W tym roku lato można nazwać sezonem ogórkowym, choć kociaków miałyśmy szaloną ilość, na szczęście bez dramatycznych epidemii. Nie musiałam pisać Tęczowych Mostów ani dodawać otuchy płaczącym wolontariuszkom. Interwencje prowadzone były wyjątkowo spokojnie. Płynność w adopcjach zapewniały świetnie działające Domy Tymczasowe, a nowe wolontariuszki, które tego roku dołączyły do Fundacji, bardzo szybko pojęły zasady pracy. Bezkolizyjność zapewnia sumienność. Monitoring stanu zdrowia kota nie należy do moich obowiązków. To podstawowe, najważniejsze zadanie, jakie spoczywa na barkach wolontariuszki, decydującej się na przyjęcie kocich dzieciaków do swojego przedszkola. Cieszę się, że nasze ustalenia są przeważnie respektowane.
Miałyśmy dużo kociaków, to fakt niepodważalny. Wszystkie Domy Tymczasowe, domy moich koleżanek, znajomych czy sympatyczek, zapakowałam kociakami zgłaszanymi przez Marylę. Efektem braku corocznego programu sterylizacji i kastracji, było wyrzucanie ciężarnych kotek z domu.
Procedura zawsze jest niezmienna i nie ma od niej żadnego odstępstwa. Nie decydując się na prowadzenie schroniska, przytuliska czy punktu, w którym przebywa jednocześnie kilkadziesiąt kotów, ale chcąc jednak pomagać, a nie zostawiać w kłopocie opiekunów, na których barki spadły nieoczekiwanie koty, zachęcam do tymczasowej nawet współpracy.
Chwilowa opieka nad kotami już jest kolosalnym wsparciem, które pozwoli mi na opracowanie planu działania pomocowego. Interwencje dzielimy na dwa rodzaje. Pierwsze to te, w których siedzą matki karmiące, wtedy, automatycznie, zgodnie z wiekiem adopcyjnym, zabieramy maluchy do adopcji, a matki wędrują na zabiegi. Drugie natomiast są o niebo trudniejsze, kiedy trzeba się zatroszczyć o koty urodzone na wolności. W tym przypadku każda chwila jest na wagę złota, a czas przeciekający przez palce działa niestety na niekorzyść dla kotów!
Zwyczajowo, kiedy Matka wyprowadza z gniazda dzieci, mają one minimum 6 tygodni i jest to najlepszy moment na ich odłowienie i socjalizację. Każdy zmarnowany dzień, wszystkie opóźnienia w działaniu, odkładanie i przekładanie akcji, sprawiają, że maluchy rosną i oswojenie ich jest nie lada kłopotem, a w wielu przypadkach wręcz już niemożliwe.
Ani Domy Tymczasowe, ani lecznice nie naprawią zaległości wynikających z niemocy sprawczej opiekunów.
Tylko konsekwentne stosowanie się do poleceń, wynikających z wieloletniego doświadczenia w pracy, mającej na celu przygotowania kotów do adopcji, pozwoli finalnie na skuteczną interwencję. W szczycie kociego wysypu, często proszę opiekunów, by choć na moment podjęli opiekę nad małymi, które nagle pojawiły się na ich terenie. Pomoc kotom środowiskowym od zawsze oparta jest na harmonijnym współdziałaniu, dlatego Fundacja udostępnia tak masowo sprzęt.
Od lat powtarzam, że pracujemy w trybie wolontariatu. Mam świadomość, że adopcje są naszą fantastyczną specjalnością, jednak nie można z góry zakładać, że wykonamy za opiekunów wszystkie zadania. Dlatego proszę raz jeszcze, z troski o los kociaków, pojawiających się w naszych obszarach, stosujcie kochani zalecenia dyktowane przez wolontariuszki, prowadzące z Wami interwencje, bo ich skuteczność w dużej mierze uzależniona jest od Waszej sumienności.