Płacz kociego dziecka

Nie tak dawno, kiedy padał zimny deszcz, wiał przenikliwy wiatr, a aura przypominała bardziej szary listopad niż pogody, jakie powinny panować w lutym, dziewczyna idąca ulicą usłyszała w kącie płacz. Zaintrygowana podeszła bliżej, a tam, na stercie mokrych liści, zobaczyła niewielką kotkę. Sytuacja spadła na nią nagle, a nie mając doświadczenia i nie wiedząc jak postąpić, wybrała najlepszą, najrozsądniejszą opcję, zadzwoniła do ciotki-kociary.

Czytaj dalej

Cziko – zepsuty reproduktor

Czas Świąt! Czas bycia dobrym, wyrozumiałym, spolegliwym, stonowanym, gotowym wybaczać innym. Czas porządków, sprzątania, szykowania prezentów, sporządzania menu na świąteczne dni. Czas ustalania odwiedzin, planowania spacerów, wycieczek, ale także kilku chwil dla siebie.
Krzątałam się gdzieś między domem a pracownią, jak setki innych w tym czasie kobiet, gdy zadzwoniła szefowa współpracującej z Kocią Mamą lecznicy. Sądzę, że użyłam odrobinę złego określenia, mówiąc: jak setki innych kobiet, więc delikatnie skoryguję: jak inne kobiety mam typowe obowiązki, a nadto jeden dość osobliwy, który mocno zaburza mój czas wolny, otóż obowiązki wynikające z faktu bycia szefową dość dużej Fundacji.

Czytaj dalej

Kocia Mama donosi: Korkowe wakacje

Ten rok był trudny. Nieustannie byłam w centrum kocich afer z mega wysokiej półki.
Udało nam się przerwać impas niechęci ludzi zwanych roboczo „Ci ze złomu” i włączyć ich skutecznie do akcji odłowu i zabezpieczenia mieszkających tam kotów.

Czytaj dalej

Umieranie jest kosztowne

To była dobra decyzja, mimo iż wymuszona zawodową pracą, bym w tym roku zaplanowała swój urlop w kompletnie innym terminie. Mam wrażenie, że koty maczały w tym swoje pazury, one chyba wiedziały, jakie atrakcje spadną na mnie i na wolontariuszki za sprawą głupich decyzji lekarzy.

Koty zaszczepione w ostrej fazie kociego kataru, ze świerzbem wylewającym się z uszu, dodatkowo kompletnie wbrew sztuce medycznej jeszcze w tym samym dniu odrobaczone, aż ciśnie się na usta zapytanie: gdzie pobierali naukę ci weterynarze?
Czytaj dalej

Dokładam obowiązków

Dom Tymczasowy to nasza najważniejsza komórka pracy. Ich liczba stymuluje i koordynuje przyjęcia. Dobrze prowadzone są gwarantem płynności adopcji. Właściwa pielęgnacja i opieka przekłada się na kondycję zdrowotną naszych podopiecznych.

O ile nie mam wpływu na stan zdrowia przyjmowanych miotów, a zgodnie ze Statutem poruszam się w obrębie żyjących w środowisku, zasadą jest, że zabezpieczamy te najmarniejsze.
Priorytet mają chore – tak było od zawsze.

Czytaj dalej

Przełom

Konsekwencja. Jej to zawdzięczamy przełom w interwencji roboczo zwanej koty ze złomu. Tylko dzięki zachowaniu zimnej krwi, gaszenia emocji Doroty, trwania z uporem w gotowości, by uratować każdego spotkanego na tym terenie kota, osiągnęłyśmy długo oczekiwany, ale jakże smutny sukces.

Czytaj dalej

Laluś jelitowiec

Teren warsztatu samochodowego, punktu skupu złomu i ogrodu nieopodal był systematycznie monitorowany przez wolontariuszkę. Chodziła na przymusowe spacery do momentu, aż nie wydłubała spod  sterty niepotrzebnych gratów wszystkich maluchów.
Czytaj dalej

Rewanż

Znamy się od lat. Zaczęło się od przejęcia białej, głuchej kotki. Nie wiem dokładnie skąd ją odebrali, ale była po traumatycznych przejściach. Mieszkała pod schodami popadając w coraz to większą psychozę, atakowana przez przyjmowane z interwencji psy.

Wiadomo, koty są specyficzne. Psy mają kompletnie inną naturę. Zarówno Azyl jak Kocia Mama poruszają się na niezwykle trudnym gruncie ratując te niechciane, porzucane i wyrzucane. Kotka dostała na imię Czarna i zamieszkała z Martą.

Czytaj dalej

Fundusz wypadkowy – kolejna pozycja konieczna w kocim budżecie

Interwencja z terenu Brzezin. Jest to małe miasteczko położone kilkanaście kilometrów od Łodzi.
Z prośbą o pomoc dla powypadkowej kotki zadzwoniła do Anetki lekarka prowadząca Rudziocha, mająca gabinet w Strykowie. Rudzioch, dzięki zastosowanej przez nią terapii, zaczyna powoli zdrowieć.

Wersja zgłaszających interwencję:
Kotkę znaleźli młodzi ludzie, którzy przybyli z wizytą do babci. Kicia leżała w rowie, zmasakrowana czaszka, uszkodzona żuchwa, pęknięte oko. Nie chcę nawet myśleć o bólu w jakim trwało to kocię. Żaden mieszkający w pobliżu sąsiad do niej się nie przyznał.

Czytaj dalej