Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć- mówi stare polskie przysłowie i muszę przyznać, że pracując tyle lat społecznie, nie raz okazuje się ono bardzo adekwatne do sytuacji, na które w zasadzie nigdy nie jestem przygotowana.
Zabiegając o dobro kotów, ale także ich opiekunów, staram się przyjmować i akceptować okoliczności, w jakich troszczą się oni o swoje mruczki. Nie każdy może liczyć na zrozumienie sąsiadów, kiedy stawia kocie miseczki. Z mojej strony zawsze doradzam, by nie dawać żadnych powodów do niezadowolenia, czyli karmić wykastrowane stado, dbać o czystość kocich budek i misek oraz, w przypadku, kiedy są to tereny zamknięte, postawić i sprzątać systematycznie kuwetę.
Fundacja nie posiada środków na prowadzenie programu systematycznego wydawania karmy, jednak stara się wesprzeć te osoby, które o nas pamiętają, nawet okazjonalnie pomagając w kiermaszach i transporcie.
Jesteśmy wdzięczne za wszelką pomoc i przeważnie rewanżujemy się, jeśli proszone jesteśmy o radę czy podsunięcie dobrego rozwiązania. Wychodząc z założenia, że dobroć nie kosztuje wiele, ale żeby być złym, trzeba mieć inklinacje do budowania spisków, staram się eliminować toksyczne osoby z otoczenia. Fałsz jest złym doradcą, szczególnie w sferze działania na rzecz zwierząt. Od lat powtarzam, nigdy nie oczekuję żadnych rekompensat za rezultaty pracy fundacji, ale jednocześnie ogromną wagę przykładam do uważnego gospodarowania społecznym, przekazanym nam, budżetem. Tylko wypłacalność jest gwarantem spokojnej, rytmicznej pracy. Nikt bankruta, człowieka w permanentnych długach czy tarapatach finansowych, nie będzie poważnie traktował, a już z pewnością będzie unikał kontaktów biznesowych.
Mało kto pamięta o pewnym dość istotnym szczególe. Organizacje funkcjonują w trybie non profit, jednak współpracują z prywatnymi, komercyjnymi klinikami. Z tego powodu nietaktem jest zmuszać do wspólnej pracy tych, którzy nie czują się na siłach, by podołać oczekiwaniom. Lecznice skupione wokół Kociej Mamy pracują w takim trybie na rzecz środowiskowych, jaki same sobie wyznaczą. Nie ograniczam ich w żaden sposób, nie narzucam reguł, a wręcz przeciwnie, bacznie pilnuję, by nie dochodziło do zaburzających rytm kolizji.
Komunikacja na linii: opiekun stada – klinika, często jest naruszana niestety przez karmicieli. By zapobiec konfliktom, Kocia Mama ustala reguły i nadzoruje interwencje, tym samym zapewniając spokój i komfort działania obu zainteresowanym dobrem kota stronom.
Atmosfera panująca między kociarzami jest dla mnie kwestią najważniejszą. Kto zatem bezwzględnie może liczyć na wilczy bilet?
Wyliczę w puntach, łatwiej to będzie przyswoić:
- Każdy, kto nie dotrzymuje obietnic i początkowych ustaleń.
- Kto niszczy lub gubi fundacyjny sprzęt.
- Kto jest członkiem innej podobnej organizacji.
Jak zwykle w przypadku Kociej Mamy, żadne osobiste sympatie bądź awersje, znajomości czy przyjaźnie, nie mają przełożenia na kocie interwencję. Takie zachowanie dotyczy nie tylko Rady Nadzorczej i Zarządu, ale i wszystkich wolontariuszy, pełniących przeróżne funkcje, czyli tych z pierwszej linii frontu, działających w kontakcie i pracujących na pocztach.
Dlaczego akurat teraz poruszyłam temat komfortu działania? Ponieważ, tak jak rokowałam, to nie początek lata, a jego schyłek jest okresem, kiedy przyjmujemy najwięcej zgłoszeń z prośbą o zaopatrzenie kota czy miotu.
Z uporem powtarzam, że żadne służby finansowanie z budżetu miasta nie mogą już liczyć na pomoc z naszej strony. Nie godzę się na żadne przekierowywanie do Kociej Mamy z prostej przyczyny, nigdy nie nastąpiła rzetelna, racjonalna współpraca, nigdy nie przyjęto wniosków wynikających z pozytywnych interwencyjnych rezultatów, tym samym nie mam zamiaru być organizacją, która naprawia urzędnicze błędy.
Od lat z uporem maniaka sygnalizuję gotowość współpracy, tylko mam świadomość, że największą blokadą jest działanie na zasadach preferowanych przez Kocią Mamę.