Ryś ma wreszcie upragniony dom.
Duży, poturbowany z oderwanym ogonem i jak to u nas, uratowany w ostatniej chwili.
Tułał się lat kilka, zbierał od losu cięgi. Choć miał swoich karmicieli, nie umieli oni najwidoczniej odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego nie zabezpieczają swoich podopiecznych przed rozmnażaniem?
Ryś jest w Fundacji, rokowania adopcyjne ma raczej średnie, mało bowiem kto pochyli się nad tak doświadczonym kotem. Dlatego teraz powiększa grono tych czekających na opiekę wirtualną.