Kotka ma dom. Czytaj dalej
Tag: kocięta
Filemon i Diana spoza Fundacji szukają domu
Około czteromiesięczne rodzeństwo uwielbia zabawę i kocie przysmaki. Obydwa świetnie odnajdują się w towarzystwie starszego kota.
malwinka ma dom
Pojechała do nowego domu, będzie jedynaczką. Czytaj dalej
wleczone koty
Hasło: „Wleczone koty”, po raz pierwszy pojawiło się lata temu, kiedy ruch na drogach był okrutnie nudny, trudny, nie było autostrad ani dróg szybkiego ruchu. Wracając z Kotliny Kłodzkiej z wakacji wiozłam do kociej grupy, nie było wtedy jeszcze fundacji, zabrane urodzone w ośrodku wypoczynkowym koty.
Typowe letnie sytuacje
Wakacje to czas wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, wszyscy, zatem i wolontariusze, planują krótsze lub dłuższe wypady, co szalenie utrudnia i ogranicza normalną pracę, a po drugie, rozpoczynają się dwa najtrudniejsze i najbardziej przykre sezony, na porzucone dorosłe chore koty i odrobinę milszy, ale bardzo czasochłonny i uciążliwy, na koty czapkowe czyli wymagające karmienia butelką.
Stały temat
Każdej wiosny od kilkunastu lat, z uporem maniaka, do znudzenia, ćwiczymy ten sam temat, a mianowicie kwestię związaną z karmieniem, opieką, utrzymaniem i adopcją małych kociąt. Gdyby opiekowali się ich matkami odpowiedzialni ludzie, w ogóle by nie było tych maluchów na świecie, a co za tym idzie, nie byłoby sytuacji stresującej, nerwowej i mało dla wszystkich przyjemnej.
Jak uzyskać miano „szanującej się fundacji”
Od początku aktywności na rzecz środowiskowych, byłam bardzo mocno określona zadaniowo, ale również etycznie i moralnie. Nie mamiłam nikogo obietnicami reguł czy zasad, które z uwagi na swoją radykalność rozwiązania były mi od zawsze obce, budziły wstręt, sprzeciw, negację.
Problem w moim przypadku tkwi w jednej prostej kwestii, od zawsze wiem po co i w jakim celu pełnię misję, która nadaje sens memu życiu. Bycie Szefową Kociej Mamy, to nie sposób na nudę, na kreowanie własnej osoby czy budowanie ideologii, to każdego dnia ciężka praca by tym, którym oddałam serce, stworzyć godne warunki do życia z człowiekiem albo bezpieczną przestrzeń w wybranym przez nich miejscu.
A miały być uśpione
Pewnego dnia otrzymałam wiadomość, że ktoś przywiózł do łódzkiego schroniska dwa kociaki dwutygodniowe, by je uśpić! Przyczyna? Jak zwykle nieludzko prozaiczna! Są chore na koci katar, grozi im ślepota, no i są niesamodzielne! Trzeba karmić butelką!
To była błyskawiczna akcja. W takim tempie, by nie dopuścić do przekazania maluchów, nigdy jeszcze wolontariuszki nie spieszyły z pomocą.
Niestety klasyka
Wydarzyło się czas jakiś temu, mniej więcej dwa miesiące mijają od tego przykrego wydarzenia. Ktoś znalazł trzy kociaki w plastikowej torbie prawie tuż po porodzie zostawione obok kosza w zamykanym osiedlowym śmietniku.
Nie mam siły komentować, grzmieć ani piętnować. Fakty są takie, że w naszym mieście tak naprawdę mało kogo los kotów środowiskowych autentycznie obchodzi.
Najważniejsze pytanie Eli
Ta historia powtarza się za każdym razem, kiedy tylko przekazuję Eli koty, nieważne czy małe na smoczek i do czapki czy duże jak Scheda. Tradycyjnie pada od lat to samo pytanie: “A skąd one do mnie przybyły?”. Nie mam najmniejszej szansy uniknąć odpowiedzi.