Na ratunek kociemu dziecku!

Tego Pana znam odkąd działa ze mną Maryla.
Pomagał Fundacji nie raz. Generalnie transportowo. Trochę z przekąsem żartował z nas, kociar, mimochodem wtrącał „Po to się tłukę taki szmat drogi żeby zaropiałe koty wozić? Czy nie możemy jak normalni ludzie pójść po prostu na kawę?”
Pytanie zawsze wisiało w próżni.
Żadna wolała nie podejmować tematu, wiedziałyśmy, że ma rację.
Maryla dyplomatycznie zmieniała temat, ja robiłam słodką minę wręczając kalendarz.

Czytaj dalej

Ku przestrodze

Kontakt telefoniczny to bardzo trudny rodzaj wolontariatu. Bywa kłopotliwy, kiedy telefon dzwoni niezgodnie z określoną porą, a niekiedy wręcz przykry z uwagi na zachowanie ludzi.

Mam wrażenie, że inne organizacje bronią się przed takimi sytuacjami proponując kontakt wyłącznie przez e-mail, czyli de facto ucinają osobom starszym czy cyfrowo wykluczonym możliwość szukania u nich pomocy.

Kiedyś i ja wisiałam non stop na słuchawce prowadząc interwencje. Od kilku lat i ta dziedzina naszej pracy została zgrabnie uporządkowana.
Monika, Maryla i Aneta świetnie sobie radzą w rozwiązywaniu problemów bieżących, do mnie kierują sprawy trudne, sporne, wyjątkowe bądź wymagające tupnięcia nogą! Wiadomo, Szefowa.
Tysiące obowiązków, które na mnie spadły z racji założenia Fundacji, nie przytłaczają mnie wyłącznie dzięki systematycznej pracy zespołowej, ale i sprawnej komunikacji i wyjątkowo ciepłej, przyjaznej atmosferze.

Czytaj dalej

Jak to Kocia Mama odbiła kota z pewnej lecznicy…

Ta historia zdarzyła się naprawdę. Opowiadając ją postaram się zachować dystans.

Niedziela, wczesne popołudnie, upał, mieszkanie na trzecim piętrze, otwarte okno. Kot zabrany niedawno z podwórka wyskoczył, chcąc upolować ptaka. Nie sprawdziła się teoria, że one zawsze spadają na cztery łapki, mimo iż przeżył, jedna została fatalnie połamana.

Czytaj dalej

KotoManiak w akcji czyli historia rowerowej kotki

Ta historia cementuje zasadność wyboru Jacka na pierwszego w historii Kociej Mamy Super Kotomana.

Jest oddany bezgranicznie kotom i Fundacji. Osobiście mam w Nim szczerego przyjaciela. Zawsze, ale to zawsze stara się mnie wesprzeć, zdjąć maksimum obowiązków, rozumiejąc ile zadań spadło na moje barki po założeniu Fundacji. Nie dywaguje, nie szuka wykrętów, nie wymyśla dziwnych argumentów, by wymóc prowadzenie interwencji. Tacy ludzie są bezcenni, dodają wiary, siły, pozytywnego kopniaka do pracy.

Czytaj dalej

Miał szczęście, bo wszedł do właściwej klatki łapki

Sytuacja typowa, wręcz tradycyjna. Kiedy zaczynam w sezonie liczyć koty, kiedy wydaję zakaz przyjmowania następnych, dziewczyny stosują bardzo prosty chwyt: nie proszą, nie zabiegają, nie namawiają, ale cichutko, jakby odrobinę nieśmiało publikują post.
Znają mnie, wiedzą, że jak zobaczę, nie uda mi się z pamięci wyrzucić, że kociak bądź stado będzie się tłukło po mojej głowie, dopóki gdzieś nie upchnę.

Czytaj dalej

W głowie się nie mieści…

Lato. Wakacje. Żyjemy odrobinę w innym trybie.
Jedni pakują walizki i wyjeżdżają na wakacje, inni czynią w domu generalne remonty. Każdy inaczej organizuje wolny czas.

Poniedziałek, kilka tygodni temu, bladym świtem. Pod pewien blok w Łodzi firma sprzątająca podstawiła kontener na gruz. Około godziny ósmej przybyli robotnicy.  Rozpoczęli pracę i niebawem pojawili się z wiadrami gruzu, których zawartość wrzucili do kontenera. Rozległ się potworny, śmiertelny skowyt, więc przerażeni zajrzeli do środka i zobaczyli reklamówkę z małymi kociętami… Dwa maluchy na szczęście ocalały, dwa zginęły na miejscu.

Czytaj dalej

Mówią o nich koty patrzące sercem…

Odczekałam kilka dni. To był konieczny czas na uspokojenie emocji. Na ochłonięcie.
Każdemu. Dla Werki, dla mnie, dla weterynarzy. Miałam już koty ślepe, ale nie tyle jednocześnie.

Sobota.
Narada.
Daria, szefowa Vet- Medu:
– Kiedy weszłam na szpital, zamurowało mnie, pierwsza myśl, to eutanazja, ale kiedy przeczytałam pod czyją opieką są te kociaki, natychmiast zrozumiałam, że przede mną i zespołem jeszcze jedno trudne wyzwanie.
Ja, szefowa Kociej Mamy:
– Cóż. Doktor jaki mamy plan?

Czytaj dalej

Szczyt kociego sezonu i ludzkiej głupty

Od lat tłukę do głów dla normalnych ludzi prawdy oczywiste: wyłącznie sterylizacja i kastracja jest jedyną, najlepszą, najskuteczniejszą i najmniej inwazyjną metodą ograniczania populacji kotów. Nie ma innej drogi, lepszych zamiennych środków, każdy, ale to dosłownie każdy bez wyjątku specyfik farmakologiczny finalnie prowadzi do ropomacicza, guzów listwy mlecznej lub owrzodzenia organów wewnętrznych.

Rozwiązania nieodwracalne są w tym przypadku najrozsądniejsze i najskuteczniejsze.
Dzięki współczesnej medycynie, ale i pracy na doskonałym sprzęcie, weterynarze uważają sterylizację i kastrację za zabiegi rutynowe, zaliczane do grupy korekt kosmetycznych.

Czytaj dalej