Trzy lata minęły od dnia, w którym Olga z Piotrem wyruszyli w świat szukać swojej szczęśliwej gwiazdy.
Młodzi, otwarci, zdecydowani, przygotowani na niespodzianki. Całym serem sekundowałam ich wyprawie, dumna, że wolontariuszka jest tak odważna.
Zostawili uporządkowane życie, przyjaciół, rodzinę. Czekały ich z pewnością jakieś kłopoty i drobne trudności. Kiedy się żegnałyśmy pocieszałam:
– Olga, w dobie tak rozwiniętego internetu mimo tysięcy dzielących nas kilometrów i tak będziemy w kontakcie.
– Wiem, ale będziesz pozbawiona mojego codziennego wsparcia.
– Spokojne znajdziesz sposób, by zadbać o Fundację, rzekłam z mocą znając charakter, zaangażowanie i wrażliwość dziewczyny.
Nie myliłam się.
Bardzo szybko zaczęła różnymi kanałami przekazywać wsparcie dla Kociej Mamy. Pomagali przyjaciele, znajomi, rodzina. Ludzie podróżują chętnie. Olga świadoma ich sympatię do działań Fundacji, prosiła o przewóz drobnych gadżetów, które cieszyły się popytem na kocio-maminych bazarkach.
Australia nadal jest dla większości z nas niedoścignionym marzeniem, krajem pięknym i egzotycznym. Breloki z miśkami koala czy kangurami robiły furorę.
Tak jak obiecałam podczas pożegnania, byłyśmy na łączach, Olga była na bieżąco z aktualnym życiem Fundacji.
Wiadomość o planowanym w Polsce urlopie sprawiła mi ogromną radość. Nawet termin okazał się czasowo korzystny dla nas obu.
– Iza,przylatujemy niebawem, masz szczególne potrzeby? Co tym razem kupić?
– Olga, znasz mnie, ja wszystko jestem w stanie przekuć na ratowanie kotów, co przywieziesz – sprzedam!
– Nic się nie zmieniłaś. – roześmiała się Ola. – To dobrze, że są jeszcze na tym świecie ludzie nie do zdarcia, to napawa optymizmem, daje poczucie bezpieczeństwa i motywuje, nawet nie wiesz jak bardzo.
Tym razem ja się uśmiechnęłam, przecież ja to wszystko wiem.
Kiedy przyszli na herbatkę, było jak dawniej. Spontanicznie, przyjaźnie, jakbyśmy rozstali się wczoraj. Oni opowiadali o swoim obecnym życiu, o planach, spostrzeżeniach, o kwestiach różniących nasze kraje, ja oczywiście wyłącznie o Fundacji, wiadomo – jestem monotematyczna. Dzieliłam się pomysłami, chwaliłam rozwojem, dopytywałam o wolontariat i traktowanie zwierząt na ich kontynencie.
– Miałaś rację – przyznała Olga- Pomagać zawsze można, jak ma się potrzebę, znajdzie się i sposób i okazję!!!