Nie muszę po raz kolejny powtarzać jakie straty, zmiany no i udziwnienia zadziały się w naszym życiu domowym, zawodowym i fundacyjnym w związku z panującym wirusem Covid-19. Zasadniczo bezpośredni wpływ obserwuję w każdej dziedzinie, wiele z nich upadło z kretesem, niektóre tylko zawiesiły czasowo działalność, inne się przebranżowiły. Najtrudniej mają jednak osoby w bardzo dojrzałym wieku, kiedy likwiduje się zakład pracy, z przyczyn zrozumiałych, młodszej kadrze łatwiej jest się przekwalifikować.
Marazm gospodarczy, praca z pozycji domu zdecydowanie wpłynęły na ruchy w płaszczyźnie sponsoringu czy też akcji bezpośrednich polegających na zbiórkach karmy. Od ponad roku żadna z dotąd nas wspierających wielkich łódzkich korporacji nie przeprowadziła na rzecz kociaków ani jednej akcji. Odeszła bardzo cenna pomoc, bowiem wszystkie te projekty dedykowane były określonym kotom tym małym albo wymagającym stosownej leczniczej karmy.
Ostatnia jestem do narzekania, ale z ręką na sercu przyznać muszę, że i nam pracuje się trudniej bez tak ważnej pomocy.
Kiedy Iwonka powiadomiła, że rusza z działaniem “Garażówka”, postanowiłam sprawdzić jak po milczeniu związanym z pandemią wygląda na tę chwilę zainteresowanie ową formą kiermaszową. Pamiętamy, w latach poprzednich całkiem niezłe miałyśmy tam utargi.
Jednak tym razem to była totalna klapa, zwrócił nam się tylko koszt związany z opłatą stoiska.
Nie było odwiedzających, inne boksy świeciły pustką. Nie mam pojęcia po czyjej stronie leży wina czy z braku odpowiedniej reklamy, czy też ludzie wybrali inne organizowane tego dnia atrakcje.
Bardzo mocno rozważam angażowanie wolontariuszy w takie wydarzenia, podczas których tracimy czas, zapał i co dla nas najważniejsze możliwość zyskania zasobów na leczenie.
Fundacja to twór, który rządzi się twardym, niestety handlowym prawem dyktowanym przez rynek. Nikogo nie interesuje skąd pozyskam fundusze by zapłacić za faktury, które generują ściągnięte do Kociej Mamy chore koty.
Nie raz prosiłam o pomoc, nie raz konsultowałam z Sympatykami swoje pomysły. Tylko dureń jest przeświadczony święcie, że zjadł wszystkie rozumy i w każdej dziedzinie jest wyjątkowym znawcą, wyrocznią i specjalistą.
Doszłam do punktu, w którym należy się dobrze zastanowić w jakim iść kierunku by zgromadzone zasoby a mam ich dzięki darczyńcom przeogromną ilość przekuć zwyczajnie na pieniądze. Reklamujemy się na Pchlim Targu, korzystamy z lokalnych inicjatyw, staramy się bywać na organizowanych kiermaszach i jarmarkach, ale niestety te aktywności nie są dochodowe. Może ktoś ma jakiś jeszcze pomysł? Wolontariuszki są chętne do udziału, każdy organizator chwali nas za sumienność i dobre zorganizowanie, ale udziały w pustych kiermaszach wpływają niestety niemotywująco, a raczej destrukcyjnie.
Jeśli macie kochani jakieś konkretne, sensowne pomysły na akcje pomocowe dedykowane kociakom pod opieką Kociej Mamy, podzielcie się ze mną proszę, będę szalenie wdzięczna.