To była szybka akcja.
Z alarmem zadzwoniła Maryla:
– Szefowa, co się dzieje? Dlaczego nikt nie może się do Ciebie dodzwonić? W sensie, czy masz sprawny telefon???
No tak.
Nagle wszystko stało się jasne.T o nie dlatego aparat milczał, bo kociarze nagle zajęli się przygotowywaniem Świąt Wielkiej Nocy, tylko mój ukochany samsung zrobił mi przerwę w interwencji i się dyplomatycznie zawiesił!
Dlatego tak spokojnie mogłam planować coroczny, tradycyjny odpoczynek.
Bożena jak Kasandra co rusz zadawała pytanie:
– Nie jedziesz przez przypadek do Lwowa? Nawet nie patrz w tamtym kierunku, ja rozumiem poświęcenie dla kotów, szczytny cel i gratuluję udanej misji, ale pomyśl jaki rachunek za to wystawiło Ci życie! Pół roku miałaś wycięte z życiorysu!
– Bożena, przestań – strofowałam ją jak dziecko – Było, minęło, jakoś spadłam na cztery łapki. Popatrz na to całe zamieszanie z innej perspektywy, ile mam leków, koty są zabezpieczone przynajmniej na dwa lata, a potem coś wymyślę, daj mi czas.
W ramach maleńkiego dokuczania, za nudne codzienne rekolekcje, oznajmiłam odrobinę złośliwie:
– Miasto, do którego zmierzam, zaczyna się Twoją ulubioną literą L. To Lublin – szybko dodałam słysząc złowrogie sapanie.
Maryla przerwała błogą ciszę, telefon się odmulił, brzęcząc jak szalony, tym samym pokazując jak bardzo potrafię być naiwna w swoich domysłach w kwestii ciszy w interwencjach.
– A czego dotyczy alarm? – zmieniłam temat.
– Jest szansa na wsparcie od Firmy Mars, trzeba tylko wypełnić ankietę. Wtedy może dobre kocie duszki sprawią, że super żarełko do nas trafi. Wiosna idzie, trzeba się przygotować -oznajmiła nawiązując do tradycyjnej corocznej mobilizacji przed wysypem kociąt.
– Maryla, serca nie masz! Jestem w trakcie pakowania, zresztą ja i ankieta, wiesz, że to zadanie na Was zawsze ceduję, mam awersję. Musisz koniecznie przed wyjazdem, innej opcji nie ma? Dobrze – poddałam się bez walki – poproś o informację skąd pobrać ankietę i komu przesłać, ja z radosną wieścią dzwonię do Reni, że nam zafundowałaś wątpliwą atrakcję.
Żeby nie było, Renata też prawie w trakcie pakowania, wiadomo Święta to nie tylko wycieczkowe eskapady, to także czas rodzinnych spotkań. Chyba obie miałyśmy podobny nastrój, jakby nie można było załatwić sprawy wcześniej, ale zaraz przypomniałam sobie, że i ja mam na stanie kilka super wolontariuszek, które papierologię zawsze zostawiają na ostatnią chwilę. Widać więcej na tym świecie takich istot z awersją do wykazów, spisów i tabelek!
Powiem tak, wsparcie na podstawie ankiet to dobra polityka firmy. To, że mam niechęć do wszelkiego rodzaju sprawozdań i tabelek, to jest jedna kwestia, jednak pamiętajmy, że nie jestem osobą prywatną, zwykłą kochającą koty opiekunką, która spędza czas na opiece nad małym przydomowym stadkiem.
Jestem Szefową dużej Fundacji, przez nasze domy przechodzi rocznie średnio ponad 300 kotów, do tego stałym obciążeniem są dwa zamknięte Domy Tymczasowe, siedem Enklaw, w których na fundacyjnym utrzymaniu bytuje ponad 120 kotów, do tego dochodzą współpracujące lecznice oraz koty oczekujące na adopcję u karmicieli, którzy również korzystają z naszego wsparcia.
Przeciętny człowiek nawet w połowie nie jest świadomy, jak sprawnym trzeba być menadżerem, by zapewnić płynną i systematyczną zarówno opiekę jak i środki koniecznie do niej.
Jednym z nich najważniejszym jest oczywiście karma i fundusze na leki.
O ile z finansami jakoś sobie radzę, o tyle konkretna pomoc w postaci jedzenia jest zawsze najkorzystniejsza. Ankieta jest zawsze bezlitosna, liczby opisują najlepiej aktywność, skalę pracy a i rozmach każdej prowadzonej firmy.
Dla ludzi decydujących o konkretnej pomocy, zawierają informacje bezcenne i jasne.
Pamiętajmy, że tak duże wsparcie musi być rzetelną pracą poparte, bowiem zarówno ja jak i Kocia Mama jesteśmy w zasadzie anonimowe dla osób tworzących komisję. W przypadku pomocy od tak ogromnych molochów element osobistej sympatii czy przyjaźni niestety jest pomijany. Mogą oczywiście przejrzeć stronę www, poczytać jakieś opinie w necie, ale wszyscy wiemy, co oznacza termin hejter.
Widzimy co się dzieje w internecie, jak diametralnie i w jak szybkim tempie ludzie zmieniają swoje opinie.
Łatwo jest jojczyć o jakieś grosze, pokazywać zdjęcia maltretowanego zwierzęcia, ale kiedy jest konieczność konkretnej interwencji opiekun w sumie jest bezsilny, bo najczęstszą formą kontaktu nie jest telefon a e-mail. Przy okazji apeluję o odrobinę wyobraźni, mam świadomość, że wiele osób sprawnie odnajduje się w internecie, ale pamiętajmy, że bezdomnymi kotami zajmują się przeważnie ludzie, którym wysłanie nawet sms sprawia nie lada kłopot.
Ankieta została przesłana, przyszło potwierdzenie.
Minęło kilka tygodni i zadzwonił telefon:
– Wyruszam z karmą, będę za jakąś godzinę, proszę przygotować miejsce, trochę wam tego wiozę, koty się ucieszą – informował młody roześmiany człowiek.