Pani na działce znalazła kotkę. Wiadomość sms wysłała do większości wolontariuszek pracujących w kontakcie. Krótką, rzeczową, obrazującą sytuację, w której się znalazła z dobrego serca.
„Witam serdecznie, bardzo proszę o informację o której godzinie mogę do Pani zadzwonić. Wczoraj znaleźliśmy na działce kotkę, nie mogliśmy jej zostawić na pastwę losu. Koteczka nie ma całkowicie lewego oka, stan zapalny, ropiejący, wygląda na to, że utraciła je niedawno. Nie umiem ocenić jej wieku, jest drobniutka. Ma krzywe przednie łapki w stawach i dziwnie chodzi na tylnych, brak oka prawdopodobnie powoduje zaburzoną orientację – potyka się o przeszkody. Lewe uszko poturbowane lub jest to jakaś grzybica. Ma rozdęty brzuszek i wyczuwam w nim coś twardego. Zapchlona, kupy rzadkawe. Łapczywie i dużo je i praktycznie ciągle śpi. Raczej potrafi korzystać z kuwety, jest ufna do człowieka, przylepka. Mamy w domu 11 letniego dachowca, kastrata. Koteczka jest w klatce w tej chwili, w innym pokoju. Wykazuje agresywne zachowania w stosunku do naszego kota. Proszę o pomoc i informację zwrotną, będziemy wdzięczni. Karolina i Jakub Kubiakowie, jesteśmy z Łodzi.”
Relacja jest konkretna, pozbawiona emocji, przekazuje informacje dla nas bardzo istotne. Czytając ją wiemy, że mamy do czynienia z kociarą, która umie ocenić stan kota oraz właściwie opisać widoczne urazy.
Sms Monika przesłała do mnie, czekając na decyzję.
Rzuciłam okiem na zegarek, było kilka minut po godzinie 10, lecznice już pracowały.
– Monika, dwa telefony musisz wykonać: jeden do pani opiekunki i przedstawić zasady współpracy z Fundacją: kotka do czasu adopcji przebywa pod opieką pani, my przejmujemy koszty leczenia, badań, zabiegów i testów. Jeśli uzna, że może kilka groszy dorzucić, będzie miło, ale bez względu na decyzję i tak pomożemy. Drugi do lecznicy uprzedzić, że pacjentka przybędzie.
Warunki pani zaakceptowała, obiecała, że jeśli nie będzie konfliktu między nową kicią, a jej kocim domownikiem, są gotowi z mężem na adopcję. Dla mnie to zawsze jest najlepsza opcja.
Po konsultacji medycznej mamy obraz szerszy. Kotka jest wycieńczona, odwodniona, ma złogi w jelitach i kawałki śrutu, ktoś do niej strzelał. Oko ewidentnie pourazowe, ale bez konieczności zabiegu. Na ten moment nie można ryzykować narkozy, by przeprowadzać sterylizację i usunąć kawałki metalu. Teraz potrzebna jest przede wszystkim dobra opieka, cisza, spokój, dużo witamin, leki przeciwzapalne, przeciwbólowe, antybiotyki i dobrego jedzenia, resztę trzeba zostawić na potem.
– Dobra robota. – chwalę Monię – To była błyskawiczna interwencja. Jedno kocię więcej uratowała nasza Kocia Mama. Ale nam się poniedziałek i tydzień zaczął!
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to nie koniec kocich atrakcji tego dnia!