Z tym pożegnaniem zwlekałam dość długo, a przyczyniło się do tego kilka czynników, z których najważniejsze były emocje opiekunki Schedki, zwanej Schedusią – Eli.
Fundację tworzą zarówno istoty ludzkie, jak i mruczące. Jednak to właśnie koty mają największy wpływ na opinię o naszej pracy. To one nie tylko zapewniają nam najlepszą reklamę, ale również piszą niezwykłą, pełną prawdy historię o tym, z jakim oddaniem każdego dnia walczymy o te, które trafiły na fundacyjny pokład, często mocno doświadczone przez swoje wcześniejsze życie.
Koty trudne, kalekie, chore. Scheda nie była chora w momencie, kiedy została otoczona troskliwą opieką przez Elę, a ja podjęłam decyzję o dalszej jej egzystencji, nadając jej status rezydentki. Pisałam o niej wielokrotnie, wspominając atrakcje i niespodzianki, jakimi nas raczyła – jakby sprawdzała, czy uniesiemy ich ciężar, czy poddamy się, bezradnie rozkładając ręce.
Egzaminowała nas systematycznie przez kilka ostatnich lat. Gdy nie popadała w depresję, była uprzejma zachorować na padaczkę lub zafundować sobie paskudnego polipa w uchu. Miała jednak problem – Ela była czujna. Błyskawicznie wyłapywała każdą anomalię w jej zachowaniu, a lekarz prowadzący wykazywał się za każdym razem nie tylko fantastyczną wiedzą i trafnymi diagnozami, ale także pomysłowością, jak leczyć tę złośliwą geriatryczkę.
Kiedy Scheda przestała się myć, Ela zajęła się jej higieną. Usuwała wszelkie czynniki, które mogły negatywnie wpływać na kotkę. Zrezygnowała z prowadzenia domu tymczasowego, pilnowała, by koci domownicy nie zakłócali jej spokoju, i z anielską cierpliwością znosiła głośne krzyki staruszki, która nad ranem awanturowała się o śniadanie. Cała rodzina dostosowała swój rytm dnia, mając na uwadze troskę o zapewnienie Schedce spokoju.
Ludzie oddają do adopcji zdrowe, rasowe koty, kiedy te im się znudzą lub, jak to nazywamy w naszym żargonie, „popsują”. Tymczasem ja mam w pamięci piękne, choć pełne lęku ataki paniki Eli, kiedy starałam się delikatnie przygotować ją na chwilę, że zbliżamy się do pożegnania.
Życie bywa przewrotne, zaskakujące i pełne niespodzianek. Scheda, zwana Schedusią, była – biorąc pod uwagę jej przypadki zdrowotne – kotką o niezwykłej pomysłowości. Zawsze wybierała wyzwania z „górnej półki”, jakby testowała, ile jesteśmy w stanie znieść. Cieszę się, że zespół ratowniczo-opiekuńczy za każdym razem podołał, nie polegając ani razu.
Odeszła w domu, jakby w nagrodę za opiekę, za serce, za sumienne podawanie leków, wizyty kontrolne, za całe dobro i ciepło, jakim była przez kilka lat otulana.
Ela obawiała się, że życie zmusi ją do podjęcia decyzji o eutanazji, a Scheda, na zakończenie ich wspólnej drogi, wręczyła jej niezwykły prezent.
Spokojnie usnęła w domu, w swoim ulubionym miejscu, zmęczona po nagłym ataku padaczki. Takiego zakończenia nie oczekiwała żadna z nas, choć obie wiedziałyśmy, że zawsze ważniejsze jest dobro kota niż nasze emocje. Co siejemy, to zbieramy, co dajemy, to otrzymujemy. Cudownie zakończyła się historia wspólnego życia tych dwojga istot.