Wolontariat jest formą doskonałego rozwoju osobistego. Warunkiem jest dołączenie do takiej organizacji czy grupy, której praca opiera się na wzajemnym szacunku, dialogu, ustalaniu i obieraniu kierunku pracy, nie na podstawie kaprysu jednej tylko osoby, ale w oparciu o merytoryczne konsultacje ludzi, znających doskonale poruszany temat. I tak, dla przykładu, zajęć edukacyjnych nie będę planowała z osobą, prowadzącą dom tymczasowy, ponieważ akurat z nią mogę wspólnie ustalać kolejność interwencji odnośnie przyjmowania kotów. Każdy ma swój zakres kompetencji i ma nie tylko prawo, a wręcz obowiązek się wypowiedzieć. Taka sytuacja jest dla mnie szczególnie pomocna oraz ułatwiająca realizację zadań i obowiązków, jakie zawsze spoczywają na barkach szefowej. Moim najważniejszym obowiązkiem jest tak konstruować cele, by obyło się bez kłopotliwych kolizji. Jak dotąd udaje mi się to znakomicie, dzięki czemu nie występują napięcia, wywołujące stres i nerwy.
Od zawsze modeluję wolontariat każdemu tak, by dawał satysfakcję, a nie był żmudnym, nudnym, przykrym zajęciem, odbębnianym jakby za karę.
Kocia Mama jest taką płaszczyzną, która autentycznie zachęca i inspiruje do rozwinięcia skrzydeł. Nie ma tematów tabu, jest prawo i przyzwolenie do każdego rodzaju pytań i, co moim zdaniem najfajniejsze, nigdy nie blokuję żadnej aktywności czy inicjatywy.
Kilka tygodni temu przyszło zapytanie, czy z okazji Dnia Kota młodzież w liceum może zorganizować zbiórkę dla fundacyjnych podopiecznych. Nie byłam zaskoczona, ponieważ wielu kociarzy właśnie z okazji tego święta występuje z taką inicjatywą. Iwonka, prowadząca korespondencję na fundacyjnej poczcie, dała organizatorce zielone światło, podziękowała za wybranie Kociej Mamy. Mijały dni, tygodnie. Młodzież przynosiła prezenty. Przy okazji tego rodzaju zbiórki, kiedy w rekompensacie ze strony fundacji nie ma żadnych obowiązków w rodzaju pogadanki czy przeprowadzenia zajęć, każda ilość jest wyłącznie zyskiem. Społeczność Liceum nr 47 im Stanisława Staszica w Łodzi, a szczególnie działająca na jego terenie grupa wolontariuszy, wybrała spośród łódzkich organizacji Kocią Mamę jako tę, której warto pomóc.
Czuję się nie tylko wyróżniona, ale przede wszystkim doceniona, ponieważ decyzja jest odzwierciedleniem panującej o nas opinii w mieście. Pomagamy, jednak tylko na naszych zasadach. Czytelnych, dokładnie określonych, w celu uniknięcia wszelkich problemów, wynikających ze złej bądź kontrowersyjnej komunikacji. W przypadku Kociej Mamy staramy się tak formułować prowadzone projekty, by wyeliminować możliwość różnorodnej interpretacji. Sytuacje zawsze powinny być klarowne, wtedy obie strony dokładnie wiedzą, jakie mają prawa i przywileje, a jakie zobowiązania.
Pierwsza wspólna aktywność za nami. Poszło sprawnie i miło. Szlak przetarty, czekam na kolejne inicjatywy, ponieważ, jak znam życie, Wiktoria zachęcona pozytywnie, nie spocznie na laurach, a raczej rozwinie w przyszłości akcję. Życząc powodzenia, czekamy na następny sygnał pomocowy.