Między wieczorem, a nocą kilka tygodni wcześniej, tradycyjnie dzwoni na pogaduchy Magda.
– Życie mi uratowałaś tą zalewajką, padłabym na bank z głodu.
– Madzia, przecież wiem, jak wygląda Twoje szykowanie do pracy, ze wszystkim zdążysz oprócz jedzenia.
Tag: leczenie
Frania i Fela w akcji
Te koty trafiły do mnie w ramach wolontariatu „na kocią łapę”. Ich opiekunka jest związana ze mną pośrednio od 20 lat. Przyzwyczaiłam się już, że kiedy Firma dobrze prosperuje, wiele osób się przy okazji „ nakarmi”, nie mam z tym problemu, ale z dobroci korzystać trzeba z taktem i umiarem.
Pan Cerowany w akcji!
– Łapa zrobiona. – meldowała Madzia.
– Co tak szybko? – Zdziwienie zasadne, bo z tyłu głowy miałam wiadomość, że ma być zachowana minimum tygodniowa przerwa między zabiegami, skąd taki pośpiech, momentalnie mnie usztywniło.
– No, bo nam zaczął przeciekać…
– Słucham? – usiadłam – Może jaśniej?
– Jak się okazuje, uderzenie było raczej niezwykle mocne. Naprawdę cud, że ten kot żyje. Oba jądra pękły, w chwili, kiedy wszystkie narządy wpadły mu do krocza, było ciasno, zbierała się ropa, zrobił się stan zapalny, zaczęła się martwica. Kiedy podczas zabiegu Wojtek poukładał narządy jak należy, nie wiedzieć czemu jądra pękły. Ropa wlała się do brzucha i zaczęła przeciekać przez szwy. Wojtek znowu kilka godzin stał przy stole, oczyścił jamę brzuszną, jądra, a raczej to co z nich zostało usunął i dlatego od razu zabrał się za Pana Cerowanego łapkę.
– Zaczyna odstawiać jak Marylka…
Afera, czyli kilka nerwowych tygodni
Afera to imię adekwatne do fundowanych nam atrakcji. Ma około dziewięciu tygodni, od trzeciego tygodnia życia posiada status fundacyjnego kociątka. Przyjęta w trybie ratowania życia, słaba, niedożywiona, zawieszona między Fundacją a Tęczowym Mostem, trzy razy skutecznie reanimowana.
Okupacja lecznicy Oaza, czyli Fundacja zmienia się w mini szpital
– A mówiłaś, że ten rok będzie dobry – zaśmiała się Renata analizując faktury i słuchając raportu o stanie i liczbie rezydujących kotów.
W kilku domach koty chorują, co raczej nikogo nie dziwi, bo sensację fundują te z trudnych adopcji bądź przewlekle chore.
Pan Cerowany
Nie wiem jak ja to robię, ale chyba kocie przesłania docierają do mnie szybciej niż ludzkie prośby. Pijąc poranną kawę tradycyjnie przeglądam poczty i czytam interesujące mnie posty, opinie oraz apele.
Jeśli mnie bardziej jakiś intryguje sprawdzam albo proszę o analizę tematu, w końcu mam przecież sztab bardzo sprawnie pracujących asystentek.
jesienne atrakcje, czyli szpital w domu Moniki
Lato było w miarę spokojne – obeszło się bez poważniejszej epidemii, były oczywiści trudne interwencje ratujące życie, ale na szczęście naszych podopiecznych nie dotknęła panleukopenia ani grzybica. Niestety jesienią zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
Walka o życie Helenki
Nadal w stan przerażenia wprowadza nas informacja: rak trzustki, zapalenie wątroby, niewydolność nerek.
Taka diagnoza zazwyczaj równoznaczna jest z wyrokiem śmierci. Od siły organizmu i stopnia rozwoju choroby zależy tylko jak długo potrwa walka, która i tak jest z góry przegrana.
Oczywiście zdarzają się cuda, ale można je policzyć na palcach jednej ręki.
Wielokropek – historia wyjątkowego kota
Historia tego kotka jest dość niezwykła. Zawitał do Fundacji w wyniku interwencji noszącej tytuł roboczy „Koty Trola” – adekwatnie do zachowania i postawy opiekuna kocic, które miały względnie bezpieczną przestrzeń w jego domu.
Szykujemy się do nowego domu
To była jedna z najtrudniejszych interwencji, mam na myśli kocięta ślepe latające pod „czujnym” okiem karmicielek na Bałutach.