Sezon, którego nie powinno być

Od 20 lat tradycyjnie w tym czasie piszę błagalny apel o serce, o odrobinę wyobraźni, o godne zachowanie, o niezatracanie odruchów człowieczeństwa, niestety, moje prośby są jak perły rzucane przed wieprze…Nic nie pomaga! Ani rękojmia, którą obejmuję nowo narodzone kocięta, ani wizja darmowej sterylizacji w zamian za pozwolenie kocim dzieciom dorosnąć bezpiecznie przy matce, ani fakt, że całkiem świadomie przymykam oczy na status kotów domowych, gotowa iść za uratowanie im życia na każdy dosłownie układ i ustępstwo!


Nadal są beztrosko rozmnażane kotki, a potem patrząc w oczy wiernym zwierzakom, zabierają im maleńkie dzieci i niosą na eutanazję albo co lepsze mimo dramatyzmu sytuacyjnego, wyrzucane są jak zbędne śmieci! Te nieporadne kocie smarki, często jeszcze z pępowiną znajdowane są przez przypadkowych ludzi. Stają oni nagle przed dylematem: podnieść, uratować czy odwrócić oczy?

Są w obawie, czy ktoś im pomoże, czy przejmie kłopotliwe, niecodzienne znalezisko.
Od zawsze w takich przypadkach w pogotowiu jest Fundacja Kocia Mama. Przejmuje różnie, najchętniej jak się uda pakiety, czyli całą kocią rodzinę – matkę i jej dziatki, ale kiedy jest sytuacja, że na polu leży bezbronny malec, staramy się podłożyć mamce, a kiedy ma ponad 10 dni, same wchodzimy w rolę mamek.
Nie o warcie co 3 godziny chcę mówić, nie o konieczności masażu małego brzuszka, nie o nocnym czuwaniu ani noszeniu w czapce na piersiach, by był blisko bijącego serduszka troszkę większego niż rodzonej matki, a o bestialstwie tych, którzy całkiem świadomie odpowiedzialni są za takie sytuacje!

To wy skazujecie przez swą małość nas na bitwy, na które nie chcemy iść, na walkę, która czasem kończy się łzami i krzykiem rozpaczy! To my i nasi lekarze pełnią pełne niepokoju warty czy kotka przyjmie maleńką sierotkę, czy nam przypadnie w udziale jej rola?
Jak długo Anna z duszą na ramieniu będzie po nocy wchodzić do swojej klinki? Jak długo ja pełna obaw, na skraju wytrzymałości psychicznej będę czekać codziennie na Jej rutynowy raport?
W obecnym czasie, kiedy jest tyle form pomocy, pracuje tyle organizacji i prowadzone są systematycznie akcje kastracji, takie zachowanie właścicieli kotek jest zwyczajnie karygodne!
Tym razem inne jest wprowadzenie do aukcji, do której napisania zmusiło mnie życie. Jak zwykle tradycyjnie, kociaki są zabezpieczone, rosną przy Matce zastępczej pod uważnym okiem jednej z najlepszych umiejących podłączać porzucone maluchy nawet pod dzikie kotki, Doktor Anny.
Nie jest to hymn pochwalny dla Niej ani tym bardziej dla Fundacji, obie wykonujemy to, co ma dla nas sens i wagę. Doktor składała kiedyś jak każdy lekarz – przysięgę, ja opisałam najważniejsze dla mnie cele w fundacyjnym Statucie, obie jesteśmy wierne danym obietnicom i przysięgom, dlatego co roku bierzemy udział w bitwie, której nie chcemy i za wybuch, której w najmniejszym stopniu nie bierzemy odpowiedzialności!

Teraz, kiedy już są na pokładzie Kociej Mamy, chronione przed paskudnymi ludźmi, skupmy się na wyprowadzeniu je bezpiecznie na cudne dorodne kotuchy. Potrzebna jest karma dla kotki, która karmi już trzeci miot, dla maluchów na pyszne jedzenie i przekąski, na smaczki dla przekochanej matki, na podkłady, na żwirek, a za kilka tygodni na tradycyjne weterynaryjne przeglądy, by w świat pofrunęły dobrze wyposażone.
Bezsilna wobec małości, bezsilna wobec okrucieństwa, ale mając u boku sprzymierzeńców, po raz kolejny staję do nierównej walki wyrywając śmierci, ile się da kocich dzieci. Liczę na Was i tym razem!