Najwięcej pytań, emocji, komentarzy wśród obserwatorów naszych działań budzą zawsze Tęczowe Mosty.
Tag: leczenie
Duet Małgorzat kontra Dziki Dziad!
Gosia w akcji. Ta dziewczyna nie rzuca słów na wiatr! Szybko poznała zasady. Jeszcze szybciej zaaklimatyzowała się. Dla mnie pomoc fantastyczna.
Na ratunek kociemu dziecku!
Tego Pana znam odkąd działa ze mną Maryla.
Pomagał Fundacji nie raz. Generalnie transportowo. Trochę z przekąsem żartował z nas, kociar, mimochodem wtrącał „Po to się tłukę taki szmat drogi żeby zaropiałe koty wozić? Czy nie możemy jak normalni ludzie pójść po prostu na kawę?”
Pytanie zawsze wisiało w próżni.
Żadna wolała nie podejmować tematu, wiedziałyśmy, że ma rację.
Maryla dyplomatycznie zmieniała temat, ja robiłam słodką minę wręczając kalendarz.
Szczyt kociego sezonu i ludzkiej głupty
Od lat tłukę do głów dla normalnych ludzi prawdy oczywiste: wyłącznie sterylizacja i kastracja jest jedyną, najlepszą, najskuteczniejszą i najmniej inwazyjną metodą ograniczania populacji kotów. Nie ma innej drogi, lepszych zamiennych środków, każdy, ale to dosłownie każdy bez wyjątku specyfik farmakologiczny finalnie prowadzi do ropomacicza, guzów listwy mlecznej lub owrzodzenia organów wewnętrznych.
Rozwiązania nieodwracalne są w tym przypadku najrozsądniejsze i najskuteczniejsze.
Dzięki współczesnej medycynie, ale i pracy na doskonałym sprzęcie, weterynarze uważają sterylizację i kastrację za zabiegi rutynowe, zaliczane do grupy korekt kosmetycznych.
Nikt dramatu nie wróży…
Zawsze tak jest. Kiedy otrzymało się pomoc raz i to skutecznie, chętniej się znowu do znajomych drzwi stuka.
Trzy lata mijają odkąd prowadziłyśmy interwencję w Uniejowie.
Znamy wszyscy sławne już termy, nieopodal położony jest Borysew z mini zoo i ciekawymi zwierzakami, wioska indiańska z atrakcjami, zamek Cystersów, rzeka Warta zapewniająca ukojenie nerwów dla wędkarzy i fajne grzybowe lasy i w tym wszystkim tkwią niestety kociarze kompletnie skazani na samych siebie.
Kiedy działała Filia w Szadku znaleźli drogę do Kociej Mamy.
Czytaj dalej
Korzenie czyli kolejny desant czarnych kotów
Kiedyś chodziłam po wsi i pożyczałam koty. Jeden kot to zbyt mało.
Potem Babcia wpadła na pomysł, poradziła bym pożyczała koty dla Ciotki…
I tak przez kilka kolejnych wakacji ktoś z rodziny był wyróżniony, aż dorosłam i zrozumiałam jaką im sprawiałam „przysługę”.
Koty się rozmnażały, selekcja była naturalna. Jak to na wsi, cenne jest tylko zwierzę pracujące lub przynoszące dochód, wyjątkiem jest pies z racji pełnionych obowiązków, a kot darmozjad mógł liczyć na resztki z psiej miski. Dobrze znam realia wiejskie. Może to było jedną z przyczyn, że zawoziłam do ciotek i znajomych koty po zabiegach, by ich przekonać, do zmiany nawyków.
Kiedy założyłam Filię w Szadku, wrócił dzięki lokalnym kociarzom temat uniejowskich mruczków.
Czytaj dalej
Polowanie na Rudego
Miał się niby świetnie: swoją miejscówkę, pełną miskę i ludzi, którzy o niego się troszczyli.
Tylko jak zwykle w życiu bywa, troska o Jego przyszłość spędzała im sen z powiek, opiekunowie nie mieli pomysłu w jaki sposób przygotować Rudego do adopcji.
Bardzo chcieli znaleźć Mu dom… Bo miły, bo szalenie komunikatywny, a że wędrowca to wiadomo, natura zawsze o sobie daje znać.
Mimo intensywnej edukacji w temacie kocich obyczajów, nadal w społeczeństwie pokutują skostniałe stereotypy: że kotka musi mieć małe i być głodną, by dobrze łowiła myszy i szczury, wtedy jest z niej pożytek w wiejskim obejściu, a kocur musi znać siłę swego męstwa, wtedy walczy, jest dzielny i przegania intruzów z podwórka.
Świat leci naprzód w błyskawicznym tempie, ale niestety pewne kwestie pozostają niezmienne.
Czytaj dalej
Na nowej drodze życia
Pobyt w Fundacji zawsze zaczyna się od wizyty w lecznicy.
– Mamy desant! Miks kolorów i charakterów – powiedziałam do Ani na powitanie, podczas gdy Paweł wnosił koszyki. – Wszystkie domowe, choć niektóre bardzo wycofane, szczególnie te starsze. Podejrzewam, że tata dewon nie ma łagodnego charakteru i głupio się nimi zabawiał.
– Tyle dzieci o tej porze? Trafiłaś jakąś pseudo?
– Prawie! To miksy po dachowych buraskach i morelowym dewonie. Wszystkie mają znamiona rasy, wąskie pyszczki i długie uszy oraz ogony. Ale to nie koniec, jeszcze jeden czteropak rośnie, mają dopiero dwa tygodnie.
Klatki łapki poszły w ruch
Na ten weekend szykowali się wszyscy. Zamieszanie przypomniało prawie pospolite ruszenie.
Atmosfera, jakbyśmy przygotowywali się na długą wojnę, a nie na spokojny, relaksujący wypoczynek. Kolejki były dosłownie wszędzie.
Sklepy, bazary, galerie były tak oblegane przez kupujących, że po raz kolejny cieszyłam się, że zawsze wyłamuję się z szablonu i działam według kompletnie innego schematu.
Tę majówkę postanowiłam przeznaczyć na ostatnie porządki w siedzibie, czyli pracę w swoim tempie, chęci i trybie.
Fundacja a reszta niby kociego świata
Historia kota jest przykładem sposobu pracy Fundacji. Będzie anonimowa.
Ze względu na osoby trzecie, ale i wypracowany styl. Nie chcę powielać złych wzorów ani też nikogo oceniać. Nie będziemy piętnować, wzbudzać sensacji a już tym bardziej pisać, że każde 5 zł to datek, który uratuje tego kota.