Kompletnie nie rozumiem dlaczego w rok 2018 wchodziłam ze świadomością, iż będzie wyjątkowy. To, że akurat w nim przypadły dziesiąte urodziny Fundacji, nastrajało mnie, i tak niepoprawną optymistkę, jeszcze bardziej radośnie. Mimo różnych dziwnych, czasem nawet kłopotliwych, sytuacji, jakoś nie zanikał ani nie malał mój entuzjazm. Nabrałam chyba lekkiego dystansu do zachowań osób pozostających w różnych relacjach z Fundacją, do ich decyzji i postaw.
Chyba okrzepłam w roli szefowej na tyle, że nagle problemy, które innym odbierają chęć do jakiejkolwiek aktywności, mnie nie potrafiły zniechęcić, przyjmowałam je ze spokojem traktując jako naturalne efekty naszej pracy.
Zmiana klasyfikacji i ciężaru niektórych wydarzeń sprawiła, że niepostrzeżenie wkroczyłyśmy na wyższy szczebel pracy społecznej. Nadszedł czas odcinania kuponów bycia przez lata rzetelną, wiarygodną, spójną i konsekwentną Fundacją.
Rok 2018 to w sumie rok jubileuszy. Oprócz Kociej Mamy, dziesiąte urodziny świętowały zaprzyjaźnione z nami organizacje Jaś i Małgosia, oraz przesympatyczne Centerko. Jakby nie patrzeć, dekada to jednak szmat czasu. Pięknie komponuje się się na plakatach informacja: zapraszamy na dziesiąte urodziny, bądźcie z nami. Świeczki na torcie, gratulacje, prezenty, pamiątkowe zdjęcia. Jubileuszowa Gala jak zwykle z pompą, z pomysłem, niebanalnie i jak to u Nich szalenie miło i ciepło. Nie mogło nie być Kociej Mamy.
Przycupnęłam sobie w kąciku i jak to ja, oglądając kolejne fragmenty bogatego programu, snułam te swoje przemyślenia. Na początku, zalążkiem, inicjatywą, jest pomysł, idea czy też motto jak kto woli. Jest grupa ludzi i jest lider i to na niego barki włożony jest największy ciężar.
On nie może być słaby, on nie może się wahać, ale też nie ma czasu na głupie dylematy.
Nie ma czasu na chorobę, na wolne, na upragniony odpoczynek, na wakacje, na kaprysy i na swoje prywatne sprawy. Jeśli chce rozwinąć organizację, zadbać o jej kondycję, o stabilność, zawsze musi być w stanie gotowości by służyć radą, pomocą, wsparciem. Nie może być słaby, nie może lawirować, nie może uciekać przed decyzjami, musi mieć jasne czytelne zdanie, ale co najważniejsze musi świecić przykładem. Liderem nie może być chwiejna osoba, bez wyobraźni i własnego zdania. Wiem, że dla niektórych przykre są moje słowa, ale niestety taka jest brutalna prawda. Nie ma sukcesu bez totalnego zaangażowania.
Przez te dziesięć lat widziałam wzloty i upadki. Patrzyłam jak z wysokiego pułapu startowały różne organizacje. Organizowały kampanie reklamowe w necie i w prasie, wywiady w radiu i telewizji, zabiegali o rekomendacje u polityków, ludzi filmu i artystów. Piękne i szczytne były ich programy, podniosłe deklaracje, odważne postulaty, fantastyczne obietnice. Szkoda, że po latach okazało się, że to niestety były tylko puste frazesy.
Żeby odnieść sukces, trzeba przede wszystkim pracować systematycznie, solidnie czasem nawet siermiężnie. Nic tak nie ciąży jak zaległości, jak świadomość długiej, czekającej do wykonania listy zadań. Nikt za nas nie wykona telefonu, nie wyjdzie z domu, nie załatwi kłopotliwych spraw.
Wolontariusza nie porwie za sobą malkontent, człowiek bez pasji, kontestator opowiadacz.
Lider zawsze musi być na czele. Nawet jeśli nie jest obecny w danym momencie, świadomość jego wsparcia i troski jest dla każdego w grupie bezcenna, jest bowiem ich punktem odniesienia.
Lider musi być kreatywny, ale mądry i sprawiedliwy.
Centerko ma farta. Rozwój organizacji poszedł w fajnym według mojej oceny kierunku. Mają dwóch liderów i ta sytuacja, powiem szczerze, jest dość rzadka. Od pewnego czasu Mariusz z Magdą modelują razem pracę. Widzę, że tak jak ja, nauczyli się dzielić władzą, ale i obowiązkami.
To jest symptom tendencji rozwojowej. Nie można działać efektywnie kiedy samemu się trzyma wszystkie sznurki, bo doba ma 24 godziny tylko i nawet dla wybranych nie chce zrobić wyjątku.
Czego im życzę? Fantastycznych wolontariuszy, odlotowych pomysłów, nowych kampanii i wydarzeń! Siły, optymizmu, wiary, że nawet małe porażki są zapowiedzią sukcesu.
Cóż ja, Kocia Mama, oprócz sympatii i uznania mogę im zaoferować? Myślę, że tylko zapewnienie, że mają w moim sercu szczególne miejsce, bo akurat ja przeszłam z Nimi „fragment” ich drogi i jestem pełna podziwu dla stylu, w jakim następuję ich rozwój.
Mam nadzieję, że spotkamy się z okazji piętnastych urodzin i tych bardzo dojrzałych, osiemnastych.
Ciekawa jestem gdzie wtedy będą nasze Fundacje, bo od początku łączy je jedno: nieprzewidywalność liderów!