Na jakim ja świecie żyję?

Tym razem wtorek. Tradycyjnie Maryla! Zaczęła sakramentalnym:
– Jak się czujesz? Stosujesz zalecenia? Musisz dbać o siebie, pomyśl o kotach, nie szarżuj – dodała zawieszając znacząco głos nawiązując do ostatnich moich przeżyć – Co one biedne bez Ciebie poczną? zatem apeluję do Twego rozsądku.
– Chyba nie dzwonisz wyłącznie z troski o moją kondycję. Jeśli mam Cię uspokoić, to zapewniam, że jem pietruszkę, szpinak i kalarepkę.
– Humor Ci wraca, to dobrze. Zatem słuchaj, dzwoniła pani, która ma w domu, bagatela, coś ponad dwadzieścia kotów. Zna ich dokładne daty urodzenia, ktoś tam był kiedyś na interwencji, jakaś fundacja czy towarzystwo, pani nie zna nazwy, obiecali pomoc w efekcie nic nie zrobili. Standard.

Czytaj dalej

Poniedziałki są lepsze i gorsze

Ten poniedziałek zaczął się nietypowo, zrezygnowałam z ulubionej kawy, z uwagi na rutynowe badanie morfologii.  Nie było już kolejki, więc nie było potrzeby, by wyciszyć telefon.
W trakcie pobierania jednak zadzwonił, grając ulubioną melodię.
„Albo pani wyciszy, albo odbierze zanim mnie coś trafi” powiedziała z godną podziwu wyrozumiałością pielęgniarka, która na szczęście zna moją drugą, ale za to ukochaną profesję.
„Czy Kocia Mama ma prawo do chorowania, co one zrobią jak pani zabraknie, tfu tfu tfu!”  sama przeraziła się swego pytania. Jej też pomagałam z bezdomnymi smarkami, przychodnia graniczy ze sławną ulicą Lokatorską, a tam swego czasu roiło się od chorych kotów.

Czytaj dalej

Klatki łapki poszły w ruch

Na ten weekend szykowali się wszyscy.  Zamieszanie przypomniało prawie pospolite ruszenie.
Atmosfera, jakbyśmy przygotowywali się na długą wojnę, a nie na spokojny, relaksujący wypoczynek. Kolejki były dosłownie wszędzie.
Sklepy, bazary, galerie były tak oblegane przez kupujących, że po raz kolejny cieszyłam się, że zawsze wyłamuję się z szablonu i działam według kompletnie innego schematu.
Tę majówkę postanowiłam przeznaczyć na ostatnie porządki w siedzibie, czyli pracę w swoim tempie, chęci i trybie.

Czytaj dalej

Majówkowe atrakcje

Ostatni poniedziałek kwietnia zaczął się nerwowym odliczaniem do majowych wypadów, zakupami i drobnymi domowymi porządkami.
Jedni wyrzucali stare ubrania i kapcie, a inni poszli dalej i bez skrupułów pozbywali się swoich niby ukochanych zwierząt. Tak w ramach wiosennego wietrzenia domów na ulicy nagle znalazł się młody kocurek.
Czytaj dalej

Atrakcje u schyłku zimy… czyli o pechowym Puchaczu, który miał farta

Zima była nijaka, raczej mało kłopotliwa, ale żebyśmy tak zupełnie nie zapomnieli co oznaczają dwucyfrowe mrozy, postanowiła nam trochę dokuczyć, jak to mówiła moja Babcia: żeby wygonić choroby. Od razu poszły w ruch czapki, szale, kominy, wyciągnęliśmy z szaf grube płaszcze, puchowe kurtki i kożuchy. Mały był ruch na ulicach, przechodnie szybko przemykali z pracy do domu. Szkoda tylko, że Zima nie była na tyle szczodra, by sypnąć puchatym śniegiem, wtedy byłoby cudnie szczególnie dla dzieci.

Z punktu widzenia Kociary inaczej odbieram srogie mrozy. Rozdaję więcej suchej karmy, przydzielam domki i budki styropianowe. Mam świadomość, że niska temperatura nie tylko dla ludzi jest bardzo przykra.

Czytaj dalej

Dziki kocur z Rudy

Ruda, dzielnica na skraju Łodzi. Niezwykła, malownicza, klimatyczna. Zielona, położona na pagórkach, bogata w tajemnicze ścieżki spacerowe. Godzinami można wędrować podziwiając stare, przedwojenne wille, perełki architektury tak unikatowe, że objęte ochroną konserwatora. Lubię tam bywać, szczególnego uroku dodają szemrzące niewidoczne strumyki, ukryte w gąszczu liści rosnących dziko bluszczów i krzaków.

Czytaj dalej

Przystępujemy do akcji czyli zabieramy kociaki

– Pani Fundacja jest kompletnie inna, jakaś taka trudna do zdefiniowania.
Pytająco uniosłam brwi.
– Jakieś zarzuty konkretne?
Pan popatrzył na mnie uważnie, delikatnie się się speszył, jakby zawstydził swojej śmiałości, ale skoro teza już padła, swoim zwyczajem czekałam na ciąg dalszy!
– Jakieś uzasadnienie?!
– No, bo Pani jest taka dosłowna… Konkretna… Wymagająca…
Zerkał nieporadnie, bo nagle zrozumiał, że kompletnie się pogubił w zarzutach, że w sumie źle odbierał i pojmował moje zachowanie, zresztą nie on pierwszy.

Czytaj dalej

Trzy śliczne kotki

„Jak znajdziesz chwilkę, proszę o kontakt” napisała Wiola w połowie sierpnia.
„No to na bank mamy znowu aferę” pomyślałam zanim jeszcze wykonałam telefon. Wiedziałam, że zaraz będę miała interwencję na bogato!

Czytaj dalej

Współpraca lecznic

Jednym z najbardziej spektakularnych osiągnięć wypracowanych  wyłącznie przez FKM jest komunikacja lecznic weterynaryjnych, które opiekują się naszymi kotami.
Zawsze lubiłam ład i porządek, ale świadoma jak mocno rozrosła się Kocia Mama, jakim się cieszy autorytetem, jak wielu karmicieli korzysta z naszego wsparcia, szanując czas i nie chcąc zaburzać normalnej pracy lecznic, nawiązałam porozumienie z tymi typowo kocimi. W każdej dzielnicy jest ich na szczęście kilka.

Czytaj dalej

Na ratunek komórkowej rodzinie czyli metamorfoza w działaniu Izy

Tego lata Iza przechodzi samą siebie, dostarcza mi bowiem niebanalnych atrakcji.
Kilka tygodni minęło od dnia, kiedy biegała wokół bloku, w którym mieszka, szukając w krzakach rodzeństwa maleńkiej Afery, którą wyniosła z osiedlowego śmietnika. Jakoś tak się zawsze dzieje, że kocie żale i płacze docierają akurat do uszu moich wolontariuszek. To, że w bloku otworzone były i inne okna nie zmienia faktu, że na ratunek ruszyła tylko moja Iza.

Czytaj dalej