Świąteczny kiermasz

Kiermasz, jarmark, rynek, handel, kram, stragan, stoisko, bazar, te nazwy kojarzą nam się prawidłowo i jednoznacznie. Kiedy pada jedno z tych określeń, dobrze wiemy, jaka aktywność jest z nim nierozerwalnie powiązana. Nas, w tym konkretnym przypadku, interesują tylko działania bezpośrednie, czyli osobisty kontakt z klientem, więc postaram się wykazać, dlaczego tak ogromną rolę i misję spełniają w przypadku Kociej Mamy wszelkie aktywności w terenie.

Na bogatą ofertę sprzedażową składają się fanty, przekazane przez darczyńców, ale dbają o nią również rękodzielniczki, które wytwarzają wysokiej jakości małe arcydzieła. Bezpieczny magazyn w Fundacji zapewnia właściwe przechowywanie fantów. Do najważniejszych obowiązków Iwonki menadżerki należy wyszukanie wydarzeń, w które Fundacja wpisuje się tematycznie ze swoimi klamotami. Nie interesują nas żadne płatne wydarzenia ani też zimą w otwartej przestrzeni. Pamiętać należy, że szczególnie aktywnie uczestniczą w tych akcjach wolontariusze nieletni. Młodzież, chcąc spełniać się społecznie, musi mieć zapewnione odpowiednie warunki wolontariatu i to zadanie, zapewnienie im pracy w godnych warunkach, należy do dorosłych członków fundacji.

Kiermasze bezpośrednie odgrywają znaczącą rolę w poznawaniu się wolontariuszy, w konsolidacji grupy i budowaniu wzajemnych relacji. Obsługując stoisko, automatycznie rozpoczyna się dialog, a tematy zawsze same się oczywiście znajdą.

Fajnie, jak na takie imprezy udają się dziewczyny manualnie sprawne, praca jest dla nich bazą danych, które przedmioty cieszą się największym popytem. Logistycznie Fundacja zawsze była mega sprawna, dobierając osoby do obsługi stoiska, staramy się tworzyć pary, mając na względzie także charakter każdego i temperament. Pamiętajmy, że organizacja, działająca w oparciu o 1,5% oraz datki, nie jest organizacją żebraczą i nie godzi się na wielkopańskie zachowanie ani komunikację, jakby ktoś nam czynił łaskę zapraszaniem do wspólnego projektu.

Kocia Mama od zawsze pracowała, pozyskując fundusze na koty. Nie czekamy, aż nam manna z nieba skapnie, zawijamy rękawy i bierzemy się do dzieła. Cenimy pomoc, ułatwianie pozyskiwania zasobów, ale wzajemna współpraca musi się opierać na zdrowych zasadach.

Kiedy sprzyja pora roku, fajnie się ustawia stoisko w parku, czy na skwerku. Kiedy natomiast pada przykra mżawka, lepiej jest mieć kiermasz w jakimś handlowym centrum. Przytoczę anegdotę, bo one czasem najlepiej oddają okoliczności zdarzenia oraz ich konsekwencje. Miałyśmy zaprzyjaźnionych kilka kiermaszy, które chętnie nas gościły, jednak skończyła się współpraca, ponieważ odmawiałam uczestnictwa w nich kotów. Koty to nie psy, mają inną psychikę, inaczej reagują na bodźce zewnętrzne, a każde wyjście z domu jest dla nich ogromnym przeżyciem. Nie lubię wyborów zero – jedynkowych. Kiedy z jednej strony jest hipotetyczny utarg, a z drugiej narażenie na sytuację lękową kota, zawsze stanę za kotem, dla mnie jest to decyzja klarowna i oczywista.

Efekt przewidywalny, zakończono z nami współpracę. Niech zwierzęta innych fundacji robią za żywe maskotki, nasze na szczęście nie muszą!

Inna perełka, w innym centrum. Stoisko ustawione w dość niefortunnym miejscu, kiedy wolontariuszki sugerowały delikatne zmiany, wprowadziły organizatorkę w zdumienie, jak może obdarowany nie klaskać ze szczęścia obiema rękami, a mieć jakiś swoje uwagi i sugestie! Kolejna pomoc odcięta.

Przy tej okazji należy się zastanowić, w jakim celu zaprasza się fundację na takie wydarzenia? Jakiego rodzaju współpracy się od nas oczekuje? Postawy biednego, dalekiego krewnego, który raduje się z łaskawie postawionej miski, czy partnera, którego wskazówki i uwagi uczciwie się rozważa?

Gdybym była hipokrytką, godziłabym się na te fanaberie. Jednak złości mnie kompletnie inna kwestia, a mianowicie, często organizatorzy mają swoje prywatne koty i mogą opowieściami o nich zadręczyć otoczenie, inne niestety nastawienie mają wobec naszych, środowiskowych, a czy one są w takim razie gorsze, że zasługują na inne, mniej troskliwe traktowanie?

Nie muszę dodawać, że najmniejsze próby wpłynięcia na zmianę odrealnionych decyzji, momentalnie zamykają współpracę. Fundacja, nie godząc się na spełnianie dziwnych pomysłów, traci tym samym partnera i jednocześnie darczyńcę.

Na szczęście tym razem było inaczej, Nikt nas do niczego nie zmuszał, nie wymuszał, nie narzucał. Dla odmiany przyjęto ze zrozumieniem wszystkie sugestie i podpowiedzi. Wolontariusze nie tylko integrują się podczas tego rodzaju spotkań, ale również uczą młodych innej jakości postrzegania toczącego się obok życia. Są przykładem, jak można łączyć pracę zawodową, rozwój osobisty, troskę o rodzinę i najbliższych, z aktywnością społeczną w wymiarze, jaki niczego nie zaburza, a daje poczucie przynależności do gromady, która pozwala na rozwój na wielu płaszczyznach.