Akcje duże i małe

Bałuty.
Dotąd kojarzyły mi się wyłącznie z interwencjami. Raczej trudnymi. Z kotami, których nie brakuje w opuszczonych kamienicach, w starych komórkach, z rozmnażaniem, nad którym raczej nikt nie panuje. Z karmicielami różnymi, przeważnie niechętnymi, nieskorymi do aktywności. Wyjątkowo roszczeniowo nastawionymi w komunikacji z Fundacją.

Dzielnica stara, niezwykle klimatyczna, są miejsca, gdzie nadal życie się toczy według starych reguł, są jeszcze takie uliczki, które szczególnie wieczorami nie zachęcają do spacerów.

Czytaj dalej

Gala Wolontariatu odsłona kolejna

Ten rok był trudny, pełen dziwnych zdarzeń. Radości miały smutne zakończenia, tragedie kończyły się happy endem, w żaden racjonalny sposób nie można sklasyfikować doświadczeń, które były naszym udziałem. W Fundacji panował pozorny spokój, to, że mruczków miałyśmy po kokardy, to dla kociej organizacji stan raczej normalny.

Czytaj dalej

Cyklicznie

Ta sama placówka.
Ta sama społeczność.
Ta sama ekipa edukatorek.
Te same zwierzaki, przeważnie mruczki moje, Renaty, czasem dla odmiany Izy, która oprócz Pepka zabierze swoje psiaki.

Ta sama dziewczyna co rusz mnie pyta: Iza kiedy możemy liczyć na waszą wizytę?
Nie naciskają, taktownie czekają, rozumiejąc specyfikę, trudność, odmienność odbywających się zajęć.
Cyklicznie, systematycznie.

Czytaj dalej

Zaczynamy bilanse

Przed laty statystki kociomamine były króciutkie. Generalnie informowały ile kociaków spod troskliwych skrzydeł wyfrunęło do adopcji, ile udało się zabezpieczyć i zwrócić wolność, ile psiaków, dzięki pomocy kotów, znalazło swoich super ludzi, ile jeży spędziło czas w kocich kennelach lecząc przeziębienia.
Była też przykra bardzo notka o tych, co poleciały za Tęczowy Most.
Ania publikowała swoje zapiski, ile jakiej maści mruczków przewinęło się przez Fundację.
Renata zliczała godziny spędzone na edukacji.
I tak z prostej bazy danych, nasze podsumowania przybrały kompletnie inny wymiar.

Czytaj dalej

Wspólne projekty czyli kolejna wizyta w Łódzkim Ogrodzie Zoologicznym

Od pewnego czasu mamy kolejną swoją małą tradycję. Tym razem dotyczy ona współpracy z łódzkim ogrodem zoologicznym. Kiedy dział edukacji planuje wydarzenie, którego głównym tematem są koty, niezmiennie zaprasza Fundację, jako dodatkową, super atrakcję.
Ścieżka wspólnej pracy jest przetarta, wiemy jakie oczekiwania leżą po stronie Kociej Mamy, zawsze staram się wypełnić na pięć!

Czytaj dalej

Różne formy adopcji

Kiedy internet dopiero nabierał rozmachu jako forma przekazu i promocji, najwięcej kociaków i kotów wydawałam dzięki tzw. marketingowi szeptanemu! Całe Chojny wiedziały, że późnym latem, jesienią aż do zimy, w moim domu mieszkają koty czekając na swoich ludzi. Potem fama rozeszła się po Łodzi. Nigdy nie narzucałam się adopcją, nie namawiałam gorliwie, nie wpychałam, nie straszyłam, że jak nie będę miała chętnych oddam kociaki do schroniska!!!
Weryfikacja zawsze była na stałym poziomie. Mając nawet 12 smarków nie byłam w stanie oddać żadnego pochopnie, bez wewnętrznego przekonania, że jedzie do najlepszego domu.

Czytaj dalej