Brakuje mi dystansu…

Od prawie dwudziestu lat wydaję koty do adopcji. Różne, małe, młode, stare i nawet chore. Moje ogłoszenie o dwóch kotach, które poznały się w schronisku i zaprzyjaźniły, a wspólnie miały 6 łap zrobiło furorę w gazecie, do której to systematycznie słałam posty adopcyjne.

Od zawsze umiałam zdobyć pomocników w ratowaniu kotów. Wtedy, dzięki kotom łapanym u pewnego pana, który wyhodował na swoim tarasie ponad 20 dzikusków, szukając im domów trafiłam na dwie cudowne istoty, też kociary, które pracowały w biurze ogłoszeń. Co tydzień Sylwia z Anną pilnowały, bym przygotowała pakiet anonsów i ,co było znamienne, właścicielka biura zrezygnowała z pobierania ode mnie opłat. To był zaczątek kociego wolontariatu.

Koty trójłapki rozpoczęły nowy etap mojej kociej pracy. Bardziej skierowałam się na pomaganie chorym, niepełnosprawnym, wycofanym.

Czytaj dalej

Historia pewnej babki

Kilka tygodni temu, jakoś przed wieczorem, do lecznicy weszła kobieta w wieku na oko lat 70. Na stole postawiła koszyk mówiąc: „Proszę ją uśpić, nie daję rady opiekować się nią i ponad 90 letnią matką. Mam swoje lata, a ona – wskazała kotkę – już się nażyła. Ma prawie 20 lat, jest ślepa, dotąd była wychodzącą, cud, że pod auto nie wpadła, nie byłoby kłopotu.”

Czytaj dalej