Sytuacja dość denerwująca dla obserwujących dokonania i rozwój Kociej Mamy.
Inne organizacje mają problem z adopcją kolorowego kota, a my oddajemy w pakiecie niewidome, w duecie umaszczone niemal identycznie, chore przewlekle i kalekie. Na domiar posiadamy enklawy kocie, o które troszczą się zawiązane z Fundacją bratnie dusze, do tego dochodzą jako stałe obciążenie dwa domy specjalne – fipowy i białaczkowy.
Tag: opiekunowie
Frania i Fela w akcji
Te koty trafiły do mnie w ramach wolontariatu „na kocią łapę”. Ich opiekunka jest związana ze mną pośrednio od 20 lat. Przyzwyczaiłam się już, że kiedy Firma dobrze prosperuje, wiele osób się przy okazji „ nakarmi”, nie mam z tym problemu, ale z dobroci korzystać trzeba z taktem i umiarem.
Wolontariat „na kocią łapę”
– Rozpuściłaś karmicieli – usłyszałam kilka lat temu od lekarki prowadzącej jedną z moich enklaw. – U nas, w Bydgoszczy, trzeba bardzo się postarać, by jakaś organizacja pomagała zgłaszanym kotom, aż na takim poziomie. Generalnie opiekunowie piszą podania, stoją grzecznie w kolejce czekając aż Zarząd rozpatrzy i określi, na ile może wspomóc, a z tego co widzę, u Ciebie wystarczy zgłosić kota i mają sytuację pod kontrolą.,Bez skrupułów przerzucają na Fundacje wszelkie wydatki.
Nie zaprzeczałam, miała rację.
Czytaj dalej
Zamiast podsumowania #4
– O takich jak Pani mówili przed wojną „Git kobita” albo „Do tańca i do różańca”. Piękna sprawa ta Pani Fundacja. Słów brak, jak to wszystko pięknie panie przeprowadziły. Sądziłem, że zastanie nas na tym działaniu zima – cieszył się Pan Jerzy.
– Miło nam z Państwem, ale nie mam aż tyle czasu – swoim zwyczajem sprowadziłam go na ziemię. – Generalnie ja już kotów nie łapię, chyba, że jest trudna kocia społeczność, wtedy pomagam dyscyplinować. W tym przypadku tak się złożyło, że przy okazji interwencji Gosię uczyłam zdobywać szlify fachowego łapacza. Miała lekcje przekładania, dokładania oraz poznała tajniki pracy z kocimi opiekunami, jak osiągnąć skuteczność swoich nakazów i próśb czyli zafundowałam jej szybkie kompleksowe szkolenie.
– Pani jest super fachowcem, a o Gosi myśleliśmy, że od lat łapie – zapewnili oboje. I te określenia: socjalizacja kotów, sposób łapania… Powiem szczerze, jesteśmy nie dość, że szalenie wdzięczni ale pod ogromnym wrażaniem.
Czytaj dalej
Chrzest łapankowy #3
Gosia, zgłosiła się do zadań specjalnych: transport i łapankowe interwencje. Dotąd odławiała, ale pojedyncze, teraz miała okazję na szybkie, bezpłatne szkolenie pod moim okiem.
Uwielbiam łapać koty. Znam ich reakcje, zachowania, psychikę, jestem dobrym nauczycielem. Nauczyłam nie jedną wolontariuszkę. Tym razem nie pytałam, sama wyznaczyłam sobie pomoc. Nie miałam czasu, bowiem jesień to generalnie pora kiepska do łapania kotów, zimno, chłodno, szybko zapada zmrok no i padają deszcze. Same minusy, dodatkowo odległość , konieczność dotarcia na drugi koniec Łodzi. Zagadką jest kwestia współpracy karmicieli, zrozumienia konieczności wykonywania moich zaleceń, no i czynnik najbardziej trudny do przewidzenia: jak się na całą akcje będą zapatrywały koty!
Ustalenia #2
Zgodnie z umową, w środę punktualnie o 18 wyświetlił się znany mi już numer, telefon zaczął grać moją ulubioną piosenkę, którą śpiewa Zaz. Maleńki zbieg okoliczności?
Po kurtuazyjnym powitaniu, kilku grzecznościowych zdaniach, słowem nie zasugerowałam, że wiem z kim mam przyjemność rozmawiać. Każdy wie, że w Fundacji wszystkich obowiązują takie same prawa, obowiązki, ale i są sytuacje, które wymagają odstępstwa od sztywnej procedury.
Zgłoszenie interwencji #1
Dedykuję tę opowieść wszystkim zadającym mi kąśliwe pytanie: „Od czego jest Fundacja?” Wszystkim w sile wieku, sprawnym, mobilnym, mającym obok siebie wsparcie w postaci członków rodziny lub znajomych czy przyjaciół. Wszystkim butnym, roszczeniowym, z palcem wskazującym gdzie i w jaki sposób mamy naprawić ich złe działanie, opieszałość bądź świadome ignorowanie tematu.
Głównymi postaciami tej opowieści są koty, opiekujący się nimi ludzie, wolontariuszki Fundacji oraz pseudo aktywiści, którzy szumnie nazywają się miłośnikami kotów.
Jesiennie
Jesień. Moja ulubiona pora roku. Mieni się kolorami liści, owoców i warzyw. Czas gromadzenia zapasów przed zbliżającą się zimą. To także pora na ostatnie porządki w domach, komórkach, działkach i ogrodach.
Stałe wsparcie
Najwięcej pytań, emocji, komentarzy wśród obserwatorów naszych działań budzą zawsze Tęczowe Mosty.
Na ratunek kociemu dziecku!
Tego Pana znam odkąd działa ze mną Maryla.
Pomagał Fundacji nie raz. Generalnie transportowo. Trochę z przekąsem żartował z nas, kociar, mimochodem wtrącał „Po to się tłukę taki szmat drogi żeby zaropiałe koty wozić? Czy nie możemy jak normalni ludzie pójść po prostu na kawę?”
Pytanie zawsze wisiało w próżni.
Żadna wolała nie podejmować tematu, wiedziałyśmy, że ma rację.
Maryla dyplomatycznie zmieniała temat, ja robiłam słodką minę wręczając kalendarz.