Znamy się od kilkunastu lat, razem prowadziliśmy niejeden projekt, wydarzenie, akcję. Nigdy nie było między nami konfliktów, waśni czy nieporozumień. Zawsze byłam wdzięczna za każdą formę wsparcia, czy była to tylko polityka reklamowa w czasie odpisów podatkowych 1 %, czy też zachęcanie klientów sklepu na datek do fundacyjnej puszki lub przekazania karmy dla podopiecznych. Nie byłyśmy roszczeniowe, wymagające.
Dziękowałyśmy za każdą pomoc. Corocznie w ramach podziękowania za współpracę pracownikom wręczałyśmy kocie kalendarze. To, co dzieje się w Fundacji, na jakim poziomie i przede wszystkim w jakim stylu ratujemy koty oraz forma w jakiej zabiegamy o pomoc jest taka, by nigdy za swoje zachowanie się nie wstydzić. My nie hejtujemy w internecie, nie spamujemy w branżowych grupach z jednej prostej przyczyny: po pierwsze skupione na działaniu nie mamy na to czasu, po drugie nie czujemy się kompetentne, by oceniać pracę innych, a już tym bardziej narzucać swoją wolę i pomysły. Pracy na rzecz zwierząt jest jeszcze multum, mimo tylu organizacji działających na terenie miasta.
Uważam, że więcej dobrego zrobimy, kiedy solidnie będziemy wykonywać cele opisane w Statucie niż trwonić swój czas wikłając się w dziwne pyskówki. Szanuję to, co robią inni, nie komentuję prowadzonej polityki, bo ani mnie to pasjonuje, ani bawi, a przy tylu prowadzonych jednocześnie projektach ciągle jestem w tak zwanym niedoczasie.
Po za tym uważam, że nam wolontariuszom wręcz nie wypada oczerniać innych pełniących służbę dla zwierząt, bo tyle jest krzywdy, nieszczęścia i biedy, że każda aktywność nawet najdrobniejsza powinna być szanowana i doceniania nawet jeśli nam wydaje się kontrowersyjna.
Mam świadomość, że nie każdy lider ma taką charyzmę, tak przekochany zespół Wolontariuszy, tak wyśmienitych Lekarzy oraz przecudownych, wiernych Pomagaczy, ale takie profity z nieba nie spadają, na taki stan rzeczy zarabia się przede wszystkim własną codzienną ciężką pracą.
Od zawsze polityka firmy jest stała i niezmienna odnośnie współpracy z innymi organizacjami o podobnym profilu: jesteśmy chętne, ale w trybie równego podziału wkładu i zysków. Ubawił mnie pomysł sprzed lat, kiedy to zaproponowano utworzenie konsorcjum do spraw edukacji. Po stronie Kociej Mamy było zapewnienie ekipy edukatorek, kotów, pomocy dydaktycznych i prezentów dla słuchaczy, reszta udziałowców miała opracować plan zajęć i listę placówek.
Z przyczyn oczywistych pomysł zakończył się fiaskiem.
Nie raz już zastanawiałam się, dlaczego właśnie nam od tylu lat pomaga załoga sklepu Kakadu w Porcie Łódź.
Sądzę, że mając kontakt z przeróżnymi organizacjami dostrzegają różnice w komunikacji i zachowaniu, a co najistotniejsze są świadomi naszej tytanicznej, wieloletniej, sumiennej pracy.
Wdzięczna jestem szalenie, że ci cudowni ludzie pomagają od lat, a przecież tak naprawdę wcale nie muszą dokładać sobie obowiązków. Dziękuję raz jeszcze całej załodze, niebawem wolontariuszki dostarczą osobiście Mruczące Gratulacje!