smaczki dyżurowe czyli kilka porad by uniknąć konfliktu

Pamiętamy cykl reportaży pod wspólnym, fajnym tytułem „Z pozycji szefowej”, w którym poruszałam problemy dotyczące kotów i ich opiekunów, ciekawe, niebanalne interwencje, a także wielokrotnie przypominałam najważniejsze zasady, reguły oraz obowiązujący kodeks moralny i etyczny, szczególnie w przypadku kalekich czy ślepych miotów. Wyjaśniałam kulisy kontrowersyjnych z pozoru decyzji, omawiałam stanowisko i pozycję Fundacji w środowisku lokalnym oraz tłumaczyłam, dlaczego unikamy wszelkich układów czy koterii. Opisywałam również, dlaczego pomagamy w tak wszechstronny sposób i co oznacza stwierdzenie, że kot nie posiada rejestracji na ogonie. Starałam się pokazać rolę i miejsce kota w przestrzeni domu, objaśniając reakcje i odruchy bezwarunkowe w różnych okolicznościach oraz próbując zburzyć powszechnie panujące zabobony, przesądy i natręctwa. Na ile udało mi się osiągnąć ten cel i na ile zamysł spotkał się ze zrozumieniem oraz aplauzem, nie mam pewności. Mogę jedynie wysnuwać ostrożne wnioski i analizy na podstawie liczby wejść na poszczególne artykuły, sugerując, że mogły one albo przypaść do gustu, albo całkowicie zburzyć dotychczasowe przekonania, przewracając je do góry nogami. Nie mam pojęcia, ile teorii dotąd popieranych legło w gruzach po tej lekturze, mam jednak nadzieję, że wielu kociarzom otworzyły się oczy na kluczowe problemy związane z kotami i że zweryfikowali swoje nieracjonalne poglądy. Mentalność i nawyki to kwestie niezwykle delikatne, ale lata edukacyjnych starań powoli przynoszą oczekiwane efekty. Niezłomnie, z uporem i konsekwencją powtarzamy jak mantrę właściwe zasady, które z czasem stają się automatyczne i odruchowe. W kocim świecie wiele się już zmieniło na lepsze, więc mam namacalny dowód na to, że warto podejmować ten wysiłek.

Teraz w mojej głowie zrodził się kolejny pomysł: zamierzam dzielić się z Państwem okolicznościami, które są moim udziałem, głównie z powodu potrzeby komunikacji z opiekunami w kwestiach takich jak wypożyczenie sprzętu, odbiór budki dla kota, wydanie karmy czy odbiór darów.

Sytuacje, z którymi się stykam, są bardzo różne – od śmiesznych i zaskakujących, po wręcz niegrzeczne. Mało kto zdaje sobie sprawę, na jakie trudne sytuacje jestem narażona, w tym bezczelne i agresywne komentarze.
Cykl podzielę na dwa rodzaje: interwencje telefoniczne oraz wizyty osobiste. Oba rodzaje aktywności wymagają ode mnie cierpliwości i stanowczości, ale czasami sięgam również po ostrzejsze, nieprzyjemne słowa.

Zdarzają się również sytuacje, które nadają się na zabawne skecze czy anegdoty. Jak to w życiu bywa, nic nie jest czarne ani białe; wiele przeróżnych sytuacji występuje w tej szarej, wielotonowej sferze.

Nie jestem jeszcze pewna, jak cykl się ułoży – czy artykuły będą spójne tematycznie z obu dziedzin, czy może najpierw podejmę wątek spotkań bezpośrednich. Pierwszy artykuł zamierzam rozpocząć od wyjaśnienia, dlaczego często, nawet jeśli nie mam na to najmniejszej ochoty, muszę zagrać w berka z wieloma kociarzami.