z radością przyjmują nasz opór przed standardowym rozwiązaniem preferowanym, i co najgorsze – stosowanym, przez większość organizacji i służb miejskich, i przeciwników, którzy twierdzą , że tak pracując jeszcze długo walczyć będziemy z bezdomnością.

Czytaj dalej

Siłaczki wbrew sobie

– Nie miałam pojęcia, że tak trudne jest to zadanie! Gdybym wcześniej wiedziała… – zawahała się na moment ale szybko zrozumiałam, że tacy ludzie jak ona i jej mąż nie podjęliby innej decyzji.
Poszedł jak zwykle wyrzucić śmieci a wrócił z czwórką małych osesków…

Czytaj dalej

Jak grochem o ścianę

Od prawie 20 lat, co roku, o tej samej porze, z taką samą złością zmieszaną z bezradnością, z szalonym zdziwieniem, z bólem przepełniającym moje kocie serce, wściekła na ludzką głupotę i bezduszność, tłukę w klawisze powtarzając do znudzenia: Ludzie nie zabierajcie matkom ich dzieci!
To hańba nie odwaga, to skandal godny piętnowania!

Pytam: jak ktoś, kto ma odrobinę przyzwoitości, może spokojnie patrzeć na swoją ukochaną kotkę ze świadomością że jest mordercą jej dzieci? Od lat nie umiem znaleźć odpowiedzi.

Czytaj dalej

Piątek – weekendu początek

W piątek dość późnym wieczorem Maryla raportowała:
– Jest zgłoszenie z Kutna, działaczka psiej fundacji, na drodze obok jej domu zaparkował pan w pięknym aucie, wypalił papierosa i odjechał.
– Co w tym dziwnego? – zapytałam lekko zirytowana, że o tej porze jeszcze mnie niepokoi – Ludzie różne mają nałogi, nie popieram, ale nie będę też za to wieszać, znam gorsze uzależnienia.
– Ale, posłuchaj – kompletnie nie zrażona kontynuowała – Pan odjechał, ale na miejscu została gruba jak beczka kotna kotka. Pani pyta czy pomożemy, ona robi w psach, ma pomysł, że nawet kotkę sobie zostawi, ale co z małymi? Wszyscy doradzają eutanazję!
– To podłe! To paskud!!! – wyrwało mi się pod adresem pana, momentalnie odeszła ochota na sen. – Mówisz, że Pani się waha, to dobry sygnał.
-No nie wiem czy się waha…
-Jakby było inaczej nie odebrałabyś telefonu, ma dylemat skoro prosi o pomoc. Poczekajmy aż kotka się okoci.
– Są trzy, sprawa zamknięta o dziewiątej rano zawiezione do uśpienia, pani nie może zaopiekować się całą rodziną.
– O nie! Maryla dzwoń i mów, że zabieram pakiet, matkę i smarki.
– Pani się zastanawia. Musi przedyskutować z mężem.
– O czym tu rozprawiać? Mogę natychmiast przyjąć, teraz kiedy już urodziła zabierać dzieci to szczególne okrucieństwo.

Czytaj dalej

Dla równowagi

Pan Krzykacz dość mocno podniósł adrenalinę mnie, Monice i Renacie, ale jeśli mam być szczera, to tego rodzaju interwencje dzieją się raczej sporadycznie. Na szczęście.

Wiosną rodzą się kocie dzieci. To normalna sytuacja. Nie ma takiej opcji, by nawet przy solidnej aktywności Fundacji i opiekunów, zabezpieczyć wszelkie wolno bytujące zwierzaki, ponieważ o ile przy rozsądnej współpracy karmicieli możemy wyeliminować narodziny niechcianych kociąt, o tyle mając świadomość rodzaju „pracy” pana Krzykacza, długie lata służby jeszcze przed nami.

Czytaj dalej

Fundusz wypadkowy – kolejna pozycja konieczna w kocim budżecie

Interwencja z terenu Brzezin. Jest to małe miasteczko położone kilkanaście kilometrów od Łodzi.
Z prośbą o pomoc dla powypadkowej kotki zadzwoniła do Anetki lekarka prowadząca Rudziocha, mająca gabinet w Strykowie. Rudzioch, dzięki zastosowanej przez nią terapii, zaczyna powoli zdrowieć.

Wersja zgłaszających interwencję:
Kotkę znaleźli młodzi ludzie, którzy przybyli z wizytą do babci. Kicia leżała w rowie, zmasakrowana czaszka, uszkodzona żuchwa, pęknięte oko. Nie chcę nawet myśleć o bólu w jakim trwało to kocię. Żaden mieszkający w pobliżu sąsiad do niej się nie przyznał.

Czytaj dalej

I znowu wyjątek

Tym razem będzie krótko, zresztą już kilka tygodni temu sygnalizowałam temat.

Łódź, okolice między Zarzewem a Starym Widzewem, bytuje tam od lat kilka zdziczałych psów. Rodzą się rzecz jasna i psie dzieci. Męskie szczeniaczki mają wzięcie, gorzej z suniami, na nie jest znacznie mniej chętnych. Barierą jest koszt sterylizacji oraz wizja wychodzenia z suką na spacer w towarzystwie adoratorów, kiedy akurat nastaje czas rui.

Czytaj dalej

Ofiary pseudohodowli

Hodowcy i pseudohodowcy od lat powierzają mi swoje niechciane już koty.
Powód jest banalny: pieniądze.
Kiedy nie są zdolne, by rodzić czy być reproduktorem, kiedy chorują bądź sprawiają kłopoty, dziwnym trafem ich właściciele – świadomie nie używam słowa opiekun – znajdują do mnie drogę.

Czytaj dalej