Szybka akcja ratunkowa

To już nie jest ani zabawne, ani fajne, zawsze, kiedy wyjeżdżam rozsypuje się worek z kocimi trudnymi interwencjami. Pierwsza wyjazdowa sobota upłynęła na ratowaniu przekazanej Fundacji Maine Connki, druga na udzieleniu pomocy znalezionemu w krzakach maleńkiemu kociątku. System informacyjno-komunikacyjny działa bezawaryjnie, w wyniku dostępnych internetowych narzędzi, z każdego prawie miejsca na ziemi można nadzorować akcję ratunkową.

Czytaj dalej

Po znajomości

To była szybka akcja, na skróty, wróciła echem do mnie aktywność sprzed lat. Jakoś pod koniec dnia, kiedy, jak zwykle, tradycyjnie biegałam po obejściu wydając wyprawki dla kotów i wolontariuszy, odbierając sprzęt i prowadząc jednocześnie rozmowy interwencyjne, długo ktoś dobijał się do ucha, jakby miał najważniejszą sprawę na świecie. I w sumie miał, bowiem u siebie na budowie znalazł kociątko kompletnie ślepe, niesamodzielne, które ewidentnie porzuciła kocia matka.

Czytaj dalej

Gdzieś na Wiskitnie

To nie było typowe zgłoszenie interwencji, ani też prośba o pomoc, poradę czy wskazówkę.
To była ukryta groźba ocierająca się o szantaż:
– Szukam humanitarnego rozwiązania… by się ich pozbyć, syczą, brudzą… – w tle słychać było płacz dziecka.
– Poproszę teścia, dowiezie, gdzie wskażecie, ale tylko je zabierzcie… Nikt nie będzie żadnej matki odławiał na zabieg, chcecie to sobie tu podjedźcie, tu pełno kotów lata, to są peryferie miasta, a ja mam inne zajęcia ważniejsze…

Czytaj dalej

Bingo – maleńki koci dzieciak

Tradycyjnie o tej porze, choć w tym roku z pewnym opóźnieniem spowodowanym anomaliami pogody, niestety nadal cykl rozrodczy kotek jest nią bezpośrednio stymulowany, odbieram nieustannie zgłoszenia meldujące o niesamodzielnych pojedynczych kociakach, miotach bez matek albo wręcz co jest sytuacją idealną o kociej rodzinie. Matka karmiąca nie jest żadnym kłopotem, a może w niektórych przypadkach być wręcz deską ratunku.

Czytaj dalej

Pora na tradycyjny apel szefowej

Ten apel powtarzam od ponad 20 lat, corocznie, konsekwentnie, z uporem maniaka, z determinacją typową dla mnie, że jak się przypnę, to za nic nie odpuszczę.
Kiedyś, kiedy nie byłyśmy tak silne, kiedy kotów środowiskowych strzegła Grupa Kocich Opiekunek, kiedy kastracja nie była tak powszechna, a terminy „świadoma adopcja” i „umowa adopcyjna” budziły zdziwienie, obawę i automatycznie padało tysiące pytań, już wtedy grzmiałam: “Nie zabierajcie ślepych miotów Kotkom Matkom, pozwólcie im je wychować, a my pomożemy z adopcją!”.

Czytaj dalej

Sezon, którego nie powinno być

Od 20 lat tradycyjnie w tym czasie piszę błagalny apel o serce, o odrobinę wyobraźni, o godne zachowanie, o niezatracanie odruchów człowieczeństwa, niestety, moje prośby są jak perły rzucane przed wieprze…Nic nie pomaga! Ani rękojmia, którą obejmuję nowo narodzone kocięta, ani wizja darmowej sterylizacji w zamian za pozwolenie kocim dzieciom dorosnąć bezpiecznie przy matce, ani fakt, że całkiem świadomie przymykam oczy na status kotów domowych, gotowa iść za uratowanie im życia na każdy dosłownie układ i ustępstwo!

Czytaj dalej

Finał akcji pomocowej sklepu zoologicznego Zoozone

W tym roku swoją decyzją lekko zaskoczyłam organizatorów akcji pomocowej, ponieważ za zebrane rabaty zamiast jak dotąd tradycyjnie o karmę, poprosiłam o kocie mleko dla małych osesków i jedzenie stosowne dla diety wrażliwej. Z sytuacji jaka panuje w kraju doskonale zdajemy sobie sprawę. Utrudnienia, ograniczenia, spadki aktywności bądź wręcz plajty spowodowane panującym wirusem na wiele osób wpływa destrukcyjnie, wywołuje depresje, apatię, zwątpienie i niemoc.

Czytaj dalej

Kilka słów o adopcjach

Jest taki czas każdego roku, kiedy zbieramy koty przed zimą. Małe, duże, chore i zdrowe, ale generalnie te raczej oswojone. Dzikim stawiamy budki, obligujemy opiekunów do monitorowania zdrowia, staramy się sprawić, by i kotom środowiskowym zima niezbyt doskwierała. Każdego roku wprowadzam delikatne zmiany, które sprawiają, że kociarze jeszcze bardziej ufają Fundacji. Twardo stąpam po ziemi, mimo ogromnej miłości do kotów i walki o ich prawo do godnego życia, nie zatracam zdrowego rozsądku. Tym sposobem zawsze wybieram opcję najlepszą dla futer.

Czytaj dalej

Jak się przypnę

Ta interwencja trwała ponad trzy lata. Zaczęła się od ratowania kota z pewnej stodoły na wsi pod Łodzią. Przeprowadzony przy okazji wywiad pozwolił mi ustalić fatyczną sytuację żyjących tam kotów. Mają swoich stałych karmicieli, jednak ich rozmnażaniem nikt się zbytnio nie przejmuje. Kiedy wyleczyłam Farcika i oddałam do adopcji, adoptujący Go wyznali, że są moimi dłużnikami i zawsze kiedy będę w potrzebie mogą liczyć na ich pomoc. Faktycznie, lata minęły od naszego poznania, a ja nigdy się na ich obietnicy nie zawiodłam. Piotr ratował mnie transportowo, Marta natomiast przekazywała fanty na Pchli Targ, a potem sama stanęła do społecznej pracy. “Pani Izo, w miarę naszych skromnych możliwości jesteśmy wdzięczni Fundacji i gotowi na wsparcie w sytuacjach kryzysowych”.

Czytaj dalej

Mieszkańcy łazienki

Pewnego pięknego dnia, a był to poniedziałek, przyjechały do Fundacji śliczne maleńkie dwutygodniowe smarki, którym ktoś przejechał Matkę. Nagle, w wyniku wypadku pięć drobniutkich istotek zmieniło swój społeczny status i z zaopiekowanych stały się sierotami. Na szczęście znalazła się kobieta, która się nad nimi pochyliła, zabrała do domu, karmiła, masowała brzuszki, ale że mieszka z niewidomą osobą, wyobraźnia podsuwała jej makabrycznie wizje. W sumie rozumiem całkowicie, też bym miała obawy.

Czytaj dalej