Ma około 7 miesięcy. Czaruś jest bardzo pozytywnym i grzecznym pieskiem. Bawi się, wariuje, zaczepia inne psy i ludzi do zabawy. Uwielbia spędzać czas z opiekunem. Zachowuje czystość.
Tag: pies
Razem dla Nera
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie szukał pomocy dla psa akurat u Kociej Mamy. Od lat tłumaczę, że nie mam najmniejszej awersji do szczekających futer, miałam nawet jakieś psy pod opieką, jednak nie umiem kompletnie być tak skuteczną w interwencji czy adopcji, jak w przypadku moich ukochanych kotów. W tej płaszczyźnie czuję się dosłownie, jak przysłowiowa ryba w wodzie. Jednak niekiedy i ja łamię utarte schematy i podejmuję wyzwanie w kompletnie mi obcym obszarze.
Szybko i sprawnie!
Nie chciałam tej interwencji, ale skoro powiedziałam „A” wiadomo, przyszedł czas na „Ą”. Tym razem poszło sprawnie jak po sznurku i co najśmieszniejsze, obyło się także bez pisania durnych dokumentów. Nie mogę idąc za przykładem innych, i bagatelizować już dość skomplikowanej sytuacji udając, że nie dostrzegam problemu. Opiekun jest w takim wieku, że czas raczej ani nam ani psom nie sprzyja. Daleka od pesymizmu i czarnowidzenia realnie oceniam fakty.
Nie chcę, by nauczone wolności zwierzaki, trafiły do schroniska czy przytuliska, trzeba zacząć szukać im odpowiedzialnych domów, ale punktem wyjściowym jest ich kastracja.
I znowu wyjątek
Tym razem będzie krótko, zresztą już kilka tygodni temu sygnalizowałam temat.
Łódź, okolice między Zarzewem a Starym Widzewem, bytuje tam od lat kilka zdziczałych psów. Rodzą się rzecz jasna i psie dzieci. Męskie szczeniaczki mają wzięcie, gorzej z suniami, na nie jest znacznie mniej chętnych. Barierą jest koszt sterylizacji oraz wizja wychodzenia z suką na spacer w towarzystwie adoratorów, kiedy akurat nastaje czas rui.
Z dystansem do tematu
O tych psach usłyszałam jakoś kilka albo kilkanaście miesięcy temu. Informacja na tyle mocno zapisała się w mojej pamięci, że kiedy temat powracał, wiedziałam, czego konkretnie dotyczy.
Nie reagowałam stojąc na stanowisku, że jasno zdefiniowany jest profil działania, nie chcę poszerzać działalności Fundacji ponieważ swobodnie poruszam się wyłącznie w kocim wymiarze i o ile mam pomysł dosłownie na każdego kota, o tyle z psami kompletnie sobie nie radzę.
Iwo
O tym psie usłyszałam kilka miesięcy temu. Pewnego dnia pojawił się w enklawie prowadzonej przez Anetkę. Wielki, kudłaty, ufny, takie ogromne ciele o łagodnym usposobieniu. Obiegł podwórko, obwąchał zakamarki, popatrzył uważnie na gospodarzy, powarczał na koty, machnął kilka razy ogonem, jakby mówiąc: no fajnie kochani, podoba mi się, zostaję!