Jesień. Moja ulubiona pora roku. Mieni się kolorami liści, owoców i warzyw. Czas gromadzenia zapasów przed zbliżającą się zimą. To także pora na ostatnie porządki w domach, komórkach, działkach i ogrodach.
Tag: karmiciele
Bezcenne wsparcie dla karmicieli i opiekunów kotów wolnożyjących
Dotąd karmiciel kota wolnożyjącego, w sytuacjach konfliktowych ze wspólnotą mieszkaniową bądź mieszkańcami wrogo nastawionymi do kotów i utrudniającymi opiekę nad nimi, posiłkował się wsparciem jednej z lokalnie działających organizacji pro zwierzęcych.
Teraz, w ramach budżetu obywatelskiego, karmiciel dostaje do rąk niezwykle ważną publikację, która jasno i przejrzyście, w bardzo dostępny i czytelny sposób określa status kota miejskiego, prawa i obowiązki przysługujące opiekunowi, także w przypadku konfliktu.
Praca się toczy czyli konsekwentnie robimy porządek
Odwiedzające dwa miejsca bytowania kotów, starą zajezdnię tramwajową i plac przygotowywany do odgruzowywania, wolontariuszki, mówiąc bardzo delikatnie, wzbudzały niekoniecznie pozytywne emocje.
Z poczty fundacyjnej
„Ludzie listy piszą…” – wszyscy znają słowa popularnej piosenki Skaldów, zmieniła się tylko forma. Kiedyś pocztę dostarczał listonosz, teraz przychodzi sama, elektronicznie. Szybkość przekazu umożliwia podejmowanie decyzji i interwencji oraz niezwykle usprawnia wszelkie ustalenia.
Ku przestrodze
Kontakt telefoniczny to bardzo trudny rodzaj wolontariatu. Bywa kłopotliwy, kiedy telefon dzwoni niezgodnie z określoną porą, a niekiedy wręcz przykry z uwagi na zachowanie ludzi.
Mam wrażenie, że inne organizacje bronią się przed takimi sytuacjami proponując kontakt wyłącznie przez e-mail, czyli de facto ucinają osobom starszym czy cyfrowo wykluczonym możliwość szukania u nich pomocy.
Kiedyś i ja wisiałam non stop na słuchawce prowadząc interwencje. Od kilku lat i ta dziedzina naszej pracy została zgrabnie uporządkowana.
Monika, Maryla i Aneta świetnie sobie radzą w rozwiązywaniu problemów bieżących, do mnie kierują sprawy trudne, sporne, wyjątkowe bądź wymagające tupnięcia nogą! Wiadomo, Szefowa.
Tysiące obowiązków, które na mnie spadły z racji założenia Fundacji, nie przytłaczają mnie wyłącznie dzięki systematycznej pracy zespołowej, ale i sprawnej komunikacji i wyjątkowo ciepłej, przyjaznej atmosferze.
Miał szczęście, bo wszedł do właściwej klatki łapki
Sytuacja typowa, wręcz tradycyjna. Kiedy zaczynam w sezonie liczyć koty, kiedy wydaję zakaz przyjmowania następnych, dziewczyny stosują bardzo prosty chwyt: nie proszą, nie zabiegają, nie namawiają, ale cichutko, jakby odrobinę nieśmiało publikują post.
Znają mnie, wiedzą, że jak zobaczę, nie uda mi się z pamięci wyrzucić, że kociak bądź stado będzie się tłukło po mojej głowie, dopóki gdzieś nie upchnę.
Podejście kolejne, nieostatnie
Ogarniały od ponad dwóch tygodni dwie kocie miejscówki: starą, zamkniętą zajezdnię i pustostan nieopodal. Sukcesywnie, systematycznie czyniąc porządek w stadzie, sterylizując, kastrując, zabierając małe. Nadzorowałam, pomagałam logistycznie, stawiając niejednokrotnie przed faktem dokonanym akcyjne lecznice. Na moje szczęście, na szczęście kotów, w tym roku w Akcji uczestniczą współpracujące z Fundacją lecznice. To bardzo ułatwia wiele spraw, rozwiązuje wiele czasem kłopotliwych kwestii. „Nasze” lecznice znają tryb pracy Kociej Mamy, zasady, szanują obowiązujące reguły. Rozumieją kłopotliwość łapania dzikich, są przygotowane na niespodziewane atrakcje i niestety muszą być elastyczne w ustaleniach.
Apel o szczególną ostrożność!
Tak jak przypuszczałam, zbieramy żniwo opieszałości urzędników, ich nonszalancji i kompletnej niewiedzy o cyklu życiowym zwierząt.
Ta akcja organizowana jest w stylu dziecka, które sprząta pokój pod presją rodziców: ma przykazanie zrobienie porządku, więc upycha klamoty gdzie popadnie, do szafy, pod łóżko, tak, by zachować pozory, że wypełniło nakaz-prośbę. Tak samo jest z wprowadzeniem w życie przepisów wynikających z Ustawy o ochronie zwierząt.
Druga miejscówka, czyli jeden dzień z życia wolontariuszki
Tym razem raporty były krótkie i rzeczowe.
Pierwsza miejscówka została ogarnięta w sumie dość sprawnie, w związku z czym wolontariuszki przeszły do porządkowania drugiej.
Słowa i fakty
Wynik rekonesansu spacerowego Maryli i Anny, nie tyle mnie przeraził odnośnie stanu bytujących tam kotów, ile uświadomił, że w tym przypadku muszę szczególnie przygotować się logistycznie i udrożnić DT. Nie może być precedensu, że dziewczyny wchodzą w teren, zastają oprócz matek małe kocięta i zostawiają je bez opieki.
Ten czas jest podwójnie trudny: tradycyjnie nasila się wysyp maluchów, do tego zaopatrzyć trzeba kocie sierotki, które nagle z przyczyn różnych zostały bez matek, a na to wszystko nakłada się nasilona aktywność interwencyjna w zakresie łapania wolno bytujących kotów.
Paradoksy żądzą niestety naszym życiem.