Ta kotka pojawiała się w Fundacji nagle, potknęła się o Nią dosłownie i w przenośni osoba znająca mnie osobiście z projektu, który razem prowadzimy z ludźmi dotkniętymi chorobą otępienną. Sytuacja jest potwierdzeniem, że ludzie dobrze kojarzą zasłyszane od mnie informacje i w sytuacji kryzysowej szukają ratunku i pomocy dla siebie oraz kota.
Schedka czekała na środku ulicy, aż ktoś się zlituje i obejmie opieką. Wydarzenie tylko z pozoru zakończyło się dla Niej szczęśliwie, ponieważ błyskawicznie w wyniku podjętej interwencji, kotka znalazła w Fundacji bezpieczną przestrzeń, a po rutynowym pobycie w lecznicy, trafiła do domu tymczasowego, w którym miała od nowa odzyskać zaufanie do człowieka.
Tag: ratunek
Chcę pracować bez względu na trudności
Rok nie wiem jak się skończy, ale w naszej kociej historii zapisze się jako ten, w którym zaprzepaszczone zostały wszelkie osiągnięcia w temacie opieki, ochrony i kontroli populacji kotów środowiskowych. Wszyscy skupili swoją uwagę wokół tematu pandemii, trwają spekulacje, na ile faktycznie jesteśmy rzetelnie informowani, kłócą i przepychają się między sobą politycy, ludzie pokazują w obliczu sytuacji kryzysowych swoje nie zawsze piękne i godne oblicza, świat zwariował można by stwierdzić. W tym całym zamieszaniu ja zwykła kociara staram się zachować zdrowy rozsądek i w miarę normalnie działać.
Pandemia a koty
Sytuacja w kraju jest trudna. Tak naprawdę nikt nie wie, jakie będą faktyczne konsekwencje pandemii. Wszyscy drżą w obawie o stan gospodarki, budżet kraju i swojej rodziny, a ja dodatkowo o fundacyjny. Koty są na pokładzie Kociej Mamy i nie jest to rzecz wyjątkowa. Kłopot tkwi zupełnie gdzie indziej.
Koszyczki raz jeszcze, czyli cykliczne pomaganie
W obecnej chwili, kiedy wszyscy z przerażeniem oglądamy telewizję, śledząc rozwój epidemii w kraju, pełni niepokoju słuchamy komunikatów radiowych i z troską słuchamy doniesień z Sejmu i Senatu, trudno zachęcać kociarzy, sympatyków Fundacji oraz naszych wiernych Przyjaciół do udziału w kolejnej już edycji akcji koszyczkowej.
Psychoza
Od kilku tygodni żyjemy w ogromnym napięciu z obawy o swoje życie, życie najbliższych, przyjaciół, znajomych. Kiedy docierały do nas informacje o sytuacji w Chinach, o spustoszeniu jakie sieje rozwijająca się w błyskawicznym tempie epidemia koronowirusa, sądziliśmy naiwnie, że problem nas nie dotyczy. Jednak jak zwykle wszyscy zapomnieli, że zdobycze techniczne, zamiast stopować falę zarażenia, tylko pomogą jej pokonać granice. Pociągi, auta, samoloty.
Sezon na porzuconego kota uważam za otwarty
To jest ten czas, kiedy zwiastując Wiosnę pojawiają się pierwsze, maleńkie kociaki.
Zima w tym roku była szalenie łaskawa, dlatego kotki wcześniej rozpoczęły amory i z tego powodu maleństwa szybciej przyszły na świat. Nie będę po raz kolejny lamentować nad marazmem urzędniczym, nad oderwanymi od rzeczywistości decyzjami i wprowadzaniem w życie akcji sterylizacji i kastracji w czasie, kiedy kotki już są w wysokiej albo końcowej ciąży.
Płacz kociego dziecka
Nie tak dawno, kiedy padał zimny deszcz, wiał przenikliwy wiatr, a aura przypominała bardziej szary listopad niż pogody, jakie powinny panować w lutym, dziewczyna idąca ulicą usłyszała w kącie płacz. Zaintrygowana podeszła bliżej, a tam, na stercie mokrych liści, zobaczyła niewielką kotkę. Sytuacja spadła na nią nagle, a nie mając doświadczenia i nie wiedząc jak postąpić, wybrała najlepszą, najrozsądniejszą opcję, zadzwoniła do ciotki-kociary.
Piorunem po Pioruna
To był wtorek, dokładnie tydzień temu. Jakoś pod wieczór oba moje koty dość stanowczo nagle postanowiły wyjść na podwórko. Sądziłam, że mają ochotę na wieczorną inspekcję, jednak myliłam się kompletnie, bowiem stanęły przed furtką ewidentnie dając mi sygnał, że dzieje się coś niezwykłego na ulicy. Cisza panowała już w okolicy, ja że odkąd zlikwidowano parking skończył się wieczorny zgiełk, powodowany przez właścicieli aut. Nie bardzo musiałam wytężać słuch, by usłyszeć miauczenie jakiegoś kota.
Trudny poniedziałek
Poniedziałki zawsze są trudne.
Ten zdecydowanie do takich należał.
Generalnie po weekendzie spada na mnie tysiące spraw, czekających na załatwienie w trybie natychmiastowym. O ile mogłam nauczyć najbliższych współpracowników, że tylko sytuacja związana z chorobą lub wypadkiem kota faktycznie należy do tych niecierpiących zwłoki, o tyle bywają osoby, które z prostej sytuacji potrafią ukręcić aferę na miarę skandalu.
Apel
Zwracam się z serdeczną prośbą do wszystkich Sympatyków Kociej Mamy, do naszych Lubisów, Darczyńców i wszystkich tych, którzy starają nam się pomóc sekundując naszej społecznej aktywności. W imieniu swoim i co najważniejsze, mruczących naszych podopiecznych proszę o odstąpienie od piętnowania ludzi zwracających się do Fundacji o adopcyjną pomoc.