– Nie miałam pojęcia, że tak trudne jest to zadanie! Gdybym wcześniej wiedziała… – zawahała się na moment ale szybko zrozumiałam, że tacy ludzie jak ona i jej mąż nie podjęliby innej decyzji.
Poszedł jak zwykle wyrzucić śmieci a wrócił z czwórką małych osesków…
– Wie pani – tłumaczyła się niepotrzebnie – Mam czworo dzieci, najmłodsze trzy miesiące. Starałam się sprostać zadaniu, ale ledwo już chodzę. Wstaję raz do swojego maleństwa, a co dwie godziny do kociaków. Gdyby nie pomagały mi starsze dzieci, chyba bym się zapłakała z bezradności. Dzwoniłam do schroniska i do służb miejskich, pytałam w innych fundacjach, wszędzie ta sama odpowiedź: eutanazja! Dopiero wczoraj koleżanka przyszła na pogaduchy i zrobiła wielkie oczy mówiąc: „Joanna, co ty wyprawiasz? A pytałaś w Kociej Mamie? Te dziewczyny z pewnością nie uśpią.” Nawet nie wie Pani, jak jestem wdzięczna, sińce mam już na pół buzi, wyglądam koszmarnie. Jak wy to wytrzymujecie skoro nie musicie? To nie wolontariat, a gehenna raczej.
Nie zaprzeczałam, bo ma rację. Górnolotne słowa w tym przypadku zbyteczne. Rozumiejąc sytuację, przejęłam maluchy, wiedząc, że mam kotkę mamkę w Pabianicach. Jednak oseski karmione przez prawie dwa tygodnie pipetką zatraciły naturalny odruch ssania. Finał tej interwencji jest taki, że Ela z synkiem Kacprem, zastępują kotkę matkę.
Dużo szczęścia miała pani Joanna, że w czasie, kiedy już była kompletnie wyczerpana obowiązkiem, koleżanka zajrzała na kawę. Ja mam jeszcze większego farta, bo Elżbieta uczy się w technikum weterynaryjnym i umie opornego malucha karmić sondą prosto do żołądka. Co dwie godziny karmi, potem masuje brzuszki, myje malutkie pupki, ogrzewa na poduszce elektrycznej. Jest przez najbliższe dwa tygodnie związana z nimi jak pępowiną. Przez najbliższe dwa tygodnie będzie niewyspana. Automatycznie wykluczają się takie przyjemności jak pójście do kina, do dyskoteki czy na dłuższy spacer. Czynności dnia codziennego podporządkowane zostały pod cykl karmienia.
Tak wygląda nasze życie od kuchni w czasie, kiedy idioci wpadają na „genialny” pomysł, by wyrzucić małe kocięta do śmietnikowej puszki.
Najgorsza przez te dwa nadchodząca tygodnie nie będzie praca związana z pielęgnacją i karmieniem, a strach czy nasze wysiłki zakończą się sukcesem.