Dziki lokator

Ten kot pojawił się koło października. Obszedł zakamarki, przykładnie podnosił co rusz ogon zaznaczając teren, wylizał do czysta miseczki, które ustawiam dla nocnych gości odwiedzających mój ogród. Jego powtarzające się wizyty zmusiły moje koty do większej aktywności. Nagle przestały być ospałe, zaczęły z niepokojem węszyć zapach intruza. Rozpoczęły warty przy bramie, nawet lekko opóźniony umysłowo Mopik wykazał się rewelacyjną aktywnością wyganiając biało- burego.

Czytaj dalej

Kocie drogi

Koty się włóczą,  wszystkie, bez wyjątku, zarówno domowe jak i te wolno żyjące.
Obserwuję swoje, puchate, wypieszczone, siłą zabierane na noc do domu. Rano godzinami krążą po ogrodzie sprawdzając tropy, wietrząc nosem zapach gościa, który buszował na ich terytorium w nocy. One rzecz jasna wolałyby pełnić nocną wartę, ale wątpię czy wtedy spałabym spokojnie. Dlatego stosuję to lekkie zniewolenie, zawsze wieczorem wabię je do do domu podstępem. Rytuał powtarza się codziennie o tej samej porze, dlatego podejrzewam, że traktują moją nadopiekuńczość jak element fajnej zabawy. Z kotem się nie wygra. Gdyby chciały, to tak by się schowały, że nawet znając każdy zakamarek ogrodu i tak bym ich nie znalazła.

Czytaj dalej

Z cyklu: konsekwencje dobrych intencji…

Teren na obrzeżach Łodzi. Dzielnica starych domków, opuszczonych ruder ale i przepięknych willi. Bieda miesza się z dobrobytem, zjawisko raczej typowe dla Łodzi. W zielonej enklawie aglomeracji mieści się firma, jak setki innych w mieście. Co ją jednak wyróżnia? Niby drobiazg, pracuje tam moja wolontariuszka i oczywiście bytują koty. Pracownicy karmią, stawiają miski, zapewniają opiekę medyczną i ciepłe, bezpieczne schronienie. Dla mnie, kociary, sytuacja idealna, tym bardziej, że świadomość kocich opiekunów wykracza poza przeciętny schemat komunikacji z bezdomniakami. Społeczność szanuje granice nakreślone przez dzikie mruczki, które miskę i wszelkie działania związane z opieką chętnie przyjmą, a nawet wdzięcznie pomruczą i wygną grzbiet, ale na tym ich socjalizacja się kończy, nie godzą się na większą poufałość.

Czytaj dalej

Na tropie kotki czyli gdzie się podziała moja stara bezdomna?

Styczeń.
Ten jest kompletnie inny od poprzednich. Chyba po raz pierwszy nie otrzymuję zgłoszeń o kociakach porzuconych po Świętach. Nie wiem na ile jest to wzrost świadomości czy wreszcie wyniki od lat prowadzonej edukacji.
W tym roku dla odmiany regularnie dziewczyny odbierają sygnały o tułających się starych kotach, ewidentnie wyrzuconych z domów.

Czytaj dalej

Adopcje spod lady tradycją Kociej Mamy

Nienawidzę poniedziałków! Tego dnia wszyscy nagle przypominają sobie o kocich problemach. Nie wiem, czy jest to efektem weekendowego odpoczynku, czy zwyczajnie planując tydzień przygotowują listę zadań i przez przypadek kocie interwencje znajdują się na jej początku.
Robię podobnie wertując kartki kalendarza, sprawdzam kiedy i gdzie mamy zajęcia edukacyjne i wtedy przy okazji dziewczyny działające w transporcie rozwożą wyprawki do DT, umawiam zaległe spotkania, czy robię fundacyjne zakupy.

Czytaj dalej

Kotek spod Łodzi

Nie mnie oceniać wiejską mentalność, nie mnie piętnować ludzi. Sama jestem mocno niezależna, oporna na ograniczenia, na naciski, na wymuszenia, staram się żyć tak, by nie krzywdzić innych. Pamiętając o korzeniach, o drodze, którą przeszłam, zebrałam bagaż doświadczeń różnych, szufladkuję je wszystkie z takim samym wzruszeniem, bo zarówno te dobre jak i złe ulepiły ze mnie istotę, którą teraz jestem. Nie można nabyć wiedzy bez popełnienia błędów, ważne jest jednak co się z tym faktem potem zrobi, jak się to doświadczenie przetworzy, jakie wyciągnie wnioski.

Czytaj dalej

Dziki kocur z Rudy

Ruda, dzielnica na skraju Łodzi. Niezwykła, malownicza, klimatyczna. Zielona, położona na pagórkach, bogata w tajemnicze ścieżki spacerowe. Godzinami można wędrować podziwiając stare, przedwojenne wille, perełki architektury tak unikatowe, że objęte ochroną konserwatora. Lubię tam bywać, szczególnego uroku dodają szemrzące niewidoczne strumyki, ukryte w gąszczu liści rosnących dziko bluszczów i krzaków.

Czytaj dalej

Rumiankowa kotka czyli naturalne sposoby leczenia

Lubię zioła, doceniam ich szerokie spektrum działania, walory lecznice, relaksacyjne, smakowe i cieszące oko kompozycje artystyczne z nich zrobione.
Od kilku lat trwa moda na przydomowe zielniki, na mini ogródki czyli doniczki zdobiące nasze parapety. Zioła są ozdobą każdej rabaty, kwitną przecudnie, jeszcze piękniej pachną. Niepowtarzalny jest aromat unoszący się w takim ogródku. Dodają wykwintności potrawom, chętnie korzystamy stosując je jako doskonałe przyprawy.
Wspomagają organizm w zwalczaniu infekcji, są zalecanym także przez lekarzy uzupełnieniem medycznej terapii.

Czytaj dalej

Szadkowskiej kociej epopei część kolejna, czyli zaczynamy leczyć zaropiałe towarzystwo!

– Facet źle policzył kociaki – usłyszałam któregoś dnia w słuchawce telefonu. – Dwie trikolorki są podobne.
– Cóż, jedziesz! I mała prośba:  przejrzyj dokładnie komórki i opłotki, zobacz, może jeszcze jakieś lata?
Liczę w myślach Wioline futra i mówię:
– Coś mi się zdaje, że ich 20 uzbierałaś?! Chyba już czas, byś się odrobinę opamiętała, bo mnie rachunek za ich leczenie doprowadzi do zawału!

Czytaj dalej