Od prawie dwudziestu lat wydaję koty do adopcji. Różne, małe, młode, stare i nawet chore. Moje ogłoszenie o dwóch kotach, które poznały się w schronisku i zaprzyjaźniły, a wspólnie miały 6 łap zrobiło furorę w gazecie, do której to systematycznie słałam posty adopcyjne.
Od zawsze umiałam zdobyć pomocników w ratowaniu kotów. Wtedy, dzięki kotom łapanym u pewnego pana, który wyhodował na swoim tarasie ponad 20 dzikusków, szukając im domów trafiłam na dwie cudowne istoty, też kociary, które pracowały w biurze ogłoszeń. Co tydzień Sylwia z Anną pilnowały, bym przygotowała pakiet anonsów i ,co było znamienne, właścicielka biura zrezygnowała z pobierania ode mnie opłat. To był zaczątek kociego wolontariatu.
Koty trójłapki rozpoczęły nowy etap mojej kociej pracy. Bardziej skierowałam się na pomaganie chorym, niepełnosprawnym, wycofanym.