świadomość społeczna

Przyjmując kota pod swój dach, musimy mieć świadomość, że zwierzątko nie jest partnerem na całe nasze życie. Staramy się stworzyć mu, rzecz jasna, najlepsze warunki bytowo – opiekuńcze, jednak dokładnie tak, jak w przypadku ludzi, i na nie spadają nieoczekiwanie przeróżne przypadłości chorobowe. Będąc szefową fundacji, przyjmując pod swój dach szczególnie te kalekie i chore, wiem, jaka jest to szalona desperacja decyzyjna na taką właśnie adopcję. Nie mogą nawet przez moment zakładać spędzenia razem długich lat. Uważam, że wielu z nas popełnia błąd i wypiera ze swojej świadomości fakt, że długość życia zwierzaka nie jest adekwatna do ludzkiego. Profilaktyka weterynaryjna, właściwa dieta oraz świadoma codzienna obserwacja pupila, bardzo pomagają utrzymać właściwą kondycję, ale zawsze nasze spokojne życie rujnuje nieprzewidywalny czynnik X.

W przypadku choroby, a potem nawet zejścia, opiekunowie po czasie rozpaczy i żałoby, zachowują się dwojako. Jedni natychmiast pozbywają się wszystkich artefaktów, przypominających ulubieńca i podejmują decyzję, że już nigdy więcej nie zdecydują się na przechodzenie przez podobną traumę. Drudzy natomiast, po uspokojeniu emocji, przeglądają ogłoszenia adopcyjne, chcąc dać dom kociakowi przysposobionemu przez jakąś fundację. Nie jest to ważne, czy zgłoszą się do Kociej Mamy, osoby prywatnej, czy do schroniska, liczy się intencja. Muszę tylko uświadomić adoptującym, że Fundacja nie obejmuje rękojmią kotów, które nie są naszymi adopcyjnymi. Zalecam ostrożność i weryfikację opowieści przekazujących koty, żeby finalnie uniknąć potem szukania u mnie pomocy.

O tym, w jakiej kulturze adoptowane są koty z Kociej Mamy wiedzą ci, którzy je przyjęli pod swój dach. Bardzo dużą uwagę przykładam do rzetelnej informacji i nowy opiekun otrzymuje wszelkie niezbędne do spokojnego wspólnego życia wiadomości, by uniknąć przykrych dla wszystkich stron niespodzianek. W przypadku każdej adopcji strony zainteresowane są trzy, kot, bo on w tym zamieszaniu jest najważniejszym bohaterem, opiekun oraz organizacja. Kolejność jest dokładnie taka, jak podałam, chociaż tak naprawdę całą okoliczność modeluje Kocia Mama. Od naszego rzetelnego wywiadu zależy dalsze życie kota oraz opinia, jaką będzie rozpowszechniał jego nowy, stały opiekun. Organizacje popełniają jeden niewybaczalny, przykry dla nich w konsekwencji błąd, zatajają ważne kwestie, dotyczące psychiki i stopnia socjalizacji kota z człowiekiem, ale musimy pamiętać, że takie podejście się mści i chętni na przysposobienie kota, omijają potem nieszczęsną organizację, mając w pamięci ich zachowanie. Potem czyta się na forach jojczące posty z prośbą o adopcję, ale ludzie stają się ostrożni, mając w pamięci przestrogi znajomych, rodziny, kolegów.

Fundacja, żeby uniknąć nieporozumień, pracuje w oparciu o dokumenty sygnowane własnym logo. Nasze koty fruną w świat z żółtymi książeczkami Kociej Mamy. Nikt ich nie pomyli , nie wyprze się, nie musi dociekać, czy aby w klinice nie zaszła pomyłka. Pracując wiele lat w kociej branży, doświadczyłam niekoniecznie zabawnych sytuacji. To one zmusiły mnie do drukowania własnych książeczek, żeby uniknąć sytuacji, kiedy przekazywana jest do adopcji niby fundacyjna kotka w wieku 3 lat bez sterylizacji. Na szczęście tryb wypracowany sumiennie i kociarzom zapada mocno w pamięć i jest dla nich szalenie podejrzana taka informacja, że nagle Kocia Mama wypuszcza spod skrzydeł dorosłe, niezabezpieczone koty.

Tak jak edukacja przekuwa się na świadomość, a co za tym idzie dokonują się przemiany, nie tylko w mentalności, ale i stosunku wobec kotów środowiskowych, tak konsekwencja i rzetelność adopcyjna przekładają się na rytmiczną możliwość zabezpieczania co rusz to nowych miotów, zgłaszanych na opiekunów i kociarzy.
Pracując na rzecz kotów, nauczyłam się dystansu do sytuacji, które były moim udziałem. Przede wszystkim muszę ignorować formę i sposoby komunikacji zgłaszających się do mnie z interwencjami ludzi. Nie mogę ich szufladkować na miłych i aroganckich, sympatie i awersje muszę odłożyć na bok, oceniając tylko efekt i wynik pracy. To jest jedna z najbardziej trudnych aktywności. Nie każdy potrafi sprawiedliwie ocenić osobę, z którą kontakt, z uwagi na charakter i styl bycia, mówiąc delikatnie, jest trudny.

Nigdy nie zerwałam współpracy z osobą prywatną tylko dlatego, iż różni nas temperament, status społeczny czy światopogląd.

Inaczej natomiast przedstawia się kwestia współdziałania z organizacjami czy urzędami, zajmującymi się tak, jak Kocia Mama, problemami zwierząt.
Zawsze daję każdemu szansę, okazując zaufanie i wyrozumiałość, ale kiedy ustawiona jestem wyłącznie na pozycji darczyńcy, do którego należy opłacanie faktur, nie mogąc doczekać się weryfikacji i zmiany tego dziwnego układu, z czasem wycofuję się po angielsku.

Świadomość społeczna to termin, w którym zamyka się wiele tematów. Najważniejszym jest oczywiście działanie, zmierzające do zmiany realiów życia kota środowiskowego, kolejnym, niezwykle podniosłym, jest szeroko zakrojona edukacja wielopłaszczyznowa, ale chyba najważniejszym, kompletnie zaniedbanym, jest niestety współpraca na linii urząd – prywatna fundacja. Na tym polu czeka nas jeszcze dużo zmian, jednak mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie czas, kiedy zaczniemy działać na zasadach partnerskich.